3. "a ja jestem nerwowym pomidorem"

2.6K 141 39
                                    

Emerson

- Pomocy! Pomocy!

Słyszałam czyjeś krzyki z oddali, trochę jakby znajome. Nie wiele myśląc udałam się w tamtym kierunku. Wszędzie było ciemno, więc nie byłam w stanie nic zobaczyć. Szłam za głosem. Im byłam bliżej, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że należał do kobiety.

- Halo? - szepnęłam, a wewnątrz mnie rosło coraz większe przerażenie - Jest tu kto?

Nagle wszędzie zrobiło się jasno. Tak jakby ktoś zapalił światło albo noc natychmiast przemieniła się w dzień.
Stałam na środku szpitalnej sali, tyłem do wszystkich łóżek.

- Emerson! - krzyknął kobiecy głos.

Niepewnie postanowiłam się odwrócić. Wtedy ją dostrzegłam. Nie miała już włosów, a jej twarz wyrażała smutek, zmęczenie, panikę.

- Mama? - zapytałam łamiącym głosem.

Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Kate Douglas wyglądała jak bezbronne, małe dziecko, leżąc na szpitalnym łóżku i czekając na śmierć. Dlaczego taki los zawsze spotyka niewinnych ludzi?

- Emerson! - znów krzyknęła, lecz ja nie mogłam się ruszyć z miejsca. Byłam zbyt przerażona.

- Emerson!

- Emerson! - jej głos tak jakby zaczął się zmieniać i.....

- Emerson do cholery! Obudź się! - gwałtownie otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą twarz Graysona.

- J-ja... - nie mogłam wydusić słowa.

- Znów miałaś koszmar? - zapytał jakby od zniechęcenia.

Rozejrzałam się wokół i odetchnęłam z ulgą. Byłam w swojej sypialni. No może nie tak do końca swojej, bo należała również do bruneta.

Dopiero po chwili do mnie dotarło, że śniła mi się mama. Przeszłam do pozycji siedzącej i wzięłam husteczki, które leżały na stoliku nocnym, aby móc otrzeć łzy. Przy okazji spojrzałam jeszcze na telefon i zauważyłam, że dochodzi godzina szósta rano.

- Tak, miałam koszmar - odpowiedziałam, kiedy zaczęłam już dochodzić do siebie.

- Może zacznij brać na to jakieś leki, ponieważ staje się to powoli uciążliwe dla mnie - powiedział mój narzeczony z drugiego końca wielkiego łóżka.

Zazdrościłam każdej dziewczynie, której jak śnił się koszmar, jej facet brał ją w ramiona i pocieszał, aby poczuła się bezpieczniej. Niestety po Graysonie nie mogłam tego oczekiwać. Był tym typem człowieka, który musiał mieć zawsze wszystko idealnie i dopięte na ostatni guzik. Zazwyczaj jego dzień wyglądał tak, że wychodził rano do firmy, następnie wracał i znowu siedział nad papierami z telefonem przy uchu.

Czy jego ciągła nieobecność mi przeszkadzała? Ani trochę. Może jest to trochę niepokojące, ale lubiłam, kiedy rano wychodził i wracał dopiero wieczorem. Wiedziałam wtedy, że mam cały dzień dla siebie i mogę chodzić bez makijażu, w dresach i tańczyć na stole do piosenek Britney Spears. Ale gdyby tylko nasz wielki Pan Kutcher się o tym dowiedział najprawdopodobniej byłabym teraz na jakimś szkoleniu pod tytułem "perfekcyjna narzeczona". Taka prawda.

- Oczywiście - mruknęłam.

- I tak już muszę wstawać i się zbierać, bo za półtorej godziny mam spotkanie z inwestorami - powiedział i dodał po chwili - A Ty odbierz dzisiaj tą suknię.

Hey, let's get married // Hemmings [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz