Wczorajszy wieczór spędziłam samotnie w opustoszałej sali szpitalnej. Dobra, nie zupełnie sama... na łóżku obok mnie leżała jakaś młoda dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Zakładam, że jest pewnie z pierwszego roku. Zasnęła o dość przedniej porze i nie zamieniła ze mną nawet jednego słowa. Może się po prostu wstydziła, albo była bardzo zmęczona.
Draco wyszedł z sali szpitalnej, kiedy zauważył, że zasnęłam. Znaczy udawałam, że zasnęłam, bardzo dobrze udawałam. Chciałam sobie wszytko na spokojnie poukładać w głowie, a on mi w tym nie pomagał. Nie mogłam się absolutnie skupić kiedy się we mnie wpatrywał tymi swoimi szarymi oczami. Mogłam się w nie patrzeć i patrzeć...
Jednakże, jak odszedł miałam chwile, żeby sobie na spokojnie wszytko przemyśleć. Zajęło mi to conajmniej pół nocy, ale w końcu doszłam do wniosku, iż dobrze, że dałam namówić się na ten wyjazd Ginny.
Nie cieszyło mnie to zupełnie na początku, ze mnie w to wkopała, chciałam ją za to zabić. Ale teraz mogę jej przyznać racje. Czasami dobrze, że jest taka uparta. Ale tylko czasami!
Nie chodzi mi o to, że jadę tam z Draco, jadnak nie mogę zaprzeczyć, że mnie to nie cieszy, ale mam wrażenie, że w końcu zapadnie pomiędzy nami ta niezręczna cisza i wszytko się zepsuje. Chodzi mi o to, że będę miała szanse powtórnego odnalezienia pamiętnika mojej mamy.
Kto wie? Może akurat znajdę w nim coś ciekawego. Chociaż mam na to nadzieje...
Kiedy go ostatni raz szukałam na początku wakacji, nie znalazłam nic poza małą, zrobioną z płóciennego materiału karteczką schowaną w szufladzie starego, drewnianego biurka mojego taty. Druk na niej nie był zbyt wyraźny, raczej był rozmazany i napisany skośną czcionką, inaczej kursywą. Ale dało się z niej rozczytać napis.
Przestań się bać tego, co może pójść źle. Czarne myśli...
I dalej nie mogłam się absolutnie rozczytać. Starałam się, nawet używałam starożytnych zaklęć. Użyłam zaklęcia Selisse (czyt. selis), najstarszego z najstarszych. Miało ono służyć do samodzielnego odczytania napisanego zdanie, ale jak to bywa z moim szczęściem zaklęcie odczytało tylko fragment, który sama zdążyłam rozszyfrować. Słowa były za mocne, nie dało się z tym niestety nic zrobić.
Mój tata za to pisał dziennik. Przyznam się, że nigdy nie widziałam jak go wypełniał. Zawsze poświęcony był swojej pracy w prywatnej klinice stomatologicznej. Wiem to od mojej mamy. Jego dziennik był wypełniony rozmaitymi, nie zawsze dobrymi wspomnieniami z każdego dnia, potrafił je nawet opisywać w jednym zdaniu. Mój tata był magicznym człowiekiem, rzecz jedna nie dosłownie.
Nauczył mnie wielu rzeczy, pomijając oczywiście jeżdżenie na rowerze czy też robienie prostych kanapek z serem i ogórkiem, które wychodziły całkiem smaczne. Nauczył mnie mówić prawdę, pomagać i ufać. Był on idealnym przykładem tych cech. Co prawda mi akurat nie zawsze mi wychodzi, ale się staram!
Przerywając swoje myśli o domu rodzinnym spojrzałam ukradkiem na zegar, który wskazywał, że jest godzina 10:03. Dziś o 11:00 ma przyjść do mnie Malfoy wraz z moim ekwipunkiem, czyli małą walizką, w którą spakowała mnie Ginny.
Jednak, mój wzrok szybko spostrzegł otwierające się stare, drewniane drzwi do sali szpitalnej. Jednocześnie przeszły przez nie McGonagall i pielęgniarka. Nie rozmawiały, jednak ich spojrzenia były skupione na mojej osobie. Szły szybko, w jednym tronie nie spowalniając kroku.
Moje ciało drgnęło widząc ten oto widok. Nie było to oczywiście najgorsze co w życiu widziałam, ale za to czułam, że nie znaczy to nic dobrego, wręcz przeciwnie...
CZYTASZ
Dramione ~ Historia prawdziwej miłości
FanficA co jeśli Draco i Hermiona odnajdą wspólny język? Czy mogą pokochać się bezwarunkowo? Historia pisana z perspektywy uczennicy mądrzejszej niż sama Rowena Ravenclaw, członkini Golden Trio, dziewczyny z domu Godryk'a Gryffindor'a - Hermiony Granger. ...