W nozdrza Kailei uderzył ostry zapach perfum i zanim się obejrzała, skończyła wepchnięta do zaułka za stajnią i przyparta do ściany. W ramię wbiły jej się pazury. Cień. Już wzywała moc i miała wypalić mu łapę, kiedy jej celem zamiast czarnych szponów okazały się różowe ludzkie paznokietki.
Nie Cień. Loretta.
— Powaliło cię?! — wybuchła Lea, odpychając ją. Liderka Bobcat Girls zatoczyła się do tyłu i pisnęła z wyrzutem.
— Unikasz nas!
— Tak? — Kailea odbiła się od ściany, krzywiąc się przez ból barku. Mocno przywaliła. — Wybacz, nie zauważyłam.
I próbowała odejść, ale Loretta dopadła do niej z warkotem godnym rysia i znów przygwoździła ją do muru, aż Lea zaryła o niego plecami. Jej stęknięcie zagłuszył zduszony wiwat po lewej – to naczelne Bobcaty, które obserwowały zajście, wyściubiając swoje sztuczne japy zza budynku. Brakowało im tylko oczojebnie różowego transparentu z napisem "GO, LORETTA!".
Czekały na bójkę i właśnie z tego powodu Kailea postanowiła im jej nie dać. Oparła się o ścianę niby dla wygody, a nie z przymusu, i zawinęła ręce na piersi.
— Dobra, czego chcesz? Tylko się streszczaj, mam robotę.
— No i ja właśnie o tym — odfuknęła Loretta. Wciąż przytrzymywała Leę w miejscu, ale wyraźnie więcej energii wkładała teraz w piorunowanie jej wzrokiem. — Gdzie są Moorlandowie?
To było do przewidzenia, że o to chodzi. Że o niego chodzi.
— Trzeba było przyjść na spotkanie kadry. — Kailea wzruszyła ramionami. — Jenna i ja wszystko wyjaśniłyśmy.
— Wiem, co wyjaśniłyście. Rzecz w tym, że ja w to nie wierzę. — Blondynka marszczyła nos, jakby coś jej strasznie śmierdziało. — Wypadek samochodowy? Po naszej stronie Jorvik prawie nikt nie jeździ autem, nie ma piratów drogowych!
— To chyba nie wiesz o takim jednym granatowym...
— Nie jestem głupia! — ucięła Loretta. I chcąc nie chcąc Lea musiała jej to przyznać, bo nikt inny dotąd nie kwestionował tej historii.
— Co nie zmienia faktu, że to nie twoja sprawa — odparowała. — To dotyczy wyłącznie rodziny Moorlandów, dlatego mam prawo zachować to w tajemnicy.
— A od kiedy ty jesteś w tej rodzinie, hę? — Lo dźgnęła ją palcem w pierś. — Przyjechałaś znikąd, wprosiłaś się do nich, a teraz jeszcze się tu panoszysz i przejmujesz biznes? — Nagle wytrzeszczyła oczy i sapnęła z oburzenia. — A może ty sama to ukartowałaś, żeby się nachapać, co? Usunęłaś Moorlandów, manipulujesz Jenną, ustawiasz wszystkich po kątach...
Nie, jednak była głupia.
— Co proszę?! — Kailea niemal prychnęła śmiechem. — Nie masz pojęcia, o czym mówisz.
— No to powiedz mi prawdę! — wycedziła Loretta.
Lea wygięła szyję, żeby otrzeć policzek o rękaw.
— Najpierw przestań na mnie pluć...
— Gadaj! — Lo wpiła paznokcie w jej ramiona, po czym dodała z fałszywym uśmiechem: — Byłam przy Justinie znacznie dłużej niż ty, chyba na to zasługuję?
Ta najlepsza część Kailei kazała jej wierzyć, że gdzieś pod tą maską skończonej szui przez Lorettę przemawiała bezinteresowna troska o Justina. Ale też nie dało się zaprzeczyć, że zachowywała się jak ta skończona szuja.
— Masz na myśli, że zatruwałaś mu życie? — Lea oderwała od siebie jej rękę. — Wysługiwałaś się nim?
Blondynka łypnęła na nią z odrazą.
![](https://img.wattpad.com/cover/155875706-288-k245225.jpg)
CZYTASZ
SPOTLIGHT ▪ STAR STABLE [✒]
Fanfiction❝Strach to naturalna iluzja. Wciąż, tylko od ciebie zależy, czy się na nią nabierzesz.❞ "Idź na urodziny Baronowej Silverglade", mówili mieszkańcy Jorvik. "Będzie zabawa", mówili. Niestety, im huczniejsza impreza, tym więcej po niej do sprzątania...