Część 21

479 64 6
                                    

-Całkiem tu ładnie, prawda?- Stephan poprawił sobie okulary przeciwsłoneczne i popatrzył na Andreasa, który szedł obok.

-Tak, podoba mi się tutaj. Chyba będę tu przyjeżdżał na wakacje.

-A ty nie wolisz gór?

-Generalnie tak, ale góry kojarzą mi się z pracą, a tutaj wreszcie można wyluzować.

Słońce zaszło i ciemność opanowała plażę. Jedynymi źródłami światła były latarnie stojące wzdłuż deptaku. Szum wody i muzyka z pobliskich klubów współgrały ze sobą idealnie. Okoliczności były jak najbardziej sprzyjające do szczerych rozmów. Może nie do końca szczerych.

-Mogę cię o coś zapytać?

-Stephan, gadamy od dwóch godzin, więc śmiało. Podtrzymaj rozmowę.

-Tak się zastanawiałem czy wracasz do domu twojego taty. W sumie Anna osiągnęła to co chciała i między nami jest normalnie, a mieliśmy mieszkać razem dopóki się nie dogadamy.

Andreas w sumie nie znał odpowiedzi na to pytanie. Nie zastanawiał się nad tym.

-Nie wiem. Tak szczerze mówiąc, to nie myślałem o tym. A czemu tak nagle ci to przyszło do głowy?

-Tak chciałem wiedzieć. Przyzwyczaiłem się do ciebie i byłoby mi smutno jakbyś się wyprowadził.

-No przecież ty też tam na stałe nie mieszkasz. Nie chcesz wrócić do mamy? Nie tęsknisz za nią?

-Trochę, ale bardziej tęskniłbym za tobą. Wreszcie mam brata, którego zawsze chciałem mieć.

-Ojej, to miłe. Ale przecież widywalibyśmy się na treningach, potem na konkursach.

-No dobrze, ale to by nie było to co teraz. Ja chcę mieć cię przy sobie cały czas.

Stephan kątem oka próbował obserwować reakcję Andreasa na te słowa. Niestety, Wellinger nie dał niczego po sobie poznać.

Taki był jego plan. Nie chciał pokazać jak bardzo słowa Stephana go ucieszyły. Czuł się podobnie, ale nie potrafił tego powiedzieć ani okazać. Nie chciał, żeby Stephan coś sobie pomyślał. W tamtej chwili podjął decyzję, że jeśli tylko jego tata się zgodzi to zostanie w domu Christiana i Anny.

Rano cała drużyna miała trening na siłowni. Andreas i Stephan prawie przysypiali, bo do późnej nocy włóczyli się po plaży. Znaleźli sobie jedno miejsce w porcie, które od tamtej chwili było "ich miejscem". Postanowili, że będą je odwiedzać codziennie. Była to mała wysepka za skałami, przy których cumowały motorówki i niewielkie żaglówki.

-Andreas zaraz sobie tą sztangę upuścisz na nogę! Nie potrzebuje tutaj kontuzji, jasne?- Schuster miał dość rozlazłości Wellingera- A ty Stephan przebieraj tymi nogami. Jesteś na bieżni, a nie na wybiegu.

-Tak jest, trenerze.

-Ty coś ty taki przybity?- Markus zaczął ćwiczyć obok Stephana, żeby móc z nim porozmawiać na osobności.

-Powiedzmy, że nie wyszedł mi pewien eksperyment i teraz jestem zły.

-Jaki eksperyment? Po twoim stanie wnoszę, że wymieszałeś psychotropy z alkoholem, bo na mnie tak to działa.

-To nie jest zabawne.

-Ty no to powiedz mi o co chodzi.

-Nie, nie powiem.

-Ej no... nie bądź taki. Przyznaj się co zrobiłeś.

-Koniec! Wszyscy do pokoi- ogłosił trener.

-Najpierw to ja sam przed sobą muszę się do tego przyznać- powiedział Stephan i wyłączył bieżnię, zostawiając Markusa w niepewności.

Andreas nie zmrużył w nocy oka. Myślał o słowach Stephana, bo dla niego to nie była tylko pusta deklaracja. To ciepło zalewające go od środka za każdym razem kiedy był ze Stephanem, od jakiegoś czasu uderzało go ze zdwojona siłą. Zaczynał się obawiać tego przywiązania. Wręcz zaczynało go ono przerażać.

-A tobie co? Jak nie Stephan, to teraz ty jakiś przymulony jesteś. Wy coś bierzecie w tym waszym pokoju?- Markus nie mógł się powstrzymać od komentarza, kiedy Andreas podczas kolacji wylał na siebie sok pomidorowy.

-Nie ma pojęcia o czym mówisz. A teraz wybacz, ale idę się przebrać. Wyglądam jakbym dostał okresu.

-I zachowujesz się jakbyś go miał- krzyknął Markus na całą restaurację.

-Jezus Maria co ci się stało?! Boże ty krwawisz!- Stephan o mały włos nie dostał zawału, kiedy zobaczył strużkę czerwonego płynu ściekającą z rąk Andreasa i wielką plamę na białej koszulce Adidasa.

-Nie krwawię! Oblałem się sokiem, spokojnie. Wszystko jest w porządku, histeryku.

-Ale mnie wystraszyłeś!- powiedział i z otwartej dłoni uderzył Andreasa w ramię.

-Ała! Zaraz naprawdę zaleje się krwią. A teraz daj mi jakąś inną koszulkę z szafy. Ja idę do łazienki zmyć z siebie to dziadostwo.

Stephan zrobił to, o co poprosił go Andreas. Wprawdzie nie od razu, bo chwilę spędził nad wyborem koszulki. Wszystkie miały taki sam nadruk, ale ważny był odcień.

-Powieszę ci na klamce- powiedział przez drzwi.

-Wejdź po prostu.

Andreas stał przy umywalce i namaczał swoją poplamioną koszulkę.

-Dasz mi ten t-shirt czy będziesz tak stał i się gapił na tą bliznę po wyrostku?- zapytał w końcu Andreas, kiedy zauważył, że Stephan nie odrywa wzroku od jego brzucha.

-Jaka blizna?- zapytał Stephan, kiedy wreszcie się otrząsnął.

-No ta- Andreas pokazał palcem na małą, ciemną plamę na skórze.

-Nie zauważyłem jej nawet.

-To czemu się tak na mnie gapiłeś?- Andreas zmarszczył brwi, a Stephanowi krew uderzyła do głowy. Musiał na szybko wymyślić jakieś "alibi".

-Wydawało mi się, że masz mój pasek. No ale nic, przebieraj się, a ja idę zadzwonić do mamy z życzeniami. Ma dziś urodziny.

Stephan zamknął za sobą drzwi i miał ochotę dać sobie w twarz. Co on wyprawiał? Dlaczego przy Andreasie nie potrafił nad sobą panować? Dlaczego pozwalał emocjom brać nad sobą górę? Miał świadomość tego, że jego uczucia poszły w złym kierunku, ale na to już nic nie mógł poradzić. Mógł tylko to skutecznie ukrywać, ale nie wychodziło mu to.

Zaczął nawet myśleć, że lepiej byłoby gdyby wrócił do swojej mamy. Może takie odcięcie się od tej sytuacji by mu pomogło? W końcu widywałby Andreasa jedynie na treningach, a wtedy i tak jego myśli są skupione na czymś innym.

-Dzwoniłeś do tej mamy?- zapytał Andreas.

-Nie odbiera. Pewnie świętuje z koleżankami z pracy- skłamał.

-Idziemy na spacer?

-A chcesz iść?

-No oczywiście, że chcę. Nawet nie wiesz jak dobrze mi się z tobą rozmawia. A poza tym, to nasze miejsce jest świetne i nie wyobrażam sobie, żebyśmy w któryś dzień tam nie poszli.

-A co z trenerem? Przecież jak nas przyłapie, to pourywa nam głowy.

-Skoro przymyka oko na nocne eskapady Markusa i reszty, to nasz wypad na pewno nie będzie mu przeszkadzał.

I w ten oto sposób, plan Stephana żeby spróbować zapanować nas swoimi emocjami wziął w łeb. Niestety, kiedy Andreas uśmiechał się i patrzył na niego tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczami, on był bezbronny.

Obiecał sobie, że po powrocie do domu będzie próbował znowu.

Brothers...Almost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz