Część 18

501 68 13
                                    

Andreas czuł, że coś jest nie tak. Widział to odsuwanie się Stephana od niego za każdym razem, kiedy ten próbował usiąść w jakiś wygodniejszy sposób. Czuł te napinające się mięśnie, kiedy ich ręce niechcący spotkały się, sięgając po popcorn. Znowu mu nie ufał? Wspominał tą sytuację z Larą? Boże, zbyt długo to trwało. Andreas już prawie o tym zapomniał. Miał nadzieję, że Stephan też, ale jak widać było inaczej. 

-Myślisz, że będzie znośnie na tym naszym zgrupowaniu? Jakoś nie sądzę, żeby to miało wiele wspólnego ze skokami, w końcu ciągną nas do Hiszpanii- Andreas zagadnął Stephana, który nawet nie oderwał wzroku od Rachel, którą akurat pokazali na ekranie- Ej, mówię coś do ciebie- szturchnął go łokciem.

-Co?- Stephan jakby obudził się z letargu.

-Jajco. Ty w ogóle kontaktujesz? Nie wyspałeś się czy jak?

-Trochę. A co do tej Hiszpanii, to podoba mi się ten pomysł. Potrzebuję chyba jakiejś małej odskoczni od tego wszystkiego tutaj...

-Stephan ja cię błagam, powiedz mi co się stało, bo ja już nie wytrzymam. Chodzi o Lare? Ile razy mam cię za to przepraszać? Myślałem, że już jest wszystko w porządku, ale widzę, że nie. 

-Nie chodzi o nią. Ja już nawet o niej nie myślę. 

-No to co? Przecież widzę, że coś cię męczy. Ja wiem, że chciałeś coś sprawdzić i tak dalej, ale ja nie mogę patrzeć jak się czymś zadręczasz. 

-Andi, nie masz się czym przejmować. Jeśli już będzie problem, to to będzie mój problem, a nie twój. Ale miło mi, że się tak o mnie martwisz. W końcu chyba komuś na mnie chociaż trochę zależy- wyraz jego twarzy zdecydowanie złagodniał. 

-Chyba trochę aż za bardzo- wypsnęło się Andreasowi.

-Co mówiłeś? 

-A nic, nic. Cicho, bo ciekawe teraz będzie.

Andreas o mały włos nie zapadł się pod ziemię. Jak mógł powiedzieć to na głos? Chyba zaczynało mu lekko odbijać. 

Tydzień później cała kadra, włącznie z trenerami i technicznymi zebrała się pod siedzibą związku i pakowała swoje bagaże do autokaru, którym mieli pojechać na zgrupowanie do Hiszpanii. 

Kiedy zajęli miejsca i ruszyli, trener zaczął swoje przemówienie, a raczej gadkę umoralniającą. 

-Chyba nie muszę wam przypominać, że to jest wyjazd służbowy i macie się zachowywać jak profesjonaliści? Nie chcę słyszeć o żadnym podpijaniu sobie, popalaniu albo o jakichś dziewczynach w pokojach, jasne? Jesteście kadrą narodową, więc macie godnie reprezentować siebie i swój kraj. A jeśli któremuś wpadnie do łba jakiś kretyński pomysł, to uprzedzam, że do końca wyjazdu, z potem podczas sezonu będzie ze mną w pokoju za karę. Letnie Grand Prix sobie odpuściliśmy wszyscy, ale to nie znaczy, że teraz tutaj będzie panować samowolka. 

Wszyscy oczywiście pokiwali twierdząco głowami, ale nikt nie brał sobie do serca słów trenera. Wszyscy wiedzieli, że za nic w świecie nie wziąłby żadnego z nich do swojego pokoju, bo dostałby szału. 

-Ej chłopaki, znalazłem już klub w pobliżu naszego hotelu- Markus odwrócił się do Andreasa, który siedział za nim i do Richarda, którego głowa wystawała zza blond grzywki Wellingera. 

-Już zaczynasz? Ledwo wyjechaliśmy z miasta, a tobie tylko jedno w głowie. 

-Bo ja w przeciwieństwie do ciebie potrafię się bawić.

-Ktoś coś mówił o zabawie?- Stephan zdjął słuchawki i zaczął przysłuchiwać się rozmowie. 

-No ja mówiłem. Już namierzyłem imprezę, którą moglibyśmy, a nawet powinniśmy zaliczyć. 

-O, to ja się na to piszę! Muszę odreagować.

-I super, mój chłopak- Markus przybił piątkę ze Stephanem, a Andreas był teraz w stu procentach pewien, że problem Stephana jest bardzo poważny, skoro chciał odreagowywać sytuację zapiciem pały z Markusem. 

-A i proszę się już teraz dogadać kto z kim będzie w pokoju- dopowiedział Schuster- Są trzy dwuosobowe, trzy trzyosobowe i jeden czteroosobowy. 

-Zaklepuję dwójkę z Richardem!- krzyknął Markus.

-Teee, chwilunia. Czy ja powiedziałem, że chcę z tobą mieszkać?- odezwał się Freitag.

-A ktoś cię pytał o zdanie w ogóle? 

-Co z nami?- zapytał Andreas Stephana, który dostał mini zawału, kiedy Wellinger użył słowa "nami". 

-W jakim sensie?

-No w sensie pokoju. Jesteśmy razem czy masz mnie już dość?

-Miałem ambitne plany dzielić pokój z trenerem, no ale skoro nalegasz, to litościwie zgodzę się na twoje towarzystwo. 

-Ja mogę być z Karlem, nie ma problemu.

-Nie!- Stephan powiedział to ciut za głośno. Ściągnął tym na siebie uwagę prawie całego autokaru.

-No i kto tu komu teraz okazuje litość, co?- Andreas nie mógł sobie odmówić tej malutkiej złośliwości. 

-Dobra, czyli tak: juniorka numer 312, bliźniaki Cramp 316, alkoholicy i wąsacze 318, Manner i spółka 310... Nie, dość. Nie chce mi się tego dalej czytać. Macie tu listę, karty do pokoi i sami sobie ogarniajcie kto, gdzie i z kim- trenerowi wyraźnie dała się we znaki choroba lokomocyjna, bo jest rozdrażnienie sięgało zenitu. 

-Jak tylko wejdę do pokoju, to idę spać- Stephan ogłosił w windzie. 

-A ja idę na spacer po plaży. Niedługo będzie zachód słońca- Richard chyba był w romantycznym nastroju. 

-O, to ja pójdę z tobą, a Stephan się wyśpi- Andreas podjął tą decyzję w ułamku sekundy.

Stephanowi w momencie odechciało się spać. Jaki spacer? Nie zgadzał się na żaden ich wspólny spacer. Nie mogli spacerować po innych miejscach, tylko musieli akurat razem po plaży? W Hiszpanii było wystarczająco dużo ciekawych rzeczy do oglądania, żeby mogli iść osobno.

Stephan po chwili spoliczkował się w myślach. Co on wyprawiał? Czy naprawdę aż tak wyprowadzało go z równowagi to, że Andreas poświęcał swój czas komuś innemu? Czy to możliwe, że był o to aż tak zazdrosny? Przecież nie miał o co. Richard był tylko przyjacielem z kadry, w dodatku ich wspólnym przyjacielem, więc dlaczego Stephanowi aż tak podnosiło się ciśnienie na samą myśl o tym, że on będzie sam w pokoju, a Andreas z Richardem będą się bawić. 

-Sztywniaki. Ja zamierzam się zabawić i zaszaleć z juniorką- Markus szturchnął Constantina łokciem, na co chłopak tylko sztucznie się uśmiechnął.

-Nie mówiłeś, że lubisz młodszych- Stephan w końcu musiał coś powiedzieć, żeby nie wybuchnąć.

-Nie w ty sensie zabawić, czubku. Całe szczęście, że ty i Andreas jesteście rodziną, bo w przeciwnym wypadku jego mieszkanie z tobą w jednym pokoju, mogłoby się dla niego bardzo przykro skończyć. A pragnę ci przypomnieć, że za takie ekscesy to jest paragraf.

-W tym momencie wspiąłeś się na wyżyny dobrego humoru.

-A ty na wyżyny bycie gburem. Jesteś w Hiszpanii, wyluzuj trochę i zabaw się. Ostatnio zrobiłeś się strasznie marudny i ponury. Co się stało z tym wiecznie uśmiechniętym człowiekiem, co?

Tak, to był dla Stephana najwyższy czas na szczęście. 

Niestety, był pewien problem. 

Czy to co dla niego wydawało się szczęściem faktycznie nim było?

Brothers...Almost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz