Popołudnie mija, a przedostające się przez okno promyki światła pobłyskują w różnych zakamarkach salonu.
Nadal nie mogę uwierzyć, że ten czas leci tak szybko. Zbliża się weekend, a w niedziele po południu, czyli jutro musimy wracać już do Hogwartu.
Ustaliłam rano wspólnie z Draco, że wracamy z powrotem do Hogwartu przy użyciu proszku fiu, którego znalazłam w mojej torbie. Co prawda będziemy musieli się trochę przejść, bo najbliższy kominek sieci fiu, jest na ulicy „ciepłych grzanek" czyli jakiś kilometr stąd.
Ciekawe kto wymyślał nazwę tej ulicy.
Myśląc o powrocie na myśl od razu przychodzi mi jedno miejsce - Szkoła magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Lubię ten budynek, czuje się w nim jak w prawdziwym domu. Mam tam znajomych, własny pokój - co prawda dziele go z Ginny i Fioną, ale nie przeszkadza mi to. Ginny jest moją przyjaciółką, a Fiony prawie nie ma w dormitorium, ponieważ jej mama jest ciężko chora i się nią opiekuje. Przyjeżdża tutaj sporadycznie tylko na jakieś ważne testy albo na egzaminy ustne.
Jednak czy tu poczułam się jak w domu?
Jak tu przyjechałam zastanawiałam się czy napewno dobrze robię. A teraz, gdy już prawie stąd wyjeżdżam, zastanawiam się czy nie zostać tu dłużej.
Patrząc z jednej strony, gdybym tak zrobiła nagięła bym regulamin i zasady jakie nas obowiązywały. Mam w dodatku dużo nauki do nadrobienia, a zwłaszcza z wróżbiarstwa.
Jednak patrząc z drugiej strony, gdybym mogła tu zostać na kilka dni dłużej moja więź z Draco poprawiłaby się.
Może i jesteśmy razem, ale co to ma do rzeczy? Nie wiem o nim prawie nic, za to on o mnie wie za dużo.
Czemu zawsze tak poważne tematy do myślenia nachodzą mnie gdy jem obiad? Może to jakiś paradoks czasowy?
Nie, napewno nie.
Chociaż...
Nie, to pewnie moje wymyślenia.
-Nie smakuje ci?- Zapytał Draco, gdy patrzyłam się w talerz z spaghetti.
-Szczerze?- Zapytałam, a on tylko pokiwał głową na tak.- Nigdy nie jadłam gorszego.
-Nie wyszło mi.- Zaczął się tłumaczyć i usprawiedliwiać.- To pewnie przez to, że...
-Dobra, widzę, że też ci nie smakuje.- Zaśmiałam się widząc prawie pełny talerz na przeciwko niego.- Ubieraj się, zabiorę cie na coś lepszego.
-Na co niby?
-Na coś lepszego niż niedogotowany makaron polany keczupem.- Powiedziałam z szyderczym uśmiechem na ustach.
-Dobra, ale najpierw to.- Wskazał palcem na butelkę mojego lekarstwa stojącego na końcu stołu.
-Nie chce tego pić.- Zaczęłam smęcić jak pięcioletnie dziecko, kiedy ma zjeść szpinak.
-A ja chce, żebyś wróciła tu o własnych nogach.- Powiedział podstawiając mi pod nos lekarstwo.
-Jesteś okropny.- Sapnęłam odkręcając fiolkę.
-A ty jesteś zrzęda.- „Papugował" mnie i wypchnął mi język.
Przekręciłam oczami przykładając butelkę do ust. Chwile się zawahałam, ale w końcu ją przechyliłam. Gorzkie lekarstwo rozlało się po moim gardle.
-Fuj.- Powiedziałam robiąc kwaśną minę.- Te lekarstwo jest okropne.
-Zupełnie jak ja.- Powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach.
CZYTASZ
Dramione ~ Historia prawdziwej miłości
FanfictionA co jeśli Draco i Hermiona odnajdą wspólny język? Czy mogą pokochać się bezwarunkowo? Historia pisana z perspektywy uczennicy mądrzejszej niż sama Rowena Ravenclaw, członkini Golden Trio, dziewczyny z domu Godryk'a Gryffindor'a - Hermiony Granger. ...