01. PRZYJĘCIE, PRZYJĘCIE I PO PRZYJĘCIU

2.3K 144 1K
                                    

S P O T L I G H T  (2.0) —  A K T   1
ROZUM NIE SŁUGA
(bo ulega iluzjom)

— : —

NIECAŁY MIESIĄC WCZEŚNIEJ...

Kailea Dragonfeather przez całe życie dostawała w twarz. Już pomijając jej narodziny w piątek trzynastego, niektóre ślady odbite na niej w dzieciństwie wciąż jeszcze musiała tuszować. Oczywiście zdarzały się również milsze przypadki, tak jak na przykład jej przeprowadzka na wyspę Jorvik, gdzie już od pierwszego dnia choćby chciała, nie mogła zerwać z siebie uśmiechu. Zwykle jednak ten jej życiowy rollercoaster tak chlastał ją wiatrem zdarzeń, że przez połowę czasu nie wiedziała nawet, czemu łzawią jej oczy.

Albo coś serio zdzieliło ją w twarz. Na przykład czyjaś kiecka.

— Powaliło?! Nie włożę tego!

Kailea ledwie wyszła z przymierzalni, a już musiała walczyć o życie. Sieknęła napastniczkę rękami i zrzuciła ją sobie z głowy, zanim ta kompletnie zmasakrowała jej fryzurę. Pasteloworóżowa sukienka przeleciała przez pół pokoju, a Lea zastygła w pozie godnej wojowniczki karate stopnia debilnego.

— Na paranoję Avalona — sapnęła, dramatycznie chwytając się za serce. — Zamachy! Zamachy wszędzie...

— Jeszcze nie — uspokoiła Lisa Peterson i przerwała rozczesywanie czerwonych włosów, żeby wskazać szczotką przygarbioną postać na środku pokoju. — To tylko Alex.

— Sorry... — Alexandra Cloudmill wyszczerzyła się do Kailei ze skruchą. — Ale czy ty to widziałaś, Lea? To — Wytknęła palcem zwłoki sukni leżące na stoliku — jest dopiero zamach. Na mój styl!

Kailea zlustrowała wzrokiem ulubiony outfit blondynki: dresy, podróbki adidasów, sportową bluzę po starszym bracie oraz ikoniczną szarą beanie. Zdecydowanie nijak miało się to do różowej sukienki z falbankami, dlatego Lea ze śmiertelnie poważną miną chwyciła za telefon.

— Wzywać policję modową do Anastasii Silverglade?

Alex się zawahała.

— Nie masz numeru do tego gliniarza z centrum handlowego... co nie?

— Nie doceniasz mnie.

— Nie zdziwiłabym się — przyznała Lisa. — Lea ma kontakty w każdym kącie Jorvik.

Kailea wzruszyła ramionami z niewinnym uśmieszkiem, jakby wcale nie była z tego dumna.

— Niemniej jednak... — Linda Chanda skończyła polerować okulary, chyba trzeci raz w przeciągu ostatniego kwadransa, co miała w zwyczaju robić, gdy była zestresowana. — Nie sądzicie, że bunt przeciwko Anastasii w dniu urodzin jej matki to kiepski pomysł?

— To nie wina Baronowej, że jej córkę powaliło — odparła Alex.

— Teoretycznie... — zauważyła Lea, wrzucając sobie telefon do torebeczki. — Ale byłaby chryja. A jak bulwers Anastasii udzieliłby się Prince'owi Charmingowi? Zacząłby się telepać i piszczeć jak czujnik dymu, a potem jeszcze by na zawał padł czy coś. Taki szczurek to ma chyba słabe serce.

— Phi, chihuahua. I tak nie robi nic innego. — Alex z grymasem na twarzy podniosła różową sukienkę za wieszak. — Poza zawałem. To byłaby jakaś nowość.

— Daj szansę tej kiecce — zachęciła Kailea. — Anastasia przedkłada estetykę ponad komfort, ale wyczucie stylu ma świetne. Nie dałaby ci czegoś, co by ci nie pasowało.

Blondynka posłała jej zbolałe spojrzenie.

— Łatwo ci mówić. Spójrz tylko na siebie.

Zaskoczona Lea zmarszczyła czoło, po czym odwróciła się, by przejrzeć się w lustrzanej szafie. Spoglądała na nią średniego wzrostu osiemnastolatka w fioletowej sukience sięgającej do kolan, przyozdobionej koronkami i kokardką przewiązaną w talii. Do tego miała dobrane czarne balerinki i małą torebkę pod kolor, a rozjaśnione w stylu ombre brązowe włosy wyprostowała. Marzył jej się taki kok, jaki zrobiła sobie Linda, ale przy swojej twarzy Kailea mogła zapomnieć. Nie żeby sobą straszyła, choć pewne niedoskonałości wymagały maski makijażu – zwłaszcza niefajna blizna na linii szczęki, którą Lea wolała się nie chwalić – jednak miała urodę takiego ziemniaczanego dzieciaka. Aczkolwiek dziś, w tej kreacji od Anastasii i kiedy mocniej się umalowała... Nie, nadal był z niej ziemniaczek. Choć całkiem ładny ziemniaczek.

SPOTLIGHT ▪ STAR STABLE [✒]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz