Część 22

538 68 47
                                    

-Jezu, nareszcie wróciliśmy. Wszyscy do domów i przez najbliższy tydzień nie chcę was widzieć- Schuster jako pierwszy wysiadł z autokaru. W zasadzie to z niego wyskoczył. To chyba znaczyło, że ten wyjazd go zmęczył.

-Trener chyba potrzebuje wakacji- skwitował całą sytuację Markus.

-Ja się wcale nie dziwię, że gościu ma nas dosyć, skoro co noc musiał się zastanawiać gdzie tym razem wybyłeś- powiedział Richard.

-Ej, zawsze wracałem rano. Jakoś Andreas ze Stephanem też znikali i nikt się o to do nich nie przyczepił!

-Oni byli na tyle bystrzy, że potrafili się z tym kryć- dodał Karl i razem z resztą sztabu wyszedł z autokaru.

Stephan i Andreas spojrzeli na siebie, bo nie mieli pojęcia, że ktokolwiek wie o ich wyprawach. Niestety, nie mieli czasu o tym porozmawiać, bo Anna od razu rzuciła im się na szyje.

-Jejku, jak ja się za wami stęskniłam. Dom był taki pusty bez was. Ja nie wiem jak ja będę funkcjonować, kiedy się wyprowadzicie.

-O ile się wyprowadzą. Jeśli chodzi o nas, to możecie obaj zostać- powiedział Christian, ale Andreas i Stephan byli już w swoich światach.

Szczególnie Andreas, który nie wiedział co miał robić. Z jednej strony bał się swoich uczuć, a z drugiej nie wyobrażał sobie, że mógłby funkcjonować bez Stephana.

-Macie jakieś plany na te najbliższe dni? Może byśmy gdzieś wyjechali sobie całą rodziną? Mój znajomy ma dom nad rzeką i powiedział, że z chęcią go nam użyczy- Christian wydawał się podejrzanie miły.

-Ja odpadam. Chcę posiedzieć trochę w domu i odpocząć- Stephan podniósł ręce w geście poddania się.

-A ty Andi?

Andi? Od kiedy on tak do niego mówił? Jedyną osobą, której zdarzało się tak powiedzieć była mama. Z jej ust to brzmiało jak urocze zdrobnienie imienia małego synka, ale z ust Christana brzmiało to jak ironia. I to marna ironia.

-Ja też odpuszczam. Chcę się w końcu wyspać w swoim łóżku. I w samotności, bo Stephan hałasuje. Wierci się jak jasna cholera.

-A ty śpisz przy zapalonej lampce, więc kto tutaj jest bardziej uciążliwy?

-Wciąż ty- Andreas odwrócił głowę w jego stronę i uśmiechnął się- Ale jeśli wy chcecie jechać, to śmiało. Chyba się już nie pozabijamy.

-No ja to jeszcze przemyślę- bąknął pod nosem Stephan.

-My już byliśmy na wakacjach, ale myśleliśmy o was.

-Technicznie rzecz biorąc to my też byliśmy, także niczego nie tracimy.

-Wiesz co? Chyba jednak trzeba było gdzieś pojechać- powiedział Stephan, kiedy trzeci dzień razem z Andreasem i Lokim nie ruszali się z kanapy.

-Mnie się podoba to lenistwo.

-Generalnie to mnie też, ale zaczynam się nudzić, a jak się nudzę to mam głupie pomysły.

-Na przykład?

-No nie wiem, ale wyszedłbym gdzieś. Poruszać się.

-To idź na jakąś imprezę czy coś. Markus na pewno chętnie ci potowarzyszy.

-Nieee, nie chcę imprezy. Chyba bym poszedł na basen.

-Idź. Ja się nie ruszam- powiedział i przeciągnął się.

-Sam nie idę. Chodź ze mną.

-Zapomnij.

-Ej no, proszę- Stephan przez chwilę wyglądał jak kot ze Shreka. Tej minie nawet Andreas nie mógł się oprzeć.

Brothers...Almost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz