Patrzyłam z przerażeniem na osobę, która zapukała do okna. Z drugiej strony Louis szybko wypadł z samochodu, pewnie po to by ocenić szkody jakie wyrządziłam.
Powoli otworzyłam okno.- Hej Vanessa. - przywitałam się ze wstydem.
- Marinette? Czy ty... Czy ty właśnie rozwaliłaś mój cudowny samochód?! - wykrzyknęła z przerażeniem. Spojrzałam na jej Mini Coopera na sekundę.
- Ja... Mam nadzieję, że nie. Ale oddam wszystko co do centa! - powiedziałam zakłopotana. Blondynka ze strachem wypisanym na twarzy podeszła do swojego samochodu i zaczęła oglądać go z każdej strony. Wyszłam na trzęsących się nogach z samochodu, ignorując korek robiący się za nami. To był Nowy Jork. Korki były codziennością.
- Dobra chyba nic poważnego się nie stało. Zderzak się tylko lekko poluzował. - powiedział Louis czym mnie lekko uspokoił.
- Vanessa, tak bardzo cię przepraszam. Nie chciałam ci niszczyć auta! - zaczęłam mówić do przyjaciółki.
- Uspokój się. Masz szczęście, że nic wielkiego się nie stało. Mój tato i tak wykupił mi ubezpieczenie, więc podejrzewam, że to pokryje koszty tej... szkody. - powiedziała rozbawiona. Uśmiechnęłam się lekko, gdy ta radośnie się pożegnała i pognała do swojego samochodu.
- Adrien miał racje. Jestem beznadziejnym kierowcą. - wyjęczałam, gdy usiadłam na miejscu pasażera. Nie było mowy żebym znowu usiadła kiedykolwiek za kierownicą.
- Każdemu się zdarza. Ja pierwszy raz, gdy jechałem to wylądowałem na płocie. - powiedział Louis. - A i tak szybko nie jechałaś, więc nie masz czym się przejmować.
- Nie kłam mnie mój drogi w żywe oczy. Jestem chodzącą katastrofą. - jęczałam dalej nad moją nieudolnością.
W czasie moich lamentów dojechaliśmy pod mój dom. - Dzięki za podwózkę. I jeszcze raz cię przepraszam. Wyślij mi kosztorys szkód.- Uspokój się ślicznotko. Po to kupuje się ubezpieczenia na samochód. - uśmiechnął się szeroko. Odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem i po tym, jak zabrałam swoje rzeczy z tylnego siedzenia ruszyłam do domu.
Zamknęłam za sobą drzwi i odetchnęłam głęboko. Nie było mowy, żebym kiedykolwiek jeszcze prowadziła. Wypisywałam się z tego.
Ruszyłam w stronę kuchni i zobaczyłam, że coś było ugotowane.- Tato?! - zawołałam.
- Już idę! - usłyszałam zza ściany. Zaczęłam robić sobie kawę i gdy tylko mój rodziciel wszedł do kuchni, zaczęłam opowiadać o swoich emocjonujących przeżyciach.
Ten tylko rozbawiony patrzył na mnie, jakby w ogóle nie był zdziwiony. Lekko mnie to zirytowało, bo dobra. Może byłam niezdarna, ale nigdy nie stwarzałam śmiertelnego zagrożenia. Mój wywód przerwał dzwonek do drzwi.- Idź otwórz, a ja obiad nałożę. - powiedział, a ja jak nakazał, tak zrobiłam.
Przez chwilę patrzyłam na osobę, która przyszła i serce lekko mi się ścisnęło.
- Co ty tutaj robisz? - powiedziałam do chłopaka i zmierzyłam go całego. Ubrany cały na czarno w golf i spodnie. I martensy. Które ja też miałam teraz na sobie.
Zauważyłam, że on też mnie lustruje, a na widok moich butów lekko się uśmiechnął. Uśmiech ten jednak szybko znikł, gdy spojrzał mi na twarz.- Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia? - powiedział.
- Jeszcze moja zazdrosna natura nie ochłonęła, więc mam nadzieję, że wiesz, jak wrócić do domu. - Powiedziałam z jadem i zaczęłam zamykać mu drzwi przed nosem.
Niestety Adrien nie był osobą, która szybko odpuszcza i wepchnął się sam do środka.
CZYTASZ
Miraculous |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3
FanficMarinette wyjeżdża na dwa lata do Anglii. Co się stanie gdy wróci? Czy dalej będzie coś czuła do Adriena? Co się wydarzyło w Wielkiej Brytanii, że Marinette aż tak się zmieniła? Fragment: - Mam tylko jeszcze jedno pytanie. Wtedy co wyjechałaś i nie...