12. WYSTARCZY SZEPT

1.1K 97 200
                                    

W nozdrza Kailei uderzył ostry zapach perfum i zanim się obejrzała, skończyła wepchnięta do zaułka za stajnią i przyparta do ściany. W ramię wbiły jej się pazury. Cień. Już wzywała moc i miała wypalić mu łapę, kiedy jej celem zamiast czarnych szponów okazały się różowe ludzkie paznokietki.

Nie Cień. Loretta.

— Powaliło cię?! — wybuchła Lea, odpychając ją. Liderka Bobcat Girls zatoczyła się do tyłu i pisnęła z wyrzutem.

— Unikasz nas!

— Tak? — Kailea odbiła się od ściany, krzywiąc się przez ból barku. Mocno przywaliła. — Wybacz, nie zauważyłam.

I próbowała odejść, ale Loretta dopadła do niej z warkotem godnym rysia i znów przygwoździła ją do muru, aż Lea zaryła o niego plecami. Jej stęknięcie zagłuszył zduszony wiwat po lewej – to naczelne Bobcaty, które obserwowały zajście, wyściubiając swoje sztuczne japy zza budynku. Brakowało im tylko oczojebnie różowego transparentu z napisem "GO, LORETTA!".

Czekały na bójkę i właśnie z tego powodu Kailea postanowiła im jej nie dać. Oparła się o ścianę niby dla wygody, a nie z przymusu, i zawinęła ręce na piersi.

— Dobra, czego chcesz? Tylko się streszczaj, mam robotę.

— No i ja właśnie o tym — odfuknęła Loretta. Wciąż przytrzymywała Leę w miejscu, ale wyraźnie więcej energii wkładała teraz w piorunowanie jej wzrokiem. — Gdzie są Moorlandowie?

To było do przewidzenia, że o to chodzi. Że o niego chodzi.

— Trzeba było przyjść na spotkanie kadry. — Kailea wzruszyła ramionami. — Jenna i ja wszystko wyjaśniłyśmy.

— Wiem, co wyjaśniłyście. Rzecz w tym, że ja w to nie wierzę. — Blondynka marszczyła nos, jakby coś jej strasznie śmierdziało. — Wypadek samochodowy? Po naszej stronie Jorvik prawie nikt nie jeździ autem, nie ma piratów drogowych!

— To chyba nie wiesz o takim jednym granatowym...

— Nie jestem głupia! — ucięła Loretta. I chcąc nie chcąc Lea musiała jej to przyznać, bo nikt inny dotąd nie kwestionował tej historii.

— Co nie zmienia faktu, że to nie twoja sprawa — odparowała. — To dotyczy wyłącznie rodziny Moorlandów, dlatego mam prawo zachować to w tajemnicy.

— A od kiedy ty jesteś w tej rodzinie, hę? — Lo dźgnęła ją palcem w pierś. — Przyjechałaś znikąd, wprosiłaś się do nich, a teraz jeszcze się tu panoszysz i przejmujesz biznes? — Nagle wytrzeszczyła oczy i sapnęła z oburzenia. — A może ty sama to ukartowałaś, żeby się nachapać, co? Usunęłaś Moorlandów, manipulujesz Jenną, ustawiasz wszystkich po kątach...

Nie, jednak była głupia.

— Co proszę?! — Kailea niemal prychnęła śmiechem. — Nie masz pojęcia, o czym mówisz.

— No to powiedz mi prawdę! — wycedziła Loretta.

Lea wygięła szyję, żeby otrzeć policzek o rękaw.

— Najpierw przestań na mnie pluć...

— Gadaj! — Lo wpiła paznokcie w jej ramiona, po czym dodała z fałszywym uśmiechem: — Byłam przy Justinie znacznie dłużej niż ty, chyba na to zasługuję?

Ta najlepsza część Kailei kazała jej wierzyć, że gdzieś pod tą maską skończonej szui przez Lorettę przemawiała bezinteresowna troska o Justina. Ale też nie dało się zaprzeczyć, że zachowywała się jak ta skończona szuja.

— Masz na myśli, że zatruwałaś mu życie? — Lea oderwała od siebie jej rękę. — Wysługiwałaś się nim?

Blondynka łypnęła na nią z odrazą.

SPOTLIGHT ▪ STAR STABLE [✒]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz