3. ROZDZIAŁ 2

1K 76 21
                                    

Powiedzcie mi proszę, czy wyświetla się muzyka, czy Wattpad robi mnie w chuja i mi usunął ją z każdego rozdziału 🚬🗿

- Ciebie... Chyba... Pojebało... - Ledwo wydyszałam i skupiłam się na wyrównaniu oddechu.

- Od miesiąca mi zrzędziłaś, że chcesz iść na siłownie, a ja jako najlepszy chłopak spełniłem twoje marzenie. - Adrien złośliwie się do mnie uśmiechnął, a ja z całą gracją i klasą jaką w sobie posiadałam pokazałam mu środkowy palec. Ten gest jednak nadwyrężył moją wątpliwą równowagę i bieżnia osunęła się spod moich nóg. Leżałam pod maszyną i próbowałam złapać oddech.

Adrien pochylił się nade mną, a złośliwy uśmiech, jak był, tak wciąż znajdował się na jego ustach. Jęknęłam z bólu jednocześnie powtarzając gest względem chłopaka, ale jego uśmiech się tylko powiększył.

- Wiesz, jak to się nazywa? - Pomógł mi wstać. - Karma. - Niech uważa, żeby przypadkiem ,,karma'' nie wybiła mu zębów. Tak w razie czego, gdyby mi się ręka poślizgnęła na powietrzu.

- Nie. To się nazywa skurwysyństwo. - Wyburczałam i z jękiem potarłam biodro, na które spadłam.

- Chodź i nie marudź. Patrz na te wszystkie maszyny, które na ciebie czekają. - Rozglądnęłam się po siłowni, a mina mi zrzedła na widok narzędzi tortur z rodu tych z średniowiecza. Za jakie grzechy ja trafiłam w to okropne miejsce?

- Wiesz, dlaczego siłownia była moim marzeniem? Bo marzenia zwykle się nie spełniają.

- Dlatego te twoje ja spełniam. - W tym momencie nie bardzo mnie to cieszyło. - Dlatego uważaj czego sobie życzysz.

***

- Wszystko gotowe na jutrzejszy pokaz?

- Tak. - Uśmiechnęłam się cynicznie na widok miny Celiny. Durna dziewczyna, której nie podobało się, że pracujemy w jednej firmie. Wiedziałam, że połowa roboty, którą odwaliłam należało do niej. Tępa dzida. Jednocześnie ulubienica Milecente. Jakoś mnie to nie dziwiło...

- Zabierasz swojego chłopaka na ten pokaz? - Oparła się o moje drzwi, a ja z przyjemnością wyobraziłam sobie, jak ją wykopuję z mojego biura.

- Nie... - Nie mam gdzie ciągać Adriena, jak do gniazda żmij. - Raczej nie chcę zawracać mu głowy moją pracą. - Z pełną premedytacją zrobiłam aluzję do tego, że nie będę go prosić by tutaj pracował.

- Wiesz, jego obecność podbiłaby zainteresowanie marką. - Oczywiście. I jej zyski.

- To nie moja marka, więc nie mój problem. - Z arogancją oparłam się o fotel i patrzyłam, jak dziewczynie uśmiech schodzi z twarzy.

Zmierzyłam ją od góry do dołu i skrzywiłam się, gdy spostrzegłam, że wyglądałyśmy dzisiaj bardzo podobnie. Miałyśmy obie czarne komplety garniturowe, a do tego czerwone szpilki. Dziewczyna bardzo przypominała mi Chloe, więc jej niechęć do mojej osoby była odwzajemniona.

- Marinette, wiesz co... Mogłabyś się chociaż trochę postarać. Przypominam ci, że stanowimy zespół. - Z politowaniem podniosłam brwi.

- Było o tym pamiętać, gdy mnie z niego wykluczyliście. - Moja pierwsza zasada brzmiała ,,nigdy o nic się nie proś" więc nie robiłam z tego powodu żadnych problemów, ale sytuacja nie była zdecydowanie przyjemna.

- To ty nie chciałaś z nami współpracować.

- To wy nie potrafiliście zrozumieć, że nie chcę wykorzystywać mojego chłopaka. - Z trzaskiem zamknęłam laptopa.

- Jeżeli myślisz, że zostałaś z innego powodu tutaj przyjęta to naiwna jesteś Cheng. - Na jej słowa krew zabarwiły mi policzki, a ja z ledwością powstrzymywałam się od wybuchem złości.

- No patrz, próbowaliście mnie wykorzystać, żebym ja wykorzystała Adriena, a on żeby wykorzystał swojego ojca. Plan zawiódł już na samym początku. I nawet wyrzucić mnie nikt stąd nie może, bo wiąże nas kontrakt. - Zimno się uśmiechnęłam. Miałam już serdecznie dość, że każdy próbował się dostać do Adriena przez moją osobę.

Celina odwzajemniła mój uśmiech.

- Pamiętaj, że ten kontrakt kończy się za rok. Myślisz, że Milecente da ci dobre referencje po tym, jak się zachowujesz? - Mój uśmiech momentalnie przygasł, a dziewczyna od razu wyczuła moją słabość. - Może masz skończoną prawie szkołę, może masz chłopaka z branży modowej, ale jeżeli nam się zachce, to zniszczymy twoją karierę zanim się ona zacznie. A przecież też nikt nie mówi, że będziesz z Agrestem całe życie.

- To będzie świadczyło o waszym, nie moim profesjonalizmie. - Kwestię Adriena pominęłam, ponieważ nic nie zapowiadało się na koniec naszego związku. - Zapomniałam, że u was go ciężko szukać. Więc dam wam radę, nie groźcie mi, a ja nie będę grozić wam.

Przerwał nam dzwonek mojego telefonu, a ja z ulgą zobaczyłam, że dzwoni Adrien. Blondynka z ciekawością spojrzała na mój telefon, ale ja ją zignorowałam.

- A teraz przepraszam, mój chłopak zabiera mnie na obiad.

***

- Co jest kotek? - Mruknął blondyn, gdy zamówiliśmy już jedzenie. Oczywiście, że od razu zauważył mój kiepski nastrój.

- Jak zwykle te żmije w pracy żyć mi nie dają. - Ominęłam to, że większość konfliktów toczy się o jego osobę, bo ten, jak samarytanin pobiegłby do mojej pracy i zaczął tam pracować. A oni wszyscy dostaliby to czego chcą.

- Czemu tam wciąż pracujesz?

- Potrzebuję pełnych trzech lat stażu, żeby dostać dyplom na studia.

- Mogłaś pójść do firmy mojego ojca przecież. Mówiłem ci to nieraz. - Zmarszczył z irytacją brwi. Odwzajemniłam mu tym samym. W kółko ten sam temat.

- Nie będę wykorzystywała cię.

- Jestem twoim chłopakiem. Pozwalam ci wykorzystywać mnie.

- Dziękuje bardzo, ale nie skorzystam. - Ignorowałam jego wściekłe spojrzenia i zabrałam się za jedzenie, które zdażyło do nas przyjść w międzyczasie.

- Czemu nie pozwalasz mi sobie pomóc?

- Pamiętasz, jak powiedziałeś mi dzisiaj rano, że jesteś od tego by spełniać moje marzenia? - Adrien zdekoncentrowany skinął głową. - A, więc moim marzeniem jest dojść do tego samej. Bez niczyjej pomocy, tylko moją pracą. Rozumiesz?

Jego rysy złagodniały, a ja wiedziałam już, że wygrałam to starcie z nim.

- Pamiętaj tylko, że jak będziesz potrzebowała pomocy, to ja jestem.

- Oczywiście... Jako pierwszy dowiesz się o moich kłopotach. - Po tych słowach zdałam sobie sprawę z tego, że to nieprawda. Przecież nie powiem mu o sytuacjach z pracy. Ani teraz, ani nigdy. Ale o całej reszcie... Powiem.

Całe szczęście, resztę posiłku zjedliśmy bez zbędnych kłótni obgadując nasze codzienne sprawy, jednocześnie dogryzając sobie wzajemnie.

- Możemy iść w piątek do Venice. - zaproponował, a ja z przyjemnością się zgodziłam. Był to mój ulubiony bar, a rozluźnienie zdecydowanie by mi się przydało. - Odbędzie się karaoke, a ty przecież tak lubisz śpiewać po pijaku. - Drwiąco się uśmiechnął, a ja pokazałam mu wulgarny gest.

- O... Cześć Marinette! - Przerwało nam pojawienie się Celiny. Dosiadła się do nas, a mi serce na chwilę się zatrzymało. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego co padnie z jej ust. - Zaprosiłaś już Adriena na pokaz?

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz