20. WIELBŁĄD

1K 88 223
                                    

W wieczornej mgle, która pochłaniała ulice Jarlaheim, Cienie były nieprzegapialnymi czarnymi plamami na skraju widoczności, takimi, które znikają, kiedy chcesz spojrzeć wprost na nie... z tą różnicą, że te nie znikały, a za to odwzajemniały spojrzenie. Wyrosły jak grzyby po deszczu, a przez szarą pogodę ich ciała zrobiły się wyraziste i ostre do tego stopnia, że ostrzegawcze zgrzytanie szponów wleczonych po bruku zostawiało trwałe ślady. W mieście wybuchła panika, mieszkańcy barykadowali się w domach i sklepach (nie wiedząc, że nic im to nie da), natomiast druidzi po raz kolejny zmuszeni byli wychynąć z ukrycia, a nawet – by dobyć magii.

Strażnicy Aideen biegali po Jarlaheim jak w gorączce, tropiąc Cienie i badając każdą osobę, która miała pecha się na nie natknąć. Nie było jeszcze tak groźnego ataku; z powodu warunków pogodowych widma przemieszczały się bez ograniczeń, wyparowywały z jednego miejsca i po sekundzie pojawiały się w innym, przez co nie szło ich zliczyć, a świetlne pociski druidów rzadko sięgały celu. Dawniej Strażnicy martwiliby się o bezpieczeństwo dla magii, ale dzisiaj przy takich monstrach jak Cienie kilka różowych błyskawic nie robiło już na nikim wrażenia. Tylko Jeźdźcy Duszy założyli maski, żeby chronić swoją tożsamość.

— Alex, Lisa, pomóżcie na murach! — Elizabeth rzucała rozkazy z grzbietu Calenthe, podczas gdy Avalon i Evergray krążyli wokół niej niczym planety wokół Słońca, na wypadek gdyby jakiś Cień ważył się porwać na przywódczynię. — Kailea, Linda, wy wiecie, co robić! Ruchy!

Gdyby nie samodzielność Wildstar, razem z Leą pewnie nie ruszyłyby się z miejsca. Kailea działała dziś jak na autopilocie. Przespała może ze dwie godziny zeszłej nocy, ale nie chciało jej się spać, wręcz przeciwnie – marzyła, by wreszcie się obudzić, bo od wczoraj jej życie przypominało koszmar.

Rozmowę Ydrisa z Cieniem pamiętała aż za dobrze, w przeciwieństwie do tego, co wydarzyło się potem. Lea kojarzyła zaledwie Lisę groźbą i prośbą wyciągającą ją z ataku paniki, a następnie przybycie śmiertelnie przerażonej Wildstar, do której szatynka zdołała jedynie wyłkać: "Miałaś rację". Później film urywał jej się aż do ponownego spotkania ze Strażnikami Aideen, gdzie spędziła chyba z pół godziny na przepraszaniu ich i łajaniu samej siebie, bo jak mogła być taka głupia i butna, i zignorować ich trzeźwy osąd? Wiedziała też, że mocno przytuliła Alex, wybaczając jej oraz dziękując – ponieważ zrozumiała, że przyjaciółka chciała ją przed tym ochronić. Jedyne pretensje mogłaby mieć o to, że zrobiła to zbyt późno.

Teraz Alex i Lisa ze swymi Starbreedami ruszyły na mury, żeby bronić wartowników przed rzędem Cieni, natomiast Kailea i Linda ze swoimi – w przeciwnym kierunku, z dala od głównych starć. Schemat poprzednich ataków sugerował, że Cienie celowały w większe skupiska ludzi albo w tych, którzy mogliby zagrozić ich sprawie – tak jak na przykład w Justina, o ile oczywiście ich teoria była słuszna. Tym razem, biorąc po uwagę, że w Jarlaheim nic się nie odbywało, nasuwał się wniosek, że ktoś tu znów poczuł się zagrożony, aczkolwiek ich dzisiejszy cel pozostawał niewiadomą. W związku z tym Elizabeth powierzyła Lei i Lindzie misję, która przypominała ściganie własnego cienia, jasną, ale niełatwą.

Dopaść przywódcę Cieni. Dopaść Ydrisa.

Kailei zebrało się na wymioty.

Wciąż możesz się wycofać — przypomniała Wildstar z troską w głosie. Niesamowite, jak poprawił się jej stosunek do Lei, odkąd dopięła swego. A jednak dziewczyna nie śmiała narzekać. Wilds spędziła z nią w nocy długie godziny, słuchając, jak nadanalizowała wszystkie chwile z Rissym, sypiąc sobie sól na rany, ale zamiast tradycyjnie dokopać jej na temat jej naiwności, Starbreedka nareszcie wykazała się tym wsparciem, którego Kailea potrzebowała. Nie jesteś głupia, to on założył ci klapki na oczy – wbiło jej się do głowy. — Ktoś inny może go złapać.

SPOTLIGHT ▪ STAR STABLE [✒]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz