4 "Dzień dobry?Kto mówi?"

1K 34 30
                                    

Pov. Mateusz

Siedzę w szpitalu jakieś pół godziny i czekam, aż skończą zszywać ręce Patrycji. Kiedy przypomni mi się widok leżącej przyjaciółki w kałuży krwi to jest mi naprawdę smutno. Jak mogłem pozwolić na to aby ktoś ją tak skrzywdził? Nie wiem jak się wytłumaczę ojcu Patrycji, ale tak czy siak będę mu musiał o wszystkim powiedzieć. Siedzę na krześle obok sali operacyjnej, kiedy nagle z pomieszczenia wychodzi pielęgniarka.

-Co z nią?- podbiegłem do kobiety i zapytałem zagubiony.

-Przepraszam, ale kim jest pan dla pacjentki? Jeśli nie jest pan z rodziny to przykro mi, ale nie mogę udzielić panu tej informacji.

-Yy... Bratem. - odparłem

-Dobrze, a więc. Rany są strasznie głębokie, ale udało nam się je zaszyć. Pacjentka straciła bardzo dużo krwi i będzie musiała u nas zostać przez około dwa dni.

-Dziękuje za informacje- odpowiedziałam i podszedłem pod sale gdzie miała leżeć Patrycja. Minęło 10 minut i przywieźli dziewczynę pod odpowiednią salę. Zapytałem lekarza czy mogę wejść i z nią porozmawiać- zgodził się, ale tylko na chwilę.

-Patrycja... -podszedłem pod jej łóżko i ją przytuliłem - Czemu to zrobiłaś? Obiecałaś mi, że nigdy już tego nie zrobisz.

-Przepraszam, ale ja się bałam... Bałam się, że przyjdzie i coś mi zrobi, jak wtedy. Aż na samą myśl o tym robi mi się nie dobrze. Mateusz, co ja mam zrobić? Nie umiem sobie poradzić, a teraz... Ta próba samobójcza, jestem beznadziejna.

-Ej, młoda. Nie mów tak, nie jesteś taka, jesteś dla mnie najważniejsza i dla twojego taty też. Masz dla kogo żyć, a jeśli chodzi o tą sytuacje na imprezie, ja to załatwię. Nikt już cię w taki sposób nie dotknie.

-Dziękuje, naprawdę. Kocham cię.- wtuliła się we mnie i siedzieliśmy wtuleni w siebie przez jakis czas, aż w końcu przyszedł tata Patrycji.

-Córeczko, co się stało?- siedziała wpatrzona w niego, sądząc po jej minie nie wiedziała nawet co powiedzieć- Mateusz, może ty mi powiesz?

-Jasne, tylko wyjdźmy na korytarz. - powiedziałem, po czym wyszliśmy przed salę i zacząłem mu tłumaczyć co się właściwe wydarzyło

-Mateusz! Miałeś jej pilnować! Do czego ty doprowadziłeś?!

-Przepraszam, ona tylko wyszła do łazienki ja nie miałem pojęcia, że ktoś tam jej coś zrobi. Niech pan mi uwierzy, że jakbym wiedział, że do czegoś takiego ma dojść to nigdy bym do tego nie dopuścił. Jest dla mnie najważniejsza.- przyznałem i zaczęła mi spływać łza po policzku.

-Oh, no dobrze. Rozumiem, że to nie twoja wina. - odparł, po czym założył ręce na głowę i usiadł na krześle.

Pov. Patrycja

Leżałam w łóżku szpitalnym , miałam podłączoną jakąś kroplówkę, a moje ręce były  zasztye po całej długości, od nadgarstka do łokcia. Do sali wszedł lekarz z jakąś kartą.

-Witam, niestety ale będzie musiała pani zostać tutaj do jutra. Straciła pani bardzo duzo krwi, a skutkami tego jest osłabienie.- kiwnęłam głową i popatrzyłam na zmartwionego Mateusza przed szybą- Aha, i mam dla pani propozycję. Zauważylismy, że ma pani blizny na rękach po samookaleczeniu się i w dodatku ta dzisiejsza "próba samobójcza". Mamy tutaj psychologa, jeżeli by pani chciała, to może przyjść i z panią porozmawiać i postarać się pomóc. To tyle z mojej strony. -uśmiechnął się i wyszedł, a ja zaczęłam płakać. Widząc to Mateusz wbiegł do sali i mnie mocno przytulił. Miły gest.

-Mateusz, proszę puść mnie.- przyznałam, ponieważ teraz nie chciałam być przez nikogo dotykana.

-No dobra, przepraszam- odkleił się ode mnie i spojrzał mi w oczy- Co ci powiedział lekarz?

-Że mam zostać do jutra i, że może jakis psycholog przyjść i mi pomóc.

-To dobrze, zgodzisz się na tego psychologa? Jak nie dla siebie to zgódź się dla mnie i taty. Proszę.

-No dobra. Zawołasz lekarza? Muszę z nim o tym porozmawiać.- kiwnął głową na "tak" i poszedł zrobić to o co go poprosiłam. Uzgodniłam z lekarzem, że dopóki będę w szpitalu to będzie do mnie przychodzić pani psycholog.

3 godziny później
Pov. Mateusz

-Idź już do domu, nie możesz tu tyle siedzieć. Prześpij się i wróć jutro. Proszę.- powiedziała Patrycja

-Dobra, niech ci będzie. Trzymaj się- podszedłem do niej i chciałem dać jej całusa w policzek ale mi sie przypomniało, że ona się boi -Mogę?- kiwnęła głową na "tak", po czym dałem jej buzi w policzek i wyszedłem ze szpitala. Jechałem do domu, słysząc dźwięk z mojego telefonu odebrałem go, dzwoniła jakaś Sylwia.

-Dzień dobry? Kto mówi? - odezwałem się do słuchawki

-Cześć, tutaj Sylwia. Możesz mnie nie pamiętać. Spotkajmy się dziś, musimy porozmawiać.

-No dobrze, gdzie się wydzimy?

-W kawiarni w galerii. Dzięki, cześć.- rzuciła i się rozłączyła. Zastanawiałem się o co jej może chodzić.

Między życiem a chorobą|Szpaku [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz