- Marinette! Jak tam po wakacjach? - spytała się Vanessa. Dopiero co wróciła z Majorki i była cała opalona na brązowo. Dodatkowo włosy jej ślicznie się rozjaśniły od słońca, więc nie mogłam się na nią napatrzeć.
Siedziałyśmy na winklu w przerwie przed algebrą, bo dziewczyna wpadła w ten niewdzięczny nałóg jakim było palenie papierosów.
- No ujdzie. Już się nie mogę doczekać nauki do egzaminów. Wiesz ostatnia klasa i takie tam. ZA BA WA. - dziewczyna podniosła brwi na moje słowa.
- Boisz się nauki? Ty nasz klasowy kujonku? - o tak. Zaczęłam się uczyć żeby zapomnieć o wydarzeniach które miały miejsce w Paryżu i tak zostało do dzisiaj.
- No co ja Ci mogę powiedzieć. Ostatnia klasa przed nami, a potem studia. Boję się tego. Tym bardziej, że nie mam pojęcia na co iść. - Nie miałam pojęcia co zrobić z moją przyszłością. Zawsze wiązałam swoje plany z projektowaniem, ale po powrocie z Anglii zostawiłam te marzenie dawno za sobą. Dlatego nie wiedziałam na jakie studia iść.
- Masz jeszcze dużo czasu. Znaczy nie tak dużo, ale jednak. - Vanessa zgasiła papierosa i ruszyłyśmy w stronę klasy od algebry. - Gdzie zgubiłaś Adriena? Czemu go dzisiaj w szkole nie ma? - na słowa dziewczyny zaśmiałam się.
- A załatwia coś tam z autem. Ktoś mu rozwalił reflektor. A potem ma sesje, więc i tak by go nie było.
- Ktoś mu rozwalił reflektor? - Vanessa skupiła się na pierwszej części informacji. - Ktoś czyli ty? - uniosła brew. Na jej słowa zaśmiałam się. Nie dziwię się w sumie czemu mnie podejrzewała.
- Nie. Niestety tym razem to nie ja. Jakiś idiota wjechał w niego na światłach. - Patrzyłam jak dziewczyna zaciąga się, a następnie gasi papierosa butem. - Laska... Czemu palisz? Nie masz co robić z pieniędzmi? Ja przyjmę każdą gotówkę chętnie. - Vanessa zaśmiała się na moje słowa, ale nic nie odpowiedziała. Skierowała się tylko w stronę wejścia do szkoły, a ja niestety za nią.
***
- Witajcie młode damy na pierwszych zajęciach ze sportu w nowym roku szkolnym! - zagrzmiał nad nami głos nauczycielki od wf-u. Pani Swan była dosyć... specyficzna. Tak to odpowiednie słowo było do określenia jej. - W tym roku szkolnym skupimy się na hokeju na trawie. Jak zrobi się zimniej przeniesiemy się na halę, ale tak to cały rok skupimy się właśnie na tym na trawie. - Jęknęłam na słowa nauczycielki. Nie lubię sportów, w których się biega. Patrząc na twarze innych dziewczyn z klasy, były chyba tego samego zdania. Tylko na jednej twarzy gościł zwycięski uśmiech. Kelsey...
- Zróbcie sobie rozgrzewkę i rozciągnijcie się. Potem dobierzcie się w pary. - oznajmiła Swan i udała się w stronę magazynu.
- Co masz taką minę? - Vanessa sprowadziła mnie na ziemie z myśli o ucieczce na Karaiby na cały rok szkolny.
- No, bo będziemy biegać ciągle. I do tego machać rękami! Jednocześnie, rozumiesz?! - od biegania i jednoczesnego mówienia dostałam zadyszki. - Dziewczyna podniosła brew na moje słowa.
- Czy ty przypadkiem nie byłaś cheerlederką w starej szkole? - Westchnęłam i powiedziałam, że moje treningi były bardziej siłowe i wiadomo akrobatyczne, niż biegowe.
Nienawidziłam biegać. Serio, jeżeli bym miała do wyboru biegać, a wypić szklankę ketchupu, wybrałabym ketchup. W sumie jego też nie lubiłam, ale wolałam go od biegania. Przypomniałam sobie, jak Adrien postanowił mnie wyrwać na bieganie o 6 rano. Dobiegłam z nim do pasów drogowych. One są naprzeciwko mojego domu.
Po męczącej rozgrzewce i przyjemnym rozciąganiu, pani Swan zaczęła nam pokazywać jak się strzela z forhendu, bekhendu i innych takich. Finalnie stałyśmy parami naprzeciwko siebie i próbowałyśmy trafić w piłkę. Jedyną osobą, której się to udawało i to tylko, dlatego że grała w drużynie, była Kelsey.
Oparłam się o kij, by chwilę odpocząć.
- Czy ona musi być we wszystkim dobra? - zapytałam się podchodzącej do mnie Vanessy. Ta uśmiechnęła się drwiąco.
- Ty jesteś z chłopakiem z którym ona by chciała być. - Na jej słowa uśmiechnęłam się zwycięsko. Tak szybko, jak mi się ten uśmiech pojawił, tak szybko zniknął. Niewyobrażalny ból rozlał się po mojej lewej kostce. Łzy stanęły mi w oczach, a sama upadłam na prawe kolano.
Nauczycielka widząc że niemal ryczę na trawie podbiegła do mnie z apteczką.
- Marinette co ci się stało? Spytała przejęta i zaczęła pryskać mi po kostce suchym lodem. O jeżu, jak ja nie lubiłam jego zapachu.
- To moja wina proszę pani. Źle wymierzyłam i trafiło w nią. - powiedziała z udawaną skruchą Kelsey. Skąd wiedziałam, że udawaną? Bo, gdy nauczycielka mówiła mi, że przez tydzień mam leżeć w łóżku z lodem na kostce, ta żmija uśmiechała się do mnie z satysfakcją.
- Może ktoś po ciebie przyjechać Cheng? - ahh. Ta troska o ucznia.
- Zamówię taksówkę. - Powiedziałam zmęczona pierwszym dniem w szkole.
- Dobrze, Bell odprowadź ją. - Nasza wychowawczyni nie umie inaczej, jak po nazwisku.
***
- Popatrz na to z drugiej strony. Będziesz miała cały tydzień wolnego. - Próbowała mnie przyjaciółka pocieszyć. Nie chciałam już mówić, że leżenie w łóżku przez tydzień nie jest, aż tak fajne. Nie mówiąc o tym, że kostka mnie będzie boleć, przyjaciele i chłopak będą w szkole, a tato we Francji na jakiś tam targach.
- Gdzie ta taksówka? - usłyszałam poirytowany głos Bell. Westchnęłam słysząc głos Kelsey.
- Laska nikt cię tutaj nie trzyma. Nie wiem po co z nami poszłaś, tym bardziej, że to wszystko twoja wina. - wolałam nie mówić jej, że jeszcze nie zamówiłam taksówki.
- Wood mi kazała. Głucha byłaś, jak to mówiła? A może nic nie dociera do twojego pustego łba? - Zagryzłam zęby na jej słowa.
Jeden.. - zabiję ją.
Dwa.. - nie mogę jej zabić przecież.
Trzy.. - muszę zamówić w końcu tą taksówkę.
Cztery.. - a może zepchnąć ją ze schodów? Kelsey, nie taksówkę.
- Wypierdalaj stąd. Ja z nią poczekam. - powiedziała Vanessa do Bell, a ta odwróciła się na pięcie poszła najprawdopodobniej na lekcje. - Miałaś minę, jakbyś zastanawiała, czy bardziej bolesne będzie oskórowanie łyżką, czy wrzucenie do gorącego ołowiu. - prychnęłam tylko na jej słowa i zwróciłam uwagę na samochód podjeżdżający pod szkołę.
Z nieśmiertelnego Astona wyszedł Adrien i ruszył w naszą stronę. Ubrany był standardowo czyli czarne spodnie biała koszulka. Mimo to rozpływałam się, gdy na niego patrzyłam.
- A co to za wagary? - uśmiechnął się drwiąco. - Myślę, że istnieją lepsze miejsca na takie rzeczy, niż schody szkoły. W końcu łatwo tu o przypał. - Chłopak przywitał się z Vanessą i oparł o barierki schodów.
- To ty nie wiesz, że pod latarnią najciemniej? A tak serio to stłukłam sobie kostkę na hokeju. - Blondyn podniósł brwi. - Znaczy Kelsey walnęła mnie piłką. - na moje słowa Adrien zacisnął szczękę - No już nie miej takiej miny. Możesz mnie zabrać do domu, jak ci się nie chce iść na tą jedną ostatnią lekcję. - wyciągnęłam w jego stronę ręce, a chłopak kręcąc oczami wziął mnie na ręce.
- Też muszę sobie znaleźć takiego murzyna. - mruknęła do siebie Vanessa i pomachała nam na pożegnanie. Zaśmiałam się na jej słowa i przytuliłam do chłopaka.
Boże jak on wspaniale pachniał. Miętą i swoimi perfumami. Ale miętą to zawsze. Niezależnie od pory dnia i nocy.
Sięgnęłam do tylnej kieszeni jego spodni i wyciągnęłam kluczyki do auta. Odblokowałam zamki, a chłopak umieścił mnie na miejscu pasażera. Gdy się pochylał nie mogłam się powstrzymać i go pocałowałam. Mruknął na mój gest, ale odsunął się.
- Proszę o opanowanie swoich zachowań seksualnych. - Okrążył auto i wsiadł na miejsce kierowcy. - Tym bardziej, że ja nie będę mógł powstrzymać swoich, gdy jesteś tak ubrana.
CZYTASZ
Miraculous |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3
FanfictionMarinette wyjeżdża na dwa lata do Anglii. Co się stanie gdy wróci? Czy dalej będzie coś czuła do Adriena? Co się wydarzyło w Wielkiej Brytanii, że Marinette aż tak się zmieniła? Fragment: - Mam tylko jeszcze jedno pytanie. Wtedy co wyjechałaś i nie...