2. Rozdział 15

1.8K 128 112
                                    

- O mój Boże. Skąd masz tę sukienkę Marinette? - entuzjazmowała się Alya, z którą rozmawiałam na Face Timie. Szykowałam się właśnie na urodziny Olivii.

- Właściwie to sama ją uszyłam. - zaczęłam zakładać wspomnianą sukienkę, tak by nie uszkodzić ani makijażu, ani włosów. Przejrzałam się w lustrze i musiałam przyznać, że podobał mi się rezultat. Włosy pokręciłam w grube loki, a następnie lekko podpięłam. Dołożyłam czerwoną opaskę, żeby kudły grzecznie trzymały się na mojej głowie. Makijaż wykonałam klasyczny, właściwie niczym nie różnił się od tego na codzień. Kreski, czerwone usta i mocniejszy kontur twarzy. Jedynie co, to domalowany pieprzyk pod okiem był czymś nowym.
Zjechałam wzrokiem na główny gwóźdź mojej stylizacji. Czarna sukienka w białe kropki, wiązana na szyi. I ten czerwony, szeroki pasek z dużą klamrą na środku. Kończyła się w połowie uda. Była idealna.

- Wróciłaś do szycia? No w końcu. Czekałam na to tyle lat... - uśmiechnęłam się lekko do siebie i założyłam buty. Czarne czółenka z paskiem na kostce z białymi skarpetkami kończącymi się falbanką. Zmierzyłam się krytycznym okiem w lustrze. O tak! Pin up girl była ze mnie w całej okazałości.

- Jak ci się podoba? - pokazał Alyi, jak wyglądałam. Ta zaczęła piać z zachwytu nad moim przebraniem. Rozmowę przerwał nam dzwoniący do drzwi dzwonek. - Muszę kończyć, bo Todd przyszedł. -Pożegnałam się z przyjaciółką. Zabrałam jeszcze torebkę z krzesła i zeszłam na dół. - Tato wychodzę. - poinformowałam. Po zbędnych formalnościach w stylu o której wrócę, czy mam transport i inne bzdury wyszłam z domu.

- Cześć piękna. - przywitał mnie Todd. Zmierzyłam go wzrokiem i skłamałabym jeżeli powiedziałabym, że chłopak się nie postarał. Swoją klasyczną bluzę szkolną zastapił koszulą w kratę pod którą miał białą koszulkę. Luźne spodnie i zwykle adidasy idealnie wpasowywały się w styl retro.

- Hejka, jedziemy? - wsiadłam do auta. Odpaliłam płytę One Direction nie bardzo przejmując się jękiem boleści Todda. Rozmawialiśmy o szkole, obgadując przy okazji kilka nieistotnych ludzi.

- Wow. Ale chata. - zachwycił się chłopak, gdy byliśmy na miejscu. Nie dziwiłam się, że tak zareagował chłopak, ponieważ budynek robił wrażenie. Wielki, biały, z kolumnami. Cóż tu dużo mówić. Mini pałac, z wielkim, pięknym ogrodem.

Weszliśmy do środka, gdzie impreza trwała już w najlepsze. Muzyka dudniła, ludzie pili bez umiaru, a to wszystko w dekoracjach balonów w kropki.

Zaczęłam szukać Olivii, ponieważ wypadało jej złożyć życzenia i dać prezent. Przeciskałam się przez ludzi w salonie, rozglądając się na boki. Odnalazłam dziewczynę stojącą za DJ-ką (nie miałam pojęcia, jak ona ją przytargała do środka domu) i popijającą drinka.

- Marinette! - krzyknęła i podeszła do mnie i Todda. Widziałam po jej oczach, że była już lekko podpita, ale co tam. Osiemnastkę miało się przecież tylko raz w życiu. Uściskałam dziewczynę mówiąc przy okazji życzenia. Wyciągnęłam z torebki różową kopertę i dałam. Ona niecierpliwie ją otworzyła, a szczena opadła jej na podłogę. - Czy to ferie na Ibizie?! - Dziewczyna rzuciła się na mnie i zaczęła mi piszczeć do ucha. Wiedziałam, że jej się spodoba.

- Zgadza się. Dla czwórki. Mnie, ciebie, Vanessy i Ash. - Ta ostatnia to była najlepsza przyjaciółka Olivii, więc oczywiste było to, że z nami pojedzie. - To prezent od naszej czwórki. Tak nawiasem gdzie Vanessa? - rozglądałam się po salonie pełnym ludzi. Nie było możliwości żebym odnalazła swoją przyjaciółkę wśród tego bydła. Niestety w moje oczy rzucił się Adrien, który siedział na kanapie razem, a jakżeby inaczej z Kelsey.

- Idziemy się napić? - spytał mnie Todd. Chętnie się zgodziłam i ruszyłam za nim do kuchni. Chłopak przygotowywał nam drinki, a Vanessa zjawiła się z Louisem przy boku.

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz