7. "chyba jestem w..."

2.3K 120 15
                                    

Emerson

- Do zobaczenia - uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi za moim narzeczonym, który własnie wyszedł do pracy.

Dziś wstałam wyjątkowo wcześnie, ale tylko dlatego, że za jakieś dwie godziny miał przyjść do mnie mój tata. Chciałam upiec dla niego szarlotkę, ponieważ wiedziałam jak bardzo ją uwielbia. Starałam się nie myśleć o tym, iż przychodzi do mnie tylko po to, by pogadać o ślubie. Marzyłam żebyśmy pogadali jak ojciec z córką o różnych przyziemnych sprawach, a nie tylko o Graysonie i weselu, które miało się odbyć już za dwa miesiące.

Wróciłam do sypialni, aby się ubrać. Postawiłam na białą koszulę i włożyłam ją do dżinsów z wysokim stanem. Następnie spięłam włosy w luźnego warkocza, decydując się pozostać bez makijażu. Nigdy specjalnie się nie malowałam w porównaniu do Diany, która ciągle chodziła na różne kursy i próbowała mnie również do tego przekonać. Ja jednak zamiast wydawać pieniądze na kosmetyki o wiele bardziej wolałam kupić sobie jakiś szkicownik i dobre ołówki. Jeszcze za czasów liceum uczęszczałam do kółka artystycznego, ale w momencie gdy mama umarła odpuściłam to sobie. Lecz ostatnio moja stara pasja do mnie powróciła i na nowo zaczęłam rysować. Mimo, że Grayson za bardzo tego nie pochwalał i powiedział mi, abym zajęła się czymś bardziej pożytecznym.

Zeszłam na dół do kuchni i wzięłam się za pieczenie. Włączyłam sobie na telefonie playlistę Abby i śpiewając "when all is said and done ", zaczęłam przygotowywać produkty. Wszystko było w porządku do czasu, gdy nie zaczęłam coraz bardziej wsłuchiwać się w tekst i jego znaczenie.

"Standing calmly at the crossroads,no desire to run
There's no hurry any more when all is said and done"

"Stojąc spokojnie na rozstaju dróg, bez chęci do biegu. Nie ma więcej pośpiechu kiedy wszystko zostało powiedziane i zrobione"

Dotarło do mnie w jakiej sytuacji się znalazłam. Lada moment miałam poślubić mężczyznę, którego tak naprawdę nie do końca znałam i nigdy nie kochałam. Chciałam tylko i wyłącznie uszczęśliwić mojego ojca. Pragnęłam, aby był ze mnie dumny. Miałam nadzieję, że kiedy wyjdę za Graysona moja relację z Richardem wreszcie się poprawią. Co prawda teraz odwiedzał mnie coraz częściej, lecz jestem pewna, że to tylko dlatego, żeby podlizać się całej rodzinie Kutcher.

Usiadłam na krześle i wyłączyłam muzykę, próbując pozbierać myśli. Wtedy przypomniały mi się słowa blondyna o niebieskich oczach.

"Ja byłem jeszcze niewyrośniętym dzieciakiem, kiedy to się wydarzyło, ale Ty jesteś już dorosłą i odpowiedzialną kobietą, więc nikt nie może decydować za Ciebie. Nawet Twój tata, który grozi wydziedziczeniem"

Wiedziałam, że mówiąc to kilka dni temu miał dużo racji. Tylko czy nie było już za późno? Wszystko było niemalże gotowe. Ciotka Graysona leciała specjalnie z Hiszpanii, żeby móc uczestniczyć w uroczystości. Jak potem miałabym się wytłumaczyć, między innymi, babci Nicole?

Z zamysłu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Prędko wstałam i poszłam otworzyć.

- Tata? - zdziwiłam się, ponieważ miał przyjść o wiele później - Co tak wcześnie?

- Och, potem mam jeszcze dużo spraw do załatwienia, więc pomyślałem, że przyjdę teraz - wpuściłam go do środka i zaproponowałam, aby usiadł w salonie. W mojej kuchni panował bałagan, a ja byłam nieco zawiedziona tym, iż nie zdążyłam zrobić ciasta.

- Napijesz się czegoś? - zapytałam.

- Poproszę wodę - powiedział, siadając na kanapie.

Po chwili wróciłam z dwoma szklankami wody, które postawiłam na stoliku kawowym.

- Więc co tam u Ciebie? - zadałam pytanie, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Wszystko było by w porządku, gdyby nie to, że dwa dni temu Grayson zadzwonił do mnie i..... - przerwał swoją wypowiedź i napił się wody, a mi natychmiast zrzędła mina.

Od razu zauważyłam jego zły nastój i nieco mnie to zaniepokoiło. Jednak jak mogłam się domyślić, ledwo wszedł do środka i już zaczął temat mojego narzeczonego.

Co on w nim do cholery takiego widział? Ach, tak pieniądze i awans w pracy.

- Mógłbyś dokończyć? Nie bardzo wiem o co chodzi - zmarszczyłam brwi.

- Powiedział mi o swoich obawach.

- Jakich obawach? Nie rozumiem... - Richard potrafił mnie nieraz nieźle czymś zaskoczyć i to właśnie zrobił w tym momencie

- Nie jest pewny czy szczerze go kochasz.

Zachłysnęłam się wodą, którą aktualnie piłam. Grayson był dupkiem, ale był też bardzo spostrzegawczy i na pewno zauważył mój grymas na twarzy, kiedy zaczynał się temat ślubnych przygotowań.

- Ja... - chciałam coś powiedzieć, jednak nie było mi to dane.

- Emerson, musisz mu pokazać, że się myli - powiedział i wyprostował się na kanapie - Dlatego skontaktowałem się z jego rodzicami i razem ustaliliśmy, iż potrzebujecie trochę odpoczynku od tego całego zamieszania z weselem.

- I co w związku z tym?

- Zarezerwowaliśmy Wam lot i hotel w Bangkoku - uśmiechnął się dumnie - Spędzicie tam razem tydzień.

- Co?! - omal nie krzyknęłam - Chyba żartujesz sobie ze mnie.

- Nic z tych rzeczy - pokiwał przecząco głową.

- A co z Graysonem? Przecież sam ostatnio mówił, że ma dużo pracy teraz w firmie - próbowałam jakoś się wykręcić od tego absurdalnego pomysłu.

- Spokojnie on o wszystkim wie.

- Jak to? Ale ja....nie mogę lecieć - z nerwów zaczęłam tupać nogą. Musiałam na szybko wymyślić jakąś wymówkę.

Nie wyobrażałam sobie tego, iż ja i Grayson mielibyśmy razem spędzić tydzień tak daleko od Los Angeles. Jakim cudem nasi rodzice wpadli na coś takiego?

- Ponieważ? - zapytał - Przecież to doskonała okazja, żeby się nieco odstresować przed ślubem - wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.

- Bo..ja...

"Emerson, wymyśl coś" - cały czas powtarzał głos w mojej głowie.

- Chyba jestem w ciąży - wypaliłam i momentalnie pożałowałam tych słów.

Wtedy nie zdawałam sobie sprawy ile to jedno zdanie pociągnie za sobą konsekwencji.

-------

W tym rozdziale niestety Luke się nie pojawia, ale obiecuję, że w następnym będzie go dużo wraz z Emerson :-)

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze ❤️

Hey, let's get married // Hemmings [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz