Westchnęłam widząc budynek liceum, do którego chodzę już dwa miesiące. Mimo, że ludzie są w porządku, to nikt nie zastąpi moich przyjaciół, którzy zostali w Paryżu. Pożegnanie z nimi było... ciężkie. Na szczęście rozumieli mnie i mój wybór. Nie mogłam zostać w miejscu, w którym zdarzało się więcej złych rzeczy niż dobrych. To mój tato zaproponował przeprowadzkę do Nowego Jorku i dlatego teraz stoję przed budynkiem High School of American Studies at Lehman College. Byłam w jedenastej klasie, ponieważ tutaj całkiem inaczej wygląda system edukacji.
- Hej Mari! - usłyszałam dziewczęcy głos. Obejrzałam się za siebie i okazało się, że była to Vanessa - sympatyczna dziewczyna, którą poznałam w pierwszy dzień szkoły. Była ona wysoką blondynką z niebieskimi oczami i figurą modelki. Mimo, że była śliczna nie obnosiła się z tym za bardzo.
Przywitałam się z nią i ruszyłyśmy na algebrę.
- Idziesz na imprezę do Lexi? - Alexa to dziewczyna z ostatniej klasy, która co tydzień robi domówki. Jeszcze na żadnej nie byłam, bo... Właściwie sama nie wiedziałam.
- Zastanowię się.
- Mówisz tak za każdym razem! Na początku myślałam, że jesteś typem osoby, która nie imprezuje, ale widziałam twojego instagrama, na któym pełno zdjęć jest z baletów! Dzisiaj przyjdę po ciebie o dwudziestej i masz być gotowa. - o tak. Vanessa była stanowczą osobą.
Wzruszyłam ramionami i weszłam do klasy. Nie ma to jak zaczynać dzień od matmy. Zaaaabawa.
***
Siedziałam na boisku i rozmawiałam właśnie z Alyą. Dziewczyna nie była dzisiaj w szkole, a ja miałam okienko.
- Tęsknię za tobą Marinette. Bez ciebie nic nie jest takie samo. - Gdy to usłyszałam poczułam łzy w oczach.
- Ja też Alya. Nie wiesz nawet jak bardzo. Ale... nie mogę być tam. Przynajmniej jak na razie.
- Wiem. Rozumiem to. Jak tam u twojego taty? - dziewczyna przeszła na wygodniejszy temat.
- W sumie w porządku. Ogarnął wszystko z firmą. Otworzył kolejną piekarnię. Chyba pięćdziesiątą już. Jedynie przeszkadza mi to, że ciągle go nie ma w domu. Ale nieważne. Powiedz mi jak tam z Adrienem? - chłopak był zdruzgotany na wieść o moim wyjeździe. Robił wszystko, żebym została, ale po jakimś czasie zrozumiał, że nic nie zmieni mojego zdania.
- Nie ma go szkole od tygodnia. Ale nie rozmawiasz z nim? - Przez pierwsze półtora miesiąca gadaliśmy. Ale teraz...
- Nie odbiera ode mnie, dlatego nie będę się narzucać. Dobra ja kończę. Za chwilę dzwonek. - zakończyłam rozmowę z przyjaciółką akurat wtedy, kiedy zadzwonił. Ruszyłam w stronę szkoły. W przejściu zatrzymała mnie Kelsey. - dziewczyna, której nienawidzę bardziej niż Chloe.
- Proszę, proszę. Czy to nasz świeżak? - westchnęłam słysząc jej sukowaty głos. Nie trawię tej dziewczyny. Nie zachowuje się jak dziwka, ale uważa się za lepszą od wszystkich. W sumie tak, jak Chloe w gimnazjum... Nie, że jest brzydka czy coś... Ale strasznie sztuczna. Rozumiem, że jeżeli ktoś ma kasę to sobie kupuje buty Gucci, czy jakieś inne, ale to nie określa wartości tego człowieka. Kelsey była po prostu suką i tyle.
- Proszę, proszę. Czy to nasze bananowa dziewczynka?* - zaśmiałam się sucho.
- Jesteś po prostu zazdrosna. Nie masz kasy, chłopaka, przyjaciół... - zdenerwowałam się. I to bardzo. Mój tato miał najsłynniejsze piekarnie w Ameryce i Europie, więc na brak kasy nie narzekam. Przyjaciele? To, że ich przy mnie nie było, to nie znaczy, że nie mogłam na nich liczyć. Chłopak? Czemu mam go szukać skoro ciągle kocham Adriena?
- A ty niby skąd to wiesz? Stalkujesz mnie? A może czujesz się zagrożona? - dziewczyna prychnęła.
- Zagrożona? Niby przez kogo? Przez ciebie? - pogardliwie na mnie spojrzała. - Nic nie masz do zaoferowania?
- Niby nic nie mam, a mimo to, twój chłopak zarywał do mnie. Ciekawe czemu? Czyżby nie lubił pustych dziewczynek? A teraz daj mi spokój, bo się ośmieszasz. - Zdenerwowana przepchnęłam się przez jej przyjaciółeczki i poszłam na lekcję. Coraz bardziej nie podobał mi się ten dzień.
***
Skończyłam lekcję i razem z Vanessą skierowałyśmy się do wyjścia. Przed szkołą panowało zamieszanie. Zauważyłam Keslsey wraz ze swoją zgrają, które czymś się podniecały. Przecisnęłam się przez zdziczałych uczniów, ale kiedy zobaczyłam co jest obiektem ich zainteresowania, aż sama stanęłam w miejscu.
O białego Astona Martina** opierał się Adrien Agreste. Na nosie miał okulary i był ubrany w biały t-shirt i zwykłe czarne rurki.
- Ale ciacho! Czy to nie jest syn Gabriela Agresta? - westchnęła stojąca koło mnie Vanessa.
- To on. - dziewczyna pytająco na mnie spojrzała, ale zaraz jej wzrok znów skierował się na blondyna, który zmierzał właśnie w naszą stronę. Przez to, że miał okulary nie widziałam na co patrzy, ale miałam stuprocentową pewność, że to byłam ja. Nie myliłam się, bo chłopak stanął naprzeciwko mnie. Przez to, że był ode mnie wyższy uniosłam głowę i lekko się uśmiechnęłam. Chłopak odwzajemnił uśmiech, a potem zrobił coś na co czekałam całe dwa miesiące. Złapał mnie za biodra, przyciągnął do siebie i pocałował. Przez chwilę byłam tak zaskoczona, że nie reagowałam, ale później złapała chłopaka za kark i oddałam pocałunek, w którym zawarłam wszystkie emocje, które czułam, mianowicie tęsknotę, samotność i przede wszystkim miłość.
Koło nas było słychać ochy i achy, ale ja się zupełnie tym nie przejmowałam. Gdy pocałunek się skończył rzuciłam się na chłopaka i mocno przytuliłam
- Co ty tu robisz?- wyszeptałam do jego ucha. Ten tylko łobuzersko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Przeprowadziłem się tu. - gdy to powiedział na chwilę przestałam oddychać.
- Ty... nie mówisz poważnie!
- Mówię. Będę dalej pracował jako model u ojca, tyle tylko, że w Amerykańskim wydaniu jego pisma.
- Ja... Nie wierzę! Tak bardzo cię kocham! - mocniej wtuliłam się w pierś chłopaka.
- Ja ciebie też. - wyszeptał mi do ucha. Na jego słowa szeroko się uśmiechnęłam. Nieoczekiwanie przerwało nam chrząknięcie. Oderwałam się od Adriena i zobaczyłam wysoką dziewczynę w rudych włosach.
- Cześć! Jestem Kelsey. Miło mi cię powitać w naszej szkole. Jeżeli chcesz to oprowadzę cię po niej , lub opowiem ci o niej na kawie. - Krew we mnie zawrzała na jej słowa.
- Nie ma takiej potrzeby. Moja dziewczyna zrobi to za ciebie. - Spojrzał na mnie w tym momencie, a ja się zarumieniłam. Dziewczyna zgromiła mnie jeszcze wzrokiem i odwróciła się na pięcie.
- Adrien to jest Vanessa. - powiedziałam, gdy przypomniałam sobie o koleżance.
- Miło mi cię poznać Adrien. Sorry Marinette, ale ja będę już lecieć. Przychodzę po ciebie o dwudziestej! - powiedziała jeszcze i zostawiła nas samych.
Ja razem z chłopakiem skierowałam się w stronę jego samochodu.
- A więc teraz jestem twoją dziewczyną? - uśmiechnęłam się kpiąco.
- Od samego początku mówiłem, że będziesz moja.
- Zdradzę ci sekret. O niczym innym nie marzyłam. - cmoknęłam chłopaka w usta. - Chcesz iść ze mną na imprezę?
- Z tobą pójdę nawet na koniec świata.
*Bananowe dziecko - osoba, która obnosi się swoim bogactwem, snob
** Aston Martin - marka samochodu.
Dum Dum Dum. O to koniec. Mam nadzieję, że was nim nie rozczarowałam.
Do usłyszenia wkrótce!
CZYTASZ
Miraculous |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3
FanfictionMarinette wyjeżdża na dwa lata do Anglii. Co się stanie gdy wróci? Czy dalej będzie coś czuła do Adriena? Co się wydarzyło w Wielkiej Brytanii, że Marinette aż tak się zmieniła? Fragment: - Mam tylko jeszcze jedno pytanie. Wtedy co wyjechałaś i nie...