16. DZIEŃ WOLNY

1.2K 92 376
                                    

Poza niemal całodobowymi nowinkami z frontu zimnej wojny, które Kailea otrzymywała na konwersacji z Jeźdźcami Duszy, Elizabeth również starała się wysyłać jej każdego ranka raport ze stanu Moorlandów. W czwartek brzmiał on tak:

Królowa: Tom dał się namówić na naukę szydełkowania i robi Ci sweterek. Justin walczy, w nocy zbijałam mu gorączkę

Tymczasem Cienie przestały się pojawiać. Do głów Strażników Aideen wpadały już nawet teorie, że może to jednak Justin był celem zemsty, może wyznaczonym przez Johna Sandsa (kto go tam wie, po jaką cholerę), i że zwyczajnie dopięły swego... ale przeczył temu późniejszy atak w Dundull. Na co więc czekały?

Lea nie mogła się już doczekać, aż zatraci się dziś w pracy, żeby o tym nie myśleć.

Z tym, że ktoś miał dla niej zgoła inne plany.

— Dzień wolny? Jenna, co za dzień wolny?!

Jenna nawet nie podniosła głowy znad dokumentów.

— Dzień wolny to znaczy taki, w którym nie musisz pracować — odrzekła nauczycielskim tonem — a wręcz stanowczo nie powinnaś.

Kailei zadrgała powieka.

— Ale PO CO.

— No nie wiem... — Ostentacyjne przerzucenie kartki. — Żebyś mogła raz na jorvicki rok porobić, co ci się żywnie podoba, i odpocząć, zamiast wypruwać tu sobie żyły?

Lea była o krok od wywrócenia jej całego tego biurka do góry nogami, byleby odnaleźć grafik i samej powpisywać się w każde niekoniecznie wolne miejsce.

— Kiedy ja nie chcę! — Głos jej skoczył o oktawę. Zwariowałaby, gdyby miała cały dzień snuć się z kąta w kąt w towarzystwie własnego cienia. — Nie narzekam... Skąd-skąd w ogóle wniosek, że potrzebne mi wolne?!

— Kailea. — Pani Braverain wreszcie oderwała się od papierów, jednak jej spojrzenie najpierw zawiesiło się w jakimś punkcie za plecami szatynki, zanim padło na nią, rozbawione. — Słuchaj, czy ty serio uważasz, że ja miałabym jaja wciskać tobie dzień wolny?

Zwątpiła. Ale jeśli nie Jenna, to...

— To kto ma?

W odpowiedzi kobieta wyjęła wykałaczkę z ust i wskazała nią tyły gabinetu.

Nieważne, kto tam stał – Kailea była gotowa rzucić się słownie na każdego, żeby walczyć o swoje prawa... ale wystarczyło, że Ydris posłużył się przeciw niej tym rozbrajającym uśmiechem, i zaniemogła.

— No tak.

— Mówiłam mu, że jest szalony! — Jenna poddańczo uniosła ręce.

— Szalony — zgodził się — lecz za to jakże przekonujący. Negocjacje były krótkie.

Kobieta zrezygnowanym gestem przyznała mu rację. Lea popatrzyła to na jedno, to na drugie, a na koniec w pustkę.

— Wszyscy przeciwko mnie.

Zaśmiali się.

— Ydris stwierdził, że to jedyna zapłata, jaką mógłby przyjąć. Miałam mu odmówić?

— I doprawdy znakomicie zawiera się z panią układy, madame Braverain — odparł Rissy. Po czym położył dłoń na ramieniu Kailei, z bezczelnym uśmieszkiem zwracając się do niej: — Bez obaw. Masz przed sobą cały dzień, aby pogodzić się z tą sytuacją.

A zanim zdążyłaby choćby pisnąć, zdjął cylinder, ukłonił im się przesadnie na pożegnanie i wybył na zewnątrz, znikając za zakrętem otwartych na oścież drzwi.

SPOTLIGHT ▪ STAR STABLE [✒]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz