Przyparł mocno do najbliższej ściany i...
I nie ma tak łatwo czytalniku xD
Nie będziecie mieć tu żadnego ciamciaramciam
( ͡° ͜ʖ ͡°)
xD---------------------------
Już dość późnym wieczorem Aizawa wezwał nas na kolację.
Nareszcie.
Jest 22, a dopiero teraz jest kolacja (coś o tym wiem ;-; - autorka).-Ała!
To boli!
Wyłaź już Kacchan!-
O nie nie nie!
Jeszcze pięć minut!-Ała!
Kurwa mać!
Ty brutalu!-O co ci chodzi?
Ja narzucam tępo.-WYŁAŹ JUŻ Z TEJ ŁAZIĘKI!
JUŻ NIGDY NIE BĘDZIESZ MI CZESAŁ WŁOSÓW!!-Głupia, wstrętna baba...
-WYNOCHA!
-Boże...
Już... - grzecznie wyszedł z łazięki.-Debil... - zaczęłam rozczesywać włosy.
Już nigdy nie dam Katsuki'iemu szczotki do ręki.
Nigdy.
Nie chcę mić ze stu kołtunów na włosach.
Yh...~*~
Ja i Kacchan szliśmy sobię w stronę jadalni.
-Kacchan~
-Co?
-Kocham cię.
Wiesz?-Wiem.
-A wiesz, że jesteś skurwielem?
-CO?!
-Jesteś skurwielem~
-TY SUKO! - zaczoł mnie gonić, a ja zadowolona uciekałam.
-Deeekuuu! - krzykłam wskakując na chłopaka dobiegają do jadalni.
Zaskoczony zielono włosegi ten nie złapał coś równowagi i razem spadliśmy na ziemię.
Chłopak leżał sobię na ziemi, a ja wygodnie na nim cały czas się śmiejąc.
Gdy ino spojżałam na Bakusia to zauważyłam ten wkurw w oczach.-M-może zejdź ze mnie M-mira...
Bo K-kacchan wygląda jak by chciał m-mnie zabić...-No i?
Jakoś mu się nic nie stanie jak dzisiaj posiedzę z tobą~-C-co...?!
-To co słyszałeś zielony.
Dzisiaj jem kolację z tobą~-...
-TY PIEPSZONA BABO!!!!
-Coś nie tak Kacchan?
I tak chciałeś mnie zabić więc...
Lepiej będzie jak zjem kolację z kimś innym.-SUKO!
-Katsuki Bakugou!! - odezwał się Aizawa, inni wolą się nie wdawać w dyskusję - Spokój!!
Siadaj na miejsce i jeść!!
Już!-NIE ROZKAZUJ MI TY...
TY...
TY NIE WIADOMO CO!!-Chodź Deku - wstałam z chłopaka i pomogła mi wstać.
Ach ta piękna pulsująca żyłka na czole Kacchana gdy widzi mnie siedzącą na kolanach Deku.
Jakoś mnie nie rusza, to że Kacchan może mnie w każdej chwili zabić.
Mi to zwisa i powiewa.~**~
Po bardzo pysznej i sycącej kolacji wyruszyła w podróż do pokoju.
Tak dodając to nasz kochany Kacchan zniknoł w połowie kolacji.
Z tą typową miną "Zaraz będzie SHINEEEEE".Gdy doszłam ja do pokoju...
KURWA!
ZNOWU BURDEL?!!
JA PIERDOLE!
ILE MOŻNA?!-Kacchan!!!
Sukinsynu!
Do mnie!
Już!Nie odpowiadamy, co?
JA CI DAM TY CIOLE!Wparowałam z buta do łazięki...
Okej...?
Moja perspektywa przedstawia wam taki oto obraz Kacchana...Ja już nie wiem czy współczuć zębom Kacchan'a czy może tej szczoteczce do zębów...
Chyba, że im obu...-Kacchan.
Ty się dobrze czujesz...?-HUH?! - odwrócił się w moją stronę - CZEGO TU KURWA?!
-Przyszłam do ciebię.
Nie cieszysz się?-NIE!!
-Czemu...?
-BO BYŁAŚ Z TAMTYM PIERDOLONYM IDIOTĄ!
-Jezu...
To tylko kolacja.-PRZECIERZ WIESZ, ŻE NIENAWIDZĘ TEGO ZIELONEGO GNOJA!
-O Bosz...
Uspokojisz się?-NIE!! - dziad chciał mnie uderzyć, ale jakoś zrobiłam unik.
-CO CI ODBIJA!?
CHCIAŁEŚ MNIE UDERZYĆ?!-TAK!
-Teraz to ty jesteś gnojem! - wyszłam z łazięki.
-WRACAJ!!!
-Wal się... - wyskoczyłam przez okno.
CZYTASZ
Wścieklizna na Nogach || Katsuki Bakugou
Hayran KurguUWAGA Ff pisane w czasach małego doświadczenia pisarskiego względem fanfików. Posiada ono wiele błędów ortograficznych. Jako iż zakończyłam to dzieło i mam zamiar pozostawić je w takim stanie jakim jest, proszę was czytelnicy o to byście ograniczyli...