Zawsze chciałam mieć kogoś blisko. Jak niemal każda dziewczynka i ja marzyłam o księciu z bajki. Wyobrażanie sobie tego, że to nierealne marzenie się spełnia pozwala mi nie raz zasnąć.
Wyobrażam sobie zwykle wtedy mężczyznę, który mnie przytula, jest wobec mnie czuły i troskliwy.
Potrzebuję tego. Bycia kochaną, chronioną i chcianą.
Ale tej nocy moje myśli podsunęły mi inną wizję. Mój wyśniony facet mnie bił. Tak bardzo, że prosiłam go o śmierć.
Po raz kolejny uświadomiłam sobie przez to, jak bardzo jestem zniszczona. Kto normalny PRAGNIE bycia bitym, poniżanym i w końcu zabitym?
Uzmysłowiłam też sobie jeszcze inną rzecz. Dążę do tego. Jestem autoagresywna i pozwalam innym, by byli agresywni wobec mnie, chociażby słowami ,,Jeśli potrzebujesz się na kimś wyładować, zrób to na mnie", czy ,, Jeśli chcesz możesz mnie uderzyć".
To nie tak, że to mi sprawia przyjemność. To boli. Niszczy mnie. A ja już nie chcę cierpieć. Chcę umrzeć.
Wiem, że życie ma swoje barwy i może być piękne jeśli na to pozwolę.
Ale jednocześnie nie widzę dla siebie innej drogi. Nie zasługuję na inny los.
Choć to nieprawda.
Ludzie mi radzą, bym zaczęła cieszyć się życiem, znalazła sobie pasję, że zasługuję na szczęście. Co to jest szczęście? Radość? Poczucie bezpieczeństwa?
Znam te uczucia... lecz jednocześnie są mi obce. Potrzebuję ich, ale ich nie chcę. Boję się ich.
Chcę umrzeć. Nie cierpieć.
Proszę, niech ktoś mnie zabije.
CZYTASZ
Serce w słoiku
Non-FictionNie czytaj tego, a jeśli już się na to zdecydujesz, nie komentuj. Nie pisz co mam poprawić, zmienić. Jak bardzo źle to napisałam. Nie śmiej się z tematów, czy chaotyczności tych tekstów. To moje serce, możesz je obejrzeć, ale proszę, nie niszcz go...