Część 14

561 67 8
                                    

Andreas przez cały wieczór próbował przez drzwi porozmawiać ze Stephanem, bo ten zamknął się od środka w swoim pokoju. Niestety, bez skutku.

-Stephan błagam, wyjdź. Daj mi wyjaśnić- Andreas już nie miał siły. Ta cała popaprana sytuacja dała mu się we znaki- Jeśli nie wyjdziesz do mnie teraz, to choćbym miał spać pod tymi pieprzonymi drzwiami, nie ruszę się stąd!

Niestety, to też nie podziałało. Ale Andreas zamierzał dotrzymać słowa. Niestety, okazało się to trudniejsze niż się spodziewał. Nie dlatego, że podłoga była cholernie twarda a drzwi od pokoju chłodziły mu plecy, tylko dlatego, że co jakiś czas było słuchać ciche szlochanie Stephana. To go zabijało za każdym razem.

Stephan siedział na podłodze w swoim pokoju. Odkąd zobaczył Andreasa i Larę nie mógł się uspokoić. Poczuł się jakby ktoś wbił mu nóż w samo serce. Wielu rzeczy i po wielu ludziach się spodziewał, ale nie po nim. Nie po Andreasie. Nawet jeśli już nie kochał Lary to (jeszcze) była jego dziewczyną. Ten cios od Andreasa bolał go zdecydowanie najbardziej ze wszystkich, które kiedykolwiek dostał.

Siedział oparty o drzwi do swojego pokoju i bił się sam ze sobą, żeby nie otwierać Andreasowi. Nie chciał słuchać jego tłumaczeń i prób przekonania go, że to nie było tak, jak on myśli. Oczywiście, że było i obaj doskonale o tym wiedzieli. Nie chciał go widzieć bo miał świadomość, że wtedy pęknie i pokaże jak bardzo go to zabolało.

Co jakiś czas słyszał jakieś szurnięcie za drzwiami co mogło znaczyć, że Andreas nadal tam siedział. Czego by o nim nie mówić, to wytrwały był z niego gnojek. Stephanowi nawet przeszło przez myśl, żeby otworzyć i popatrzeć mu w oczy, ale zaraz odgonił od siebie tą bezsensowną koncepcję.

Około ósmej rano usłyszał samochód podjeżdżający pod dom. Mogło to oznaczać, że rodzice wrócili.

-Jesteśmy!- głos Anny dotarł aż na piętro.

Stephan słyszał też oddalające się od jego drzwi kroki. Andreas poszedł do swojego pokoju. I dobrze. Obaj mieli za sobą ciężką noc, a tłumaczenie rodzicom dlaczego obaj wyglądali jak żywe trupy nie byłoby niczym przyjemnym.

Andreas zwątpił. Zwątpił w siebie i w to, że Stephan kiedykolwiek wybaczy mu to, że nie zareagował już na samym początku na zachowanie Lary. Powinien mu powiedzieć o tej sytuacji na imprezie integracyjnej i powinien odepchnąć Larę, kiedy ta zaczęła go całować. W zasadzie to sam nie potrafił wyjaśnić dlaczego tego nie zrobił.

Kiedy próbował zasnąć zadzwonił do niego trener, który poprosił żeby stawił się tego popołudnia na treningu. Jak się okazało, nie tylko do niego, bo chwilę później zadzwonił do niego Markus, żeby wyrazić swoje niezadowolenie.

Nie wyobrażał sobie tego treningu. Nie miał sił żeby wyjść z łóżka, a co dopiero żeby skakać.

Jego pierwsze spotkanie z mamą oczywiście nie mogło się obyć bez tysiąca pytań o to, jak radzili sobie we dwójkę podczas ich nieobecności. Andreas nawet nie liczył ile razy miał ochotę odpowiedzieć "Zajebiście, dopóki wszystkiego nie spierdoliłem".

-A gdzie Stephan? Chyba nie śpi o tej porze?- zapytała Anna, kiedy obiad jedli tylko we trójkę. W sumie to we dwójkę, bo Andreas nie jadł, tylko majdrował w talerzu widelcem. Nie miał ochoty jeść.

-Nie wiem. Nie widziałem go dzisiaj- odpowiedział i starał się wypaść przekonująco.

-Pewnie przyjdzie zaraz, skoro niedługo mają jechać na trening. O, chyba już idzie- powiedział Christian, kiedy usłyszał kroki na schodach. Andreasowi serce biło szybciej z każdą sekundą i każdym tupnięciem. Kolejnym dźwiękiem, który usłyszał było trzaśnięcie drzwiami.

Andreas nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Zawsze na treningi jeździli razem. Nawet wtedy, kiedy ze sobą nie rozmawiali. Czy to miało znaczyć, że sprawy między nimi będą się miały jeszcze gorzej niż wtedy?

Stephan poprosił Markusa, żeby po niego przyjechał. Zdziwiło to Eisenbichlera, ale nie protestował. W końcu miał po drodze.

-A co to się stało, że kolega nie jedzie z bratem?

-Stęskniłem się za tobą- odpowiedział chłodno.

-Uważaj, bo się wzruszę. A tak serio. Co się stało?

-Nic.

-I dlatego masz podpuchnięte oczy i jesteś w takim humorze?

-Nie wyspałem się.

-I chyba przy okazji pokłóciłeś z Andreasem, co?

-Nie, nie pokłóciłem. Po prostu... Z resztą nieważne. Nie chcę o tym gadać.

Na skoczni nic nie wyglądało tak jak powinno. Jak się okazało Stephana przerosło nawet zapięcie sobie kasku i przyszczypał sobie brodę tak mocno, że aż poszła mu krew.

-Cholera jasna- wyrwało mu się, kiedy razem z Andreasem i Markusem przebierali się w boksie przeznaczonym dla nich.

-O Boże, krew. Pójdę po jakąś apteczkę, bo wiecie, że nie mogę na krew patrzeć- powiedział Markus i starając się nie zerkać na Stephana wyszedł.

Zapanowała niezręczna cisza. Jedynym dźwiękiem, który ją zakłócał był głośny oddech Stephana.

-Zamierzasz się do mnie już do końca życia nie odezwać?- zapytał w końcu Andreas. Niestety, nie doczekał się na odpowiedź-Ekhm, chyba o coś zapytałem.

-Daj mi święty spokój. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać ani na ciebie patrzeć, rozumiesz?- Stephan popatrzył Andreasowi w oczy. Nie dostrzegł w nich złości. Widział w nich smutek i poczucie winy.

-A może dałbyś mi wyjaśnić?

-Co chcesz wyjaśniać? To, że całowałeś się z moją dziewczyną? Wiem co widziałem.

-Ale nie widziałeś, że to ona mnie pocałowała.

-Jakoś nie zauważyłem, żebyś był jakoś wybitnie tym faktem urażony.

-Przepraszam cię, ja nie wiem co się wtedy stało.

-Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te swoje przeprosiny? Już pomijam Lare, bo jej wiele rzeczy wybaczałem, ale w życiu bym nie spodziewał, że to właśnie ty wywiniesz mi taki numer. Po tym jak dobrze się ze sobą dogadywaliśmy myślałem, że będziemy prawdziwą rodziną, ale jak się okazuje byłem naiwny, że ci zaufałem i pozwoliłem sobie przez moment dziękować losowi, że mi ciebie zesłał- łzy stanęły mu w oczach. Nie chciał się rozpłakać, ale emocje nim zawładnęły.

Andreas patrzył jak po policzkach Stephana płynęły łzy, a potem już na szyi mieszały się z krwią. To był najgorszy widok w jego życiu.

-Ja nie jestem taki. Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił.

-Ale zrobiłeś.

-Jak mam ci udowodnić, że mówię prawdę? To ona mnie pocałowała i to nie była już pierwsza taka sytuacja. Ona już wcześniej mnie podrywała, ale nie wiedziałem, że aż do tego się posunie. Zresztą sam wiesz, że święta to ona nie jest.

-Ale tu nie chodzi o nią! Mam to gdzieś i tak jej już nie kocham. Tu chodzi o ciebie. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś, że się do ciebie przystawiała, co? Co jeszcze przede mną ukryłeś?

-Ja nie chciałem cię martwić.

-No to faktycznie, teraz się czuję jakbym nie miał zmartwień. Wbiłeś mi nóż i to w samo serce. Spodziewałbym się tego nawet po swoim ojcu, ale nie po tobie Andreas. Ty miałeś być inny, a okazałeś się taki sam jak Lara. Ty też mnie zdradziłeś.


A teraz pozwólcie mi na powiedzenie tego także tutaj:

MARKUS JEST MISTRZEM ŚWIATA!!!!

A Karl wicemistrzem. Płaczę do tej pory ze szczęścia.

Brothers...Almost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz