PROLOG: W BLASKU REFLEKTORÓW

2.2K 124 1.1K
                                    

UWAGA

Prolog do Spotlight przedstawia się dość specyficznie. Rozgrywająca się w nim akcja przypada fabularnie na przełom dwudziestego drugiego i dwudziestego trzeciego rozdziału, dlatego w pewnym sensie zawiera spoilery. Jeśli więc ktoś z Was wolałby zrobić sobie całkowitą niespodziankę wraz z dotarciem do tego momentu w powieści, droga wolna – możecie przejść od razu do rozdziału pierwszego i czytać Spotlight w błogiej niewiedzy.

Niemniej jednak zachęcam do przeczytania prologu, ponieważ ze znajomością jego treści przeprawa przez Spotlight również może okazać się ciekawa i emocjonująca. Prolog zawiera wybrakowane wspomnienia głównej bohaterki, nie dowiecie się stąd więc wszystkiego i możecie czuć się zdezorientowani, ale na pewno Was to też zaintryguje.

Decyzja należy do Was, drodzy czytelnicy. Cokolwiek wybierzecie, życzę miłego czytania. Czy to po raz pierwszy, czy po raz kolejny, blask reflektora wita Was i gotów jest rozświetlić Wasze życia.

Sincerely,
CherryIceFury

PS Do osób, które czytają Spotlight ponownie, apeluję o niepisanie bądź cenzurowanie spoilerów w komentarzach, w innym przypadku będą usuwane. Dziękuję!

— : —

































Blask reflektora.

Zirytowana Kailea osłoniła oczy ramieniem, aby nie oślepnąć. Doprawdy, czemu światła w tym cyrku musiały być aż takie jasne? Na dodatek przesuwało się tempem żółwia, wydawało jej się, że minie wieczność, zanim już z niej zjedzie.

Zrozumiała, że coś jest nie tak, kiedy burza szeptów przerodziła się w ciszę.

A potem serce jej stanęło, zupełnie tak, jak przed momentem zatrzymał się reflektor.

— No proszę. — Głęboki, zabarwiony sceniczną zaczepnością głos zadudnił we wszechobecnych głośnikach. Słysząc go zewsząd, ale nie widząc, Lea odniosła wrażenie, że została otoczona. — Cóż za... niespodzianka — dodał, po brzegi faszerując ostatnie słowo ironią.

Nie. Nie, nie, nie, NIE, NIE...

Reflektor zgasł, jak gdyby umywał ręce od wydanego przez siebie wyroku. Kailea pomrugała, by odzyskać wzrok, i natychmiast tego pożałowała, kiedy napotkała spojrzenie Ydrisa stojącego w sercu areny. Odsłaniał zęby w uśmiechu, którego nie dało się określić inaczej niż diabelskim.

Uśmiech jak nóż. Lśniący, piękny i... zabójczy.

— Kailea Dragonfeather — podjął ceremonialnie Ydris, jakby wyznaczał wojownika do walki.

— O kurwa — wyrwało się Alex.

— Jakiż to zaszczyt, widzieć panią tutaj. — Cyrkowiec przytknął dłoń do serca w najbardziej cyniczny sposób z możliwych, po czym wskazał gestem na trybuny, gdzie siedziała sparaliżowana Kailea. — Szanowni państwo, znacie ją doskonale. Oto dziewczyna o złotym sercu i złotych rękach. Dziewczyna tak światła, iż z pewnością sama cudowna Aideen tchnęła w nią życie. To by wyjaśniało, dlaczego jest nieustraszona.

Kropla potu spływająca jej po plecach.

— Nic więc dziwnego, że mój reflektor upatrzył sobie właśnie panią. — Ydris spojrzał na nią z takim błyskiem w oczach, jakby one same były małymi reflektorami. — Jednak czy zechce pani tu do mnie dołączyć?

SPOTLIGHT ▪ STAR STABLE [✒]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz