Część 19

547 68 18
                                    

Nadszedł wieczór i po kolacji cała drużyna zebrała się w sali konferencyjnej, żeby przedyskutować plan na kolejny dzień. 

-No to tak: Jutro o dziesiątej jest śniadanie, potem idziecie na siłownię, godzina wolnego, obiad, odpoczynek i po południu idziemy na plażę, żebyście mogli sobie pograć w siatkówkę. Potem kolacja i wieczór macie wolny. Oczywiście z głową. To tyle. A teraz do pokoi i siedzieć mi tam grzecznie- trener wyglądał na zmęczonego. Nie było w tym nic dziwnego, bo wyjazd z kadrą gdziekolwiek wyglądał jak wyjazd wychowawcy z bandą rozwrzeszczanych drugoklasistów. Bardzo wyrośniętych drugoklasistów.

-Jestem tak padnięty, że zaraz zasnę- Markus oparł się głową o ścianę windy i zamknął oczy.

-A co z twoimi planami podbicia klubu i serc kilku niewiast?- Richard dojadał skitrane podczas kolacji płatki kukurydziane. 

-Dzisiaj nie mam siły na podboje. Jutro to zrobię, a wam radzę się zastanowić czy idziecie ze mną się zabawić czy zostaje mi tylko juniorka. 

Andreas nawet przez moment zaczął myśleć nad propozycją Markusa. W sumie to nic nie stało na przeszkodzie, żeby się trochę zabawił. Należało mu się to w końcu po tych wszystkich popieprzonych akcjach. 

-Zagramy w Scrabble?- Stephan siedział na swoim łóżku po turecku i wymachiwał pudełkiem z grą. Wyglądał jak małe dziecko, które właśnie czeka na otwarcie swoich urodzinowych prezentów.  Andreas przez chwilę myślał, że piana z szamponu naleciała mu do uszu i się przesłyszał. 

-Serio? 

-No serio. 

-Dobra- odpowiedział Andreas po chwili. 

W sumie to nie był zły pomysł. Oczywiście oprócz faktu, że Andreas był beznadziejnym towarzyszem tej gry. Nie miał głowy do wymyślania słów i tyle.

-No dawaj. Masz przynajmniej dwa słowa podane na talerzu. Wykrzesałbyś coś z siebie w końcu- Stephan zaczął się niecierpliwić. 

-Nie poganiaj mnie. Nic nie poradzę na to, że ja nie umiem i nie lubię w to grać. 

-To czemu się zgodziłeś? Mogłeś powiedzieć, że nie lubisz. Coś innego bym wymyślił.

-A masz tu jeszcze jakieś gry?

-No oczywiście, że mam!- Stephan zeskoczył z łóżka i podszedł do swojej walizki- Mam jeszcze karty, Monopoly, Trivial Pursuit Disney i Prawda czy wyzwanie. 

-Wow, to tłumaczy dlaczego miałeś największy bagaż z nas wszystkich. Dawaj tego Disney'a.

Andreas wreszcie poczuł, że tym razem może wygrać, bo był wielkim fanem Disney'a. Niestety okazało się, że Stephan też i ciężko było go zaskoczyć jakimkolwiek pytaniem. Po każdej dobrej odpowiedzi podnosił ręce do góry i cieszył się jakby przynajmniej wygrał konkurs pucharu świata. 

Wellinger zaczął się zastanawiać jak będą wyglądać ich relacje, kiedy rywalizacja się zacznie. Przecież oprócz pucharu narodów i drużynówek, oni będą ze sobą walczyć. Wprawdzie w Pucharze Świata było już jedno skaczące rodzeństwo, ale to była zupełnie inna sytuacja. Domen, Peter i Cene od zawsze się wspierali i jeden pomagał drugiemu od dzieciaka. A oni? Przecież dopiero od niedawna mieli jakieś w miarę normalne relacje i od razu miałoby się to spieprzyć?

-Dobra, może już wystarczy na dziś- Andreas ziewnął, a chwilę po nim Stephan zrobił to samo. 

-Tak, chyba trzeba iść spać.

-Jak my mamy chodzić z Markusem na imprezy, skoro męczy nas granie w planszówkę?

-Chcesz iść z nim do tego klubu jutro?- Stephan na chwilę spoważniał.

Brothers...Almost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz