12. "twierdzisz, że próbuję odbić Ci narzeczoną?"

2K 111 17
                                    

Rozdział nie sprawdzony!

Luke

Szczerze powiem, że ciężko mi idzie okazywanie uczuć. Staram się nie pokazywać swoich słabości i z reguły udaje, iż nic mnie nie rusza. Zawsze uważałem tą cechę charakteru jako jedną z gorszych. Zresztą nie tylko ja, bo Liz też. Raz nawet chciała mnie wysłać do psychologa, ale nie o tym.

Czasem jednak ta wstrętna cecha mogła okazać się przydatna. Zwłaszcza wtedy, kiedy przyjeżdżasz do szpitala do roztrzęsionej dziewczyny która skrycie Ci się podoba, a po chwili zjawia się jej narzeczony. Tak, właśnie to mi się teraz przydarzyło.

Siedziałem na plastikowym krześle, strasznie niewygodnym swoją drogą, patrząc na ciemnowłosego mężczyznę. Ze wszystkich sił starałem się nie zwracać uwagi na to jak obejmuję brunetke i próbuję ją pocieszyć, co kompletnie mu nie wychodziło. Chyba dopiero w momencie w którym pojawił się za moimi plecami uświadomiłem sobie jedną, bardzo ważną rzecz. Emerson Douglas mi się podoba. Nie mogłem znieść widoku jak dziewczyna wpada w ramiona tego dupka.

- No więc... - zaczął Grayson, prostując się na krześle naprzeciwko - Jesteście znajomymi? Nigdy wcześniej o Tobie nie słyszałem, Luke.

- Poznaliśmy się dopiero niedawno - wzruszyłem ramionami, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie. Chociaż w tej chwili naprawdę chciałem pokazać swoje emocje. Niekoniecznie te pozytywne.

- A gdzie jeśli mogę wiedzieć?

Nie, nie możesz - pomyślałem, lecz nie powiedziałem tego na głos.
Spojrzałem na Emerson, mając nadzieję, że to ona się odezwie.

- Luke jest moim przyjacielem i ja ich ze sobą zapoznałam - wtrąciła Diana, która siedziała obok mnie.

Nie do końca rozumiałem po co ta cała szopka. Dlaczego dziewczyny nie chcą mu powiedzieć jak poznaliśmy się naprawdę? Rozumiem, Grayson to niezły dupek, ale chyba nie zrobiłby awantury o to, że jego przyszła żona kumpluje się z gościem, który pomagał jej dobrać suknię na ślub. Ich ślub. Chociaż teraz jak o tym myślę, to musi brzmieć nieco dziwnie.

- To bardzo interesujące - mruknął - Emerson, kochanie? - wywróciłem oczami.

Kochanie. Brzmi beznadziejnie z jego ust.

To prawda, byłem zazdrosny chyba jak nigdy dotąd. Mimo, że nie powinienem. Mnie i Emerson nie łączyło nic szczególnego po za tym, że spotkaliśmy się kilka razy jako dobrzy znajomi. I oczywiście nie licząc tego, że brunetka zwierzyła mi się ze swoich problemów, płacząc na ramieniu.

- Tak? - zapytała zachrypniętym głosem. Oczy miała czerwone i spuchnięte od płaczu, ale mimo tego dalej wyglądała...ładnie. Tak, ładnie.

- Skoro Luke jest Twoim znajomym - spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Miałem wrażenie, iż ten uśmiech był przepełniony nienawiścią - Może zaprosimy go na nasze wesele?

- Słucham? - zapytałem, unosząc brwi. Spodziewałbym się wszystkiego, ale na pewno nie tego.

- To będzie dla nas czysta przyjemność - powiedział, a w jego głosie zabrzmiała lekka nuta szyderstwa - Zresztą i tak chciałabym Cię lepiej poznać. Wiesz, lepiej wiedzieć z kim zadaję się moja partnerka.

- Nie sądzę, aby to... - zaczęła Emerson, lecz natychmiast jej przerwałem.

- Twierdzisz, że próbuję odbić Ci narzeczoną? - prychnąłem pod nosem i pokręciłem głową.

- Nigdy nic nie wiadomo - puścił mi oczko.

Grayson czuł się zagrożony. Miał świadomość tego, iż mogę łatwo zdobyć serce Emerson, ale starał się grać pewnego siebie. Próbował pokazać mi kto tu tak naprawdę rządzi, co było nawet trochę zabawne.

Hey, let's get married // Hemmings [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz