2. Rozdział 20

2K 124 88
                                    

Czy dzisiaj był jakiś dzień, w którym każdy miał mnie zaskakiwać swoją obecnością? Patrzyłam na Todda Frankleya, który wyglądałby całkiem znośnie, gdyby nie to, że miał podbite oko, które dopiero teraz zaczęło się goić. Mogłam się tylko domyślać w jakich okolicznościach powstało...

- Myślałaś, że wywiniesz mi się tak łatwo? Ostatnim razem pomógł ci twój chłopaczek, a dzisiaj jesteś już tylko do mojej dyspozycji. - Na jego słowa moje oczy coraz szerzej się otwierały. Opierał się o drzwi, całkowicie blokując mi możliwość ucieczki.

- Czyli to prawda? To ty mi czegoś dosypałeś do drinka? - A ja go przecież broniłam... Nie mogłam uwierzyć w to jaka naiwna byłam. - Ale dlaczego? W jakim celu?

- Dla Kelsey oczywiście. - Chłopak patrzył na mnie z nienawiścią. - Uwierzyłaś w to zerwanie? To była tylko gierka. - Jego słowa wydawały mi się absurdalne. Jaki cel miałaby w tym ta wywłoka, gdyby jej chłopak mnie zgwałcił? - Na początku miały być to tylko zdjęcia ciebie nagiej, rozesłane po całej szkole, ale niestety ten twój pożal się Boże chłopak przerwał nam. Więc skoro nie zdjęcia, to sekstaśma załatwi sprawę. - Na jego słowa ogarnęło mnie przerażenie. To co planowali zrobić było obrzydliwe i nie mogło mi się w głowie zmieścić, jak człowiek drugiemu człowiekowi mógłby coś takiego zrobić. A ja nawet nie mogłam krzyczeć na pomoc, bo muzyka na korytarzu skutecznie by mnie zagłuszyła.

Patrząc na Todda widziałam jednak, że chłopak był zdeterminowany zaimponować Kelsey za wszelką cenę.

- Wiesz, że ona cię wykorzystuje? Nie tak dawno wykorzystała pierwszą lepszą okazję i umówiła się z Adrienem. - Nawiązywałam do spotkania ich w Starbucksie.

- To była tylko motywacja do tego żebym szybciej zajął się robotą. - W tym momencie wiedziałam już, że nie przekonam do niczego chłopaka, tak bardzo był zapatrzony w Kelsey.

Patrzyłam z przerażeniem, jak chłopak wyciąga i nastawia telefon. Zbliżył się do mnie i przerażająco się uśmiechnął.

- Nawet nie wiesz jaką magię można zrobić montażem.

- Wiesz, że Adrien cię zabije? - powoli się cofałam, aż uderzyłam plecami w ścianę. Miałam nadzieję, że mój chłopak zacznie się szybciej, niż później niecierpliwić i że postanowi mnie poszukać.

- Mogę dać sobie podbić drugie oko. - Todd zbliżył się jeszcze bardziej do mnie. Na jego twarzy był szaleńczy uśmiech, a ja byłam coraz bardziej przerażona. - Ale nic już nie będzie w stanie zrobić z wyciekiem filmu. - To powiedziawszy chłopak dosłownie rzucił się na mnie. Złapał mnie za ręce i przytrzymał je nade mną jedną dłonią. Drugą zaczął szarpać za moją sukienkę, jednocześnie próbując mnie pocałować.

Początkowo przerażenie spowodowało mój bezruch, ale szybko się otrząsnęłam. Zaczęłam się szarpać, niestety nie miałam szans, przy typie, który ćwiczył football. Jednak nie byłam bezbronna. Wykorzystałam to, że moje nogi były wolne i z całą siłą wbiłam szpilkę mojego buta, w stopę chłopaka.

- Ty dziwko! - jęknął i lekko się skulił, ale nie zwolnił uścisku. Wręcz przeciwnie - złapał mnie tak mocno, że aż bolało. - Widzę, że lubisz brutalnie.

- Brutalnie to mogę ci wykręcić jaja. - wyplułam z siebie słowa. Zdawałam sobie z tego sprawę, że byłam w opłakanym stanie, a siły opuszczały mnie z sekundy na sekundę. Dosłownie chwile mnie dzieliły od tego żeby się poddać, gdy otworzyły się drzwi łazienki. To na tyle zdekoncentrowało chłopaka, że zobaczyłam w tym swoją ostatnią szansę i z całą siłą, jaka mi została wbiłam kolano mu w krocze.

Uderzenie znokautowało Todda na tyle, że mnie puścił. Podniosłam wzrok, żeby zobaczyć kto wszedł do łazienki i łzy szczęścia pojawiły mi się w oczach, gdy zobaczyłam, że to Adrien.

Blondyn szybko ocenił sytuację, a ja byłam świadkiem tego, jak na jego twarzy pojawia się czysta furia. Bez zastanowienia rzucił się na chłopaka, a ja odwróciłam wzrok i odeszłam od nich. Złapałam za nastawiony telefon i schowałam go do kopertówki, która leżała koło umywalki. Stwierdziłam, że trzeba powstrzymać blondyna, zanim przekroczy granice.

- Adrien przestań. Wystarczy mu już. - chłopak zignorował moje słowa i dalej okładał zmasakrowaną twarz Todda. - Kotek, proszę przestań. - Po tych słowach się opamiętał i wstał. Odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie całą. Wiedziałam, że wyglądałam, jak obraz nędzy i rozpaczy. Z rozmazanym od łez makijażem, poszarpanymi włosami i rozerwaną na wysokości ramiączek sukienką niczym nie przypomniałam dziewczyny sprzed pół godziny.

Z Adriena oczu zaczęła znikać furia, ale mimo wszystko złość nadal się w nich tliła.

- Błagam powiedz, że nic ci się nie stało? - ściągnął z siebie marynarkę i założył ją na mnie.

- Wszystko w porządku. - Uspokoiłam chłopaka i próbowałam ukryć moje drżenie. - Przyszedłeś w odpowiednim momencie.

- Przyszedłem o wiele za późno. - Wiedziałam, że Adrien będzie się obwiniał, mimo że nic z tego co się stało nie było jego winą. - Chodź, zabiorę cię do domu. - Złapał mnie za ramię i poprowadził do swojego auta.

Gdy już się w nim znaleźliśmy zapiął mi pasy i ruszył do swojego apartamentu.

- Proszę, powiedz że tym razem pójdziesz z tym na policję. - Adrien w ogóle na mnie nie patrzył.

- Tak. Mam nawet dowody tym razem na niego i Kelsey.

- To znaczy? - Opowiedziałam mu o nagraniu na telefonie, który aktualnie znajdował się w mojej torebce. W czasie mojej relacji Adrien zdążył przyjechać pod swój apartamentowiec. Otworzył mi drzwi od samochodu i znowu poprowadził mnie do budynku trzymając za ramię. Puścił mnie dopiero w windzie. W ciągu tego całego czasu, ani razu na mnie nie popatrzył, ani nic nie powiedział.

Gdy weszliśmy w końcu do mieszkania, byłam już totalnie zrezygnowana.

- Dasz mi coś na przebranie, żebym mogła wrócić normalnie wrócić do domu? - zapytałam cicho.

- Wrócić do domu? Zostajesz u mnie. - Powiedział idąc do kuchni.

- Dlaczego? Skoro ty mnie nawet tutaj nie chcesz. Brzydzisz się mnie na tyle, że nawet nie umiesz już na mnie patrzeć. - Chłopak wreszcie na mnie spojrzał. Zobaczyłam w jego oczach wciąż dużą ilość złości, ale przede wszystkim... strachu.

- Brzydzę? - Podszedł do mnie i złapał mnie za policzki. - Jestem wkurwiony, że ten fiut chociaż na ciebie spojrzał, wystraszony, bo gdybym przyszedł pięć minut później, bóg wie co by się z tobą stało, ale przede wszystkim szczęśliwy. Bo stoisz tutaj cała i zdrowa, chociaż lekko poturbowana. Do cholery jasnej kocham cię, jak nikogo na tym świecie, jak mógłbym się ciebie brzydzić?

Jego słowa spowodowały wybuch motylków w moim brzuchu. Patrzyłam na chłopaka przede mną i nie mogłam się nadziwić, czym na niego zasłużyłam.

- Tak bardzo ci dziękuję, że się tam pojawiłeś. Każdego dnia kocham cię jeszcze bardziej, wiesz... - Adrien mnie pocałował. Bez wahania, bez zastanowienia, a ja zapomniałam, jak się oddycha. Dreszcze przyjemności mnie przeszyły, gdy z warknięciem pogłębił pocałunek, rozdzielając moje wargi. Przybliżyłam się do niego wplatając ręce w jego miękkie włosy. Nie było w nim teraz żadnej innej jedwabistości, poza tym miejscem. Ściągnął ze mnie marynarkę, a ja rozerwałam jego koszulę. Chłopak odszukał zamka sukienki na moich plecach, a gdy to zrobił rozpiął go jednym jednym ruchem i ściągnął ją - a raczej jej resztki - ze mnie. Złapał mnie za biodra i poprowadził w stronę jego sypialni. Cofałam się do momentu, gdy moje nogi uderzyły o łóżko i na nie spadłam. Adrien zawisnął nade mną i zmierzył mnie całą.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham. - Przez całą noc pokazywał mi, jak bardzo.

Następny epilog 🤞🏾

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz