2. Rozdział 13

1.8K 131 75
                                    

- Hej możemy pogadać? - usłyszałam za sobą i zostałam złapana za ramię. Spojrzałam na chłopaka i co, jak co jego to się nie spodziewałam. Zmierzyłam go wzrokiem.

- Idźcie, dogonię was. - powiedziałam do przyjaciół. Wpatrywałam się w wysokiego blondyna z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Do tego błękitne spojrzenie, które aktualnie znajdowało się na mojej twarzy. Ubrany w zwykle jeansy i bluzę drużyny szkolnej. Żywy Zac Efron we własnej osobie. A nie, to był tylko Todd Frankley.

- Czego potrzebujesz ode mnie? - oparłam się ramieniem o ścianę. Już raz próbował mnie zagadać, gdy zaczęłam chodzić tutaj do szkoły, ale Kelsey szybko wybiła mu ten pomysł z głowy.

- Słyszałem, że zerwaliście z Adrienem. - Na jego słowa twarz mi stężała. Nie zamierzałam z nim o tym rozmawiać. Tym bardziej, że mieliśmy kontakt z trzeci raz w życiu. - Spokojnie. Ja też ostatnio przeżyłem rozstanie. - Ah, no tak. Przecież nie był już z Kelsey. Jak widać złamane serca to gorący temat szkolnych plotek.

- Tak, to prawda i co w związku z tym? - zapytałam trochę obcesowo.

- Poszłabyś może ze mną na kawę? - spytał prosto z mostu i zaświecił zębami, przy okazji zakładając mi moje włosy za ucho. Już chciałam się odsunąć od niego, gdy przerwał nam wkurzony głos.

- A może ty byś zabrał swoje pieprzone łapy? - Adrien stał za mną ze złością wypisaną na twarzy. Patrzyłam na niego z niedowierzeniem. Byłam pewna, że nie było go w szkole, bo na przerwach nigdzie go nie widziałam. - Spierdalaj stąd. - warknął chłopak do Todda. Ten spojrzał na mnie krótko i odwrócił się.

- Napisz do mnie Mari, gdy się zdecydujesz. - Powiedział i poszedł.

- Co ty do cholery robisz? - odwróciłam się w stronę Adriena. - Za kogo ty się uważasz? - fuknęłam.
Blondyn przez chwilę milczał, jednocześnie mierząc mnie wzrokiem.

- Serio myślałaś, że pozwolę ci się umówić z jakimś dupkiem? - jego spojrzenie zderzyło się z moim. Zauważyłam w nim zmęczenie wymieszane ze złością. Jeżeli on był zły to ja byłam w czystej furii.

- Pozwolisz? - zaśmiałam się sucho. - Ty nie możesz mi niczego zakazać. Nie masz już żadnego prawa do tego. Nie żebyś wcześniej miał.

- Serio chcesz zakończyć to co między nami jest przez Caroline? - Czy ja wyglądałam na idiotkę? Nigdy nie wybaczyłabym zdrady. I on to doskonale wiedział.

- Nie zakończyłam tego przez Caroline, tylko przez ciebie dupku. - założyłam ręce na piersi. - Więc odwal się ode mnie i nie mów mi z kim mogę, a z kim nie mogę się umawiać. Ty jakoś nie trzymałeś się jednej dziewczyny. A ja przynajmniej spotykam się z kimś, nie będąc jednocześnie w związku. - warknęłam.

Rysy Adriena napinały się z każdym moim słowem.

- Z nikim się nie umawiam poza tobą, i ty do kurwy nędzy nie będziesz się umawiać. - nachylił się nade mną. Widziałam jego wkurzone zielone oczy, które patrzyły się na moje usta.Tak bardzo znajomy wzrok. Jednocześnie obudził się we mnie również znajomy ból. Przybliżyłam swoją twarz do twarzy chłopaka.

- Nie. To ty nie będziesz mi mówił co mam robić. - powiedziałam cicho i się odwróciłam. Jednocześnie zadzwonił dzwonek, więc poszłam szybkim krokiem na lekcje.

Wiedziałam, że Adrien mnie nie zatrzyma, choć po cichu liczyłam na to.

Serce jest głupie, dlatego nie zamierzałam się go słuchać i napisałam szybko na messengerze do Todda.

Todd Frankley:

18 Stb, koło West Side Parku?

***

Na przerwie na lunch siedziałam z Louisem i Olivią na stołówce. Dziewczyna opowiadała właśnie o swoich planowanych urodzinach, a ja spisywałam matematykę. Standardzik.

- A więc starzy wybywają i zostawiają mi całą chatę. Sąsiedzi już wiedzą, więc nie będą mieli problemu. - Ekscytowała się Olivia. - Tę imprezę zapamięta cała szkoła.

Uśmiechnęłam się i narysowałam funkcję kwadratową.

- Ile osób zaprosiłaś? - zapytałam. Wiedziałam, że dziewczyna miała duży dom, ale cała szkoła... To dużo, za dużo osób.

- Ahh, spokojnie. Tylko ostatnie klasy mają wejście. No i kilka pojedynczych osób z młodszych. - dziewczyna spojrzała ponad moim ramieniem i przygarbiła się lekko.

- Marinette! - usłyszałam znienawidzony przez siebie głos.

- Kelsey! - krzyknęłam przesłodzonym tonem. Odwróciłam się do dziewczyny i pytająco podniosłam brew.

- Słyszałam, że umówiłaś się z Toddem! - ciekawe skąd, ale nie wnikałam. - Biedny wie, że nie znajdzie nikogo lepszego ode mnie, więc bierze się za ochłapy. - sugestywnie spojrzała na mnie. - No ale ja nie o tym. - Dziewczyna położyła swoje ręce na swojej krótkiej czarnej spódniczce. - Nie myśl sobie, że jestem gorsza od ciebie. - była, ale nie zamierzałam tego głośno mówić. - Mam randkę z chłopakiem i nie wiem, jak mam się ubrać, więc chciałam żebyś mi powiedziała. - chwilę patrzyłam na dziewczynę i po kilku sekundach nie wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać.

- I ja mam w tym tobie pomóc? Nie obraź się laleczko, ale pomagam ludziom, których lubię. Albo chociaż toleruję. Nie zaliczasz się do ani jednej, ani drugiej grupy. - zaczęłam pakować książki do torebki.

- Oh, ale ty powinnaś najlepiej wiedzieć co powinnam założyć? - udawałam, że ogłuchłam. - W końcu znasz Adriena najdłużej.

Na jej słowa cała zesztywniałam. Przecież to niemożliwe żeby się z nią umówił. Wcześniej gardził nią całym sercem. Ale wcześniej też mówił, że mnie kocha.

Wstałam i stanęłam naprzeciwko dziewczyny. Patrzyła na mnie z satysfakcją wypisaną na twarzy. Wiedziała gdzie mnie uderzyć, żeby mnie zabolało i udało jej się.

- Słuchaj, Adrien ostatnio przerzucił się na dziwkarski styl bycia, więc już wiesz, jak masz się ubrać. - zmierzyłam dziewczynę wzrokiem. Ubrana była w czarną krótką spódnicę i mocno wycięty biały top. Do tego miała czerwone szpilki. Czarne włosy wyprostowywane i opalenizna godna stałej bywalczyni solarium - Właściwie to nie musisz się nawet przebierać. Wpasowujesz się w jego kanon idealnie. - zakpiłam.

- Zazdrościsz mi tego, że wreszcie twój były chłopak poszedł po rozum do głowy i wybrał lepszą opcją!

- Nie laleczko. Bo ja nie jestem żadną opcją, tylko jedynym słusznym wyborem. Jeżeli zamieniam się w opcję to kończę związek. I mój były zabiera się wtedy za gorszy sort. Na przykład ciebie.

Dziewczyna prychnęła, zarzuciła swoimi czarnymi włosami i odeszła. Odwróciłam się w stronę moich przyjaciół, którzy patrzyli na mnie zarówno ze współczuciem, jak i podziwem.

- No co? - zapytałam retorycznie. Nie chciałam ich współczującego spojrzenia. - To kiedy te urodziny?

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz