Jeden i pół miesiąca później
Moje oczy powoli się otwierały, łapiąc pomniejsze promyki światła. Widziałam wszystko jak przez mgle, czarną i niewyraźną. Gwiazdy przed moimi spuchniętym, sinymi oczami towarzyszyły mi odkąd wpełni je otworzyłam.
Niezmierny ból w mojej klatce piersiowej nie dawał mi oddychać. Miałam wrażenie, że spoczywa na mnie góra stworzona z miliona kamieni. Czułam jak ciężkie są moje powieki, jak ciężko jest uchylić usta, by wypowiedzieć chociaż dwa proste słowa - pomóżcie mi.
Każdy skrawek mojego ciała uporczywie nie dawał o sobie zapomnieć, a zwłaszcza głowa, która cholernie bolała. Małe żyłki widoczne na moim bladym czole wyraźnie pulsowały.
Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz ciarek. Oblało mnie uczucie strachu i paniki, wywołanej całą sytuacją. Miliony ukuć przebijały moje bardzo obolałe i słabe ciało. Wszytko tak kurewsko bolało...
Serce zaczynało bić coraz szybciej i szybciej, przez co ból stawał się dziesięć razy gorszy, nie do zniesienia. A mi towarzyszyło nierozwiązane pytanie, co mi się wtedy stało?
Ze wszystkich sił jakie posiadałam w tej chwili uchyliłam jak najszerzej powieki, by ujrzeć widok przed moimi oczami.
Nie był on za przyjemny, spoczywałam w prawym skrzydle Hogwartu - szpitalu szkolnym. Była noc, dało rozpoznać się to po pociemniałym widoku. Pomieszczenie oświetlał jedynie jeden żyrandol, z którego promienie światła raz na jakiś czas zgaszały się.
Moje oczy podążyły w dół, kiedy spostrzegły widok pełnej szafki leków po mojej lewej stronie spowodowały, że natychmiastowo zamknęłam oczy.
Szafka co prawda była pełna, ale nie od leków, tylko od ich opakowań. Na samą myśl ile musieli mi ich podawać zakręciło mi się w głowie.
Puste opakowania po tabletkach, probówki po eliksirach i butelki po syropach wywołały ma mnie ogromne wrażenie, oczywiście złe. Wstrząsnęły mną.
Mówili, ze w murach szkoły jest się bezpiecznym, a ja prawie w nich umarłam jako sierota. Obudziłam się może minutę temu, a moje myśli są zapełniony setkami pytań, na które sama nie znam prawidłowej odpowiedzi.
Po raz drugi próbowałam podnieść ociężałe powieki, ale tylko je lekko uchyliłam. Za trzecim podejściem musi wyjść.
Nie przeciągając żadnej innej części ciała, odchyliłam głowę w prawą stronę, by uniknąć widoku, który spowodował moje zasłabnięcie.
Zabrałam więcej powietrza w płuca i je w nich zatrzymałam. Same uniesienie głowy powodowało ogromne zmęczenie i straszliwy ból.
Z sił, które mi zostały otworzyłam opuchnięte oczy. Te widok zamarł mi serce.
Jasnowłosy chłopak siedzący na niskim taborecie bardzo blisko mojego łóżka. Jego głowa, którą oświetlali światło zepsutego żyrandola, położona była na skrawku mojego legowiska.
Jednak coś we mnie drgnęło, jedno spojrzenie na jego osobę. Nasze ręce połączone w całość.
Jednak on nie spał, czuwał przy mnie. Jego otwarte, podkrążone z zmęczenia oczy ślepo wlepiały się w podłogę.
Czy to możliwe, że on też coś do mnie czuje?
Chciałam mu coś powiedzieć, poprosić go o pomoc... ale moje usta były zaklejone. Nawet jeżeli użyłabym resztek moich sił, to wypowiedziałabym zaledwie jedną sylabę.
Zabrałam kilka głębokich wdechów i z całych sił poruszyłam moją ręką, która była splątana z ciepłą dłonią Draco. Nie było to wstrząsające poruszeni, ale on je poczuł.
CZYTASZ
Dramione ~ Historia prawdziwej miłości
FanfictionA co jeśli Draco i Hermiona odnajdą wspólny język? Czy mogą pokochać się bezwarunkowo? Historia pisana z perspektywy uczennicy mądrzejszej niż sama Rowena Ravenclaw, członkini Golden Trio, dziewczyny z domu Godryk'a Gryffindor'a - Hermiony Granger. ...