~*Time skip*~
Szliśmy...
Szliśmy....
I jeszcze raz szliśmy...
Ta gówniana wycieczka jest do dupy!!
Po co ja się dałam na to namówić?!!-Kacchan...
Poniesiesz mnie...? - wymruczałam pod nosem przechodząc koło chłopaka.-A co ci niby?
-Już mi się nie chcę...
-A to, że ci się nie chce to nie znaczy, że mam mieć dodatkowy balast.
-Balast?
-Tak.
-Skurwiel - przyśpieszyłam.
Przeszłam trochę dalej i wskoczyłam na plecy Eijiro.
-Heeeej~ - powiedziałam zadowolona ze znalezienia sobie woźnicy.
-No hej, co tam?
-A nic.
Postanowiłam dostarczyć ci trochę ćwiczeń.-Dzięki.
-A proszę bardzo.
Bakugou też miał tę propozycję, ale nie skorzystał.
Dlatego ty masz to szczęście.-Właśnie jak tam u ciebie i Kacchan'a?
-Dobrze.
A co?-A tak się pytam.
Myślałem, że z nim pójdziesz na tę wycieczkę.-No i poszłam.
I nadal idę.
Tylko że ty mnie niesiesz i...
Trochę tak nie jestem koło niego - spojrzałam do tyłu na Kacchan'a i jego wkurwiony wyraz twarz i ręce, które się fajczą - I chyba nawet dobrze.-Czemu?
-Zazdrość wzięła górę i się fajczy.
-To wiesz...
Ty może zejdź ze mnie...?-Nie?
A w ogóle czemu?-Bo nie chcę być poturbowany....
-Spokojnie.
Masz mnie.-Tsa...
Fajnie...-Dobra, nie zwracaj uwagi na tego ćwoka i chodź dalej.
~*Time skip*~
Doszliśmy do jakiejś wielkiej altanki w środku parku z tymi typowymi drzewami wiśniowymi.
Tam usiadłam sobie na ławeczkę i odpoczywałam.
DOPÓKI.-CZEMU SZŁAŚ Z TYM RUDYM DEBILEM ZAMIAST ZE MNĄ?!!
-A bo mi się tak chciało.
Czego chcesz?-Ciebie.
-Sorry, ale ja ciebie nie.
Daj mi odpocząć - wstałam z ławki i poszłam w kierunku innej.-Obrażasz się za ten balast?!
-Nieee...
Przecież to normalnie, że chłopak mówi swojej dziewczynie, że jest gruba...
Nie?-No oczywiście, że to normalne!
W moim przypadku to tradycja!-Yh...
Mogłam się tego spodziewać.
Jak już musisz to zostań ze mną ty pizdokleszczu...-Fajnie - usiedliśmy razem na jednej z ławek - Ale teraz to ty mnie przezywałaś.
-UGGGH...
Boże, skończysz?-No okej.
-Coś ty się robisz taki trochę podejrzany - zmrużyłam oczy - Co żeś zrobił?
-A co miałem zrobić?
-Na ja nie wiem.
Dlatego się ciebie pytam.-Nic nie zrobiłem.
Okej?-No dobra.
Uznajmy, że cię wierzę.-Pff.
Ty masz mi zawsze wierzyć.-Ta ta jasne.
Pić mi się chce...-BOŻE KOCHANY!
Jakie ty dziewczyno masz zachcianki!-No co...?
-Ja ci po nic nie pójdę.
-Jesteś zuym człowiekiem... - wstałam z ławki i skierowałam się w stronę klasy.
Jako jedyna i najlepsza moja koleżanka - Momo, dała mi wodę.
(Eijiro też chciał dać, ale ja nie chciałam wziąć)
Napiłam się.
Oddałam wodę.
Pogadałam trochę.
I wróciłam do Kacchan'a.
A raczej do Kacchan'a i kilku małolat, które zapewne mają gdzieś po 10/11 lat.
Nawet udało mi się usłyszeć ich rozmowę.-No weź nam pomóż! - powiedziała blondynka, która stała na czele grupy ty czterech bachorów.
-Nie - a ten wpatrzony w telefon.
-No plis!!!
-NIE.
-Zapłacimy!
-Nie chcę waszych pieniędzy.
Znajdźcie sobie kogoś innego-Jesteś okropny, wiesz!
-Wiem.
MOJA DZIEWCZYNA mi to powtarza - zwrócił na mnie uwagę i podszedł do mnie obejmując ramieniem.-Pożałujesz!
Zobaczysz! - odbiegły sobie gdzieś tam w dal.-Mhm.
Napewno.-Czego chciały?
-A bym je obronił przed jakimś gostkiem.
-I tyle?
-Yhm.
-Mogłeś wziąć tę robotę.
Lubisz ludziom odbijać mordy.-No ale błagam cię.
To są jakieś małolaty.
I ja je mam bronić przed jakimś gościem?
Nie moją ojca czy co?-No w sumie..
-No w sumie to możemy teraz iść się odstresować nad to jeziorko.
-Co...?
-Chodź.
Utopię cię tylko-Uważaj, bo naślę na ciebie te bachory.
-Zrób to, a będziesz spała na ziemi.
-Ale w pokoju mamy dwa łóżka.
-Zawsze jedno można wyrzucić przez okno~
-Skurwiel.
CZYTASZ
Wścieklizna na Nogach || Katsuki Bakugou
FanficUWAGA Ff pisane w czasach małego doświadczenia pisarskiego względem fanfików. Posiada ono wiele błędów ortograficznych. Jako iż zakończyłam to dzieło i mam zamiar pozostawić je w takim stanie jakim jest, proszę was czytelnicy o to byście ograniczyli...