20- „Tak księżniczko?"

5.3K 180 259
                                    

Popołudnie mija, a przedostające się przez okno promyki światła pobłyskują w różnych zakamarkach salonu.

Nadal nie mogę uwierzyć, że ten czas leci tak szybko. Zbliża się weekend, a w niedziele po południu, czyli jutro musimy wracać już do Hogwartu.

Ustaliłam rano wspólnie z Draco, że wracamy z powrotem do Hogwartu przy użyciu proszku fiu, którego znalazłam w mojej torbie. Co prawda będziemy musieli się trochę przejść, bo najbliższy kominek sieci fiu, jest na ulicy „ciepłych grzanek" czyli jakiś kilometr stąd.

Ciekawe kto wymyślał nazwę tej ulicy.

Myśląc o powrocie na myśl od razu przychodzi mi jedno miejsce - Szkoła magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Lubię ten budynek, czuje się w nim jak w prawdziwym domu. Mam tam znajomych, własny pokój - co prawda dziele go z Ginny i Fioną, ale nie przeszkadza mi to. Ginny jest moją przyjaciółką, a Fiony prawie nie ma w dormitorium, ponieważ jej mama jest ciężko chora i się nią opiekuje. Przyjeżdża tutaj sporadycznie tylko na jakieś ważne testy albo na egzaminy ustne.

Jednak czy tu poczułam się jak w domu?

Jak tu przyjechałam zastanawiałam się czy napewno dobrze robię. A teraz, gdy już prawie stąd wyjeżdżam, zastanawiam się czy nie zostać tu dłużej.

Patrząc z jednej strony, gdybym tak zrobiła nagięła bym regulamin i zasady jakie nas obowiązywały. Mam w dodatku dużo nauki do nadrobienia, a zwłaszcza z wróżbiarstwa.

Jednak patrząc z drugiej strony, gdybym mogła tu zostać na kilka dni dłużej moja więź z Draco poprawiłaby się.

Może i jesteśmy razem, ale co to ma do rzeczy? Nie wiem o nim prawie nic, za to on o mnie wie za dużo.

Czemu zawsze tak poważne tematy do myślenia nachodzą mnie gdy jem obiad? Może to jakiś paradoks czasowy?

Nie, napewno nie.

Chociaż...

Nie, to pewnie moje wymyślenia.

-Nie smakuje ci?- Zapytał Draco, gdy patrzyłam się w talerz z spaghetti.

-Szczerze?- Zapytałam, a on tylko pokiwał głową na tak.- Nigdy nie jadłam gorszego.

-Nie wyszło mi.- Zaczął się tłumaczyć i usprawiedliwiać.- To pewnie przez to, że...

-Dobra, widzę, że też ci nie smakuje.- Zaśmiałam się widząc prawie pełny talerz na przeciwko niego.- Ubieraj się, zabiorę cie na coś lepszego.

-Na co niby?

-Na coś lepszego niż niedogotowany makaron polany keczupem.- Powiedziałam z szyderczym uśmiechem na ustach.

-Dobra, ale najpierw to.- Wskazał palcem na butelkę mojego lekarstwa stojącego na końcu stołu.

-Nie chce tego pić.- Zaczęłam smęcić jak pięcioletnie dziecko, kiedy ma zjeść szpinak.

-A ja chce, żebyś wróciła tu o własnych nogach.- Powiedział podstawiając mi pod nos lekarstwo.

-Jesteś okropny.- Sapnęłam odkręcając fiolkę.

-A ty jesteś zrzęda.- „Papugował" mnie i wypchnął mi język.

Przekręciłam oczami przykładając butelkę do ust. Chwile się zawahałam, ale w końcu ją przechyliłam. Gorzkie lekarstwo rozlało się po moim gardle.

-Fuj.- Powiedziałam robiąc kwaśną minę.- Te lekarstwo jest okropne.

-Zupełnie jak ja.- Powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach.

Dramione ~ Historia prawdziwej miłości   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz