Andreas po raz pierwszy od swojego przyjazdu wszedł do pokoju Stephana. W zasadzie to niczym nie różnił się od gościnnej sypialni, w której on mieszkał, co było dziwne, bo w końcu to był JEGO pokój. Żadnych plakatów, zdjęć, książek, płyt. Po prostu meble, a na nich jakieś pierdoły np. świeczki, przypadkowe bibeloty, laptop i porozrzucane ciuchy.
Potem zwrócił uwagę na to, po co tam poszedł, czyli na Stephana, który smacznie spał przykryty po sam nos kołdrą. Było to dość dziwne, bo przecież był lipiec i temperatury sięgały czterdziestu stopni.
-Stephan wstawaj- powiedział chłodno stojąc nad śpiącym chłopakiem, który nawet nie drgnął na dźwięk jego głosu- Wstawaj, nie będę się z tobą siłował- zsunął kołdrę z głowy Stephana. Nadal bez skutku. Postanowił zrobić to, co robiła jego mama, kiedy nie chciało mu się wstawać.
Przykląkł kolanem na krawędzi materaca i przełożył rękę nad głową Stephana, żeby chwilę później zatkać mu nos. Chłopak najpierw zaczął kaszleć a chwilę potem podniósł się z pozycji leżącej i rozejrzał się dookoła.
-Co ty robisz do cholery? Chcesz mnie zabić?
-Nie chciałbyś usłyszeć odpowiedzi. Próbowałem cię obudzić, ale po dobroci się nie dało.
-Po co mnie budzisz? Mamy dzisiaj wolne, więc daj mi pospać- odpowiedział i przetarł swoje szkliste oczy.
-Nie, my nie mamy. Skoro już mam ci pomagać, to zaczynamy od razu. A teraz ubieraj się, za pięć minut wychodzimy.
-Gdzie?
-Dowiesz się.
Stephan znowu się położył i przykrył głowę poduszką. Wellinger zaczął realizować swój plan pastwienia się nad nim. Na pewno nie odpuści sobie żadnej okazji do dogryzania i prawienia uwag. No cóż, musiał się do tego przyzwyczaić. Sezon i dobre wyniki były ważniejsze niż ten złośliwy kretyn.
-Możesz mi łaskawie powiedzieć gdzie mnie ciągniesz? -Stephan po raz kolejny próbował się dowiedzieć od Andreasa gdzie idą, bo Wellinger od wyjścia z domu nie odezwał się słowem, a zbliżali się do rejonu, w który Stephan nigdy nie się nie zapuszczał. Las za osiedlem go przerażał.
-Tam, gdzie nauczysz się łapać równowagę, bo średnio ci to wychodzi na ten moment.
-Ale czy naprawdę musimy to robić tam?
-Chyba się nie boisz? Tutaj nie ma wilków, a ty nie jesteś czerwonym kapturkiem, więc wyluzuj.
Andreas podczas swoich spacerów z psem zdążył już poznać okolicę i kiedy tylko zaczął myśleć co ma zrobić żeby pomóc Stephanowi na myśl przyszło mu powalone drzewo w lesie, na którym idealnie mógł poćwiczyć równowagę.
-Chyba sobie kpisz, że mam na to coś wejść- Stephan popatrzył na konar drzewa przewrócony pomiędzy dwoma brzegami bardzo płytkiej rzeczki.
-Nie, nie kpię. Nie stój jak pizda w porzeczkach, tylko rusz tyłek i wejdź tam.
-Nie wejdę! Zapomnij.
-Nie bądź tchórzem.
-Spadnę.
-Nie spadniesz. Chodź, wejdziemy razem.
Stephan szedł za Andreasem i z każdą sekundą czuł, że jego serce wali mocniej. Na co on się zgadzał?
-No już. Daj rękę- Andreas dosłownie wskoczył na ten konar i wyciągnął dłoń w kierunku Stephana, który w oczach miał coraz większe przerażenie.
-Nie ma takiej możliwości! Znając ciebie to na pewno mnie stamtąd zrzucisz.
-Zaufaj mi- Stephan spojrzał Andreasowi w oczy i po raz pierwszy nie zobaczył w nich złości. Podał mu dłoń.
CZYTASZ
Brothers...Almost.
Fiksi PenggemarRozwód rodziców jest trudny dla każdego dziecka, niezależnie od tego czy ma lat 10 czy 30. Sytuacja robi się jeszcze bardziej irytująca, kiedy musisz zamieszkać z nowym mężem swojej mamy i jej pasierbem, żeby się do siebie zbliżyć i stać się rodzin...