15. "sztywny jak mokre gacie na mrozie"

2K 114 6
                                    

Emerson

W życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment w którym zastanawia się czy to już koniec. 

Koniec szkoły.

Koniec przyjaźni.

W moim przypadku był to niestety koniec związku. 

Poczułam jak robię się cała czerwona na twarzy i mogę się założyć, że z moich oczu można było wyczytać strach, lęk. Zresztą nie tylko z moich, bo niebieskie oczy Luke'a wyrażały dokładnie to samo. W duchu przeklinałam wszystko i wszystkich. Miałam za złe Grayson'owi, iż zaprosił blondyna do naszego domu. Tym bardziej byłam wściekła na Luke', że mnie pocałował. Ale najbardziej obwiniałam siebie. Zamiast odwzajemniać pocałunek mogłam po prostu go od siebie odepchnąć i wyprosić. Lecz nie potrafiłam. Luke miał w sobie coś co mnie do niego ciągnęło. 

- Grayson to... - zaczęłam, ale sama nie wiedziałam co mogłabym mu powiedzieć. Zachowałam się wobec niego jak ostatnia świnia i byłam tego w pełni świadoma.

- Wiedziałem - prychnął, krzyżując ręce na piersi - Jak tylko zobaczyłem Cię z nim w szpitalu.

- Prz-epraszam - szepnęłam i otarłam łzy cieknące po policzkach.

- Wynoś się! - uniósł głos - Razem ze swoim kochasiem.

- Nic do niego nie czuję! - krzyknęłam zdesperowana. 

Czy naprawdę nic nie czułam do Luke'a? W tej chwili nie miałam czasu ani siły się nad tym zastanawiać. Spojrzałam tylko na niego przelotnie. Stał z miną zbitego psa. Zastanawiało mnie czy moje słowa go zabolały. 

- Ciekawe....powiedz, ile to już trwa? - zapytał ciemnowłosy z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

- Nic między nami nie ma. Tylko ten jeden pocałunek  - wtrącił Luke.

Zaśmiałam się gorzko w duchu. Tylko ten jeden pocałunek. Chciałabym, żeby tak było. Niestety posunęłam się za daleko i chyba dopiero teraz zaczynało to do mnie docierać. Czy to możliwe, abym przez cały ten czas sama siebie oszukiwała? Próbowała sobie w mówić, iż między nami nie ma żadnej chemii? Dużo pytań, mało odpowiedzi.

- Zamknij się, albo obiję Ci tę krzywą mordę - warknął Grayson.

Modliłam się w duchu, żeby Luke nie powiedział czegoś co by totalnie rozwścieczyło bruneta. Nie chciałam, aby doszło do bijatyki, która mogłaby mieć potem duże konsekwencję. 

- Wychodzę. Jak wrócę ma Was tu nie być - powiedział mój były narzeczony - Spakuj swoje rzeczy, bo nie chcę Cię tu dłużej widzieć.

- A co ze ślubem? - zapytałam łamiącym głosem.

- Odwołam całe wydarzenie - zaczął iść w stronę wyjścia, lecz w ostatniej chwili odwrócił się i powiedział z najbardziej szyderczym uśmieszkiem jaki kiedykolwiek widziałam - Byłoby bardzo przykro, gdyby twój tatuś stracił pracę w mojej firmie - po tych słowach wyszedł trzaskając drzwiami.

Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach, nie mogłam wytrzymać i znów się rozpłakałam. Poczułam jak ktoś siada obok mnie.

- Spierdoliłeś mi życie - szepnęłam. 

-  Wydaję mi się, że Grayson zrobił to wcześniej - mruknął - To nie facet dla Ciebie.

- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytałam i zaśmiałam się gorzko.

- Może dlatego, iż dużo mi o nim opowiadałaś? Poza tym zdążyłem go już trochę poznać. Jest sztywny jak mokre gacie na mrozie. 

- Co to jest za porównanie? - spojrzałam na blondyna, a on objął mnie ramieniem. Chyba nie powinnam mu na to pozwalać, lecz emocję wzięły górę.

- Nie wiem, ale wywołało uśmiech na Twojej twarzy - wzruszył ramionami, po czym spoważniał - Przepraszam za to co się wydarzyło. Powinienem był przemyśleć co robię.

- Ja też nie jestem bez winny - westchnęłam - Muszę się pakować - odsunęłam się od Luke'a i wstałam.

- Gdzie się zatrzymasz? - zapytał, robiąc to samo co ja.

- Nie wiem, tata nie będzie chciał mnie znać, a więc zostaję mi tylko Diana. 

Przed moimi oczami ukazał się przerażający obraz. Jestem bez pracy, średnio mam się gdzie podziać, najprawdopodobniej straciłam ojca wraz z narzeczonym, który i tak był beznadziejny. W mojej głowie nasuwało mi się pytanie. Jak teraz będzie wyglądać moje życie? Za co będę żyć? Mówiłam to już wcześniej, ale dużo pytań, mało odpowiedzi. 

- Jakby co to....zawsze możesz przyjść do mnie po pomoc - zaproponował, trochę niepewnie.

- Dziękuję. Myślę, że powinieneś już pójść. Chcę zostać sama - nagle między nami zrobiło się niezręcznie. Luke tylko kiwnął głową i rzucił szybkie "pa", po czym się ulotnił. 

Udałam się do sypialni, wyjęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Spojrzałam na nasze wspólne zdjęcie na szafce nocnej i znów poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy, a przecież to nie ja zostałam zdradzona. Wina leżała wyłącznie po mojej stronie. Fakt, Grayson nie był idealny, lecz nigdy nie zrobił czegoś, aż tak okropnego. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Przypomniała mi się moja mama. Zawsze powtarzała, że wierność i zaufanie są podstawą zdrowego związku. U nas, jednak nie było wierności jak i zaufania. Od kilku tygodni miałam wrażenie, iż on i jego sekretarka mają jakiś romans. Nigdy go o to nie zapytałam i szczerze mówiąc to trochę żałuję, ale pewnie i tak by się nie przyznał. I tu pojawiały się kolejne pytania. Czy gdyby Grayson nie nakrył mnie z Lukiem powiedziałabym mu prawdę? Przyznała się do zdrady? Czy brnęłabym w dalszy romans z blondynem, a potem drugiemu przyrzekała miłość i wierność na ślubnym kobiercu?

Chcąc pozbyć się natrętnych myśli wybrałam numer do przyjaciółki. 

Jeden sygnał.

Drugi.

Trzeci.

Poczta głosowa.

Zadzwoniłam po raz kolejny, to samo. Westchnęłam, a łzy znów napłynęły mi do oczu. Wiedziałam, iż brunet za chwilę wróci i nie mam za wiele czasu. Nie miałam ochoty na kolejną konfrontację z nim. Nie wiedząc co mam zrobić wybrałam numer do osoby, która najbardziej namieszała w moim życiu. Nie minęły nawet dwie sekundy, a on już odebrał.

- Halo? Co się dzieję? - usłyszałam w słuchawce zachrypnięty głos - Ty kurwo! Patrz z czego żyjesz! 

- Przeszkadzam? - zapytałam i usiadłam na łóżku. 

- Przepraszam, po prostu ten stary rupieć wszedł mi prosto pod koła - westchnął - Wracając, ledwo od Ciebie wyszedłem, a tu już dostaję telefon. Coś się stało?

- Luke, przenocujesz mnie?

------

Rozdział wyjątkowo krótki, ale jutrzejszy będzie nieco dłuższy.

Przy okazji Wam powiem, że zbliżamy się ku końcowi....

Hey, let's get married // Hemmings [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz