I always dream about you...
Chłopak powoli nie wytrzymywał. Właściwie on nie potrafił już normalnie funkcjonować od momentu, gdy po raz szósty doszedł w dłoń swojego Papy. Długie knykcie za każdym razem owijały się wokół ciągle nabrzmiałej erekcji, a pierścionki czasami boleśnie zaczepiały się o czuły punkt. Główka pulsowała cały czas między paliczkami Marka Lee, a penis obklejony spermą nie chciał odpuścić.
Zmęczony, wręcz wymaltretowany Donghyuck ponownie wygiął plecy w łuk mając ochotę uciec od miejsca gdzie jego jądra znów stawały się nabrzmiałe, a męskość spoczywała w dłoni starszego Lee.
- Proszę, przestań... - jęknął ponownie mając całkowicie dość kolejnego popadania w chorą rządzę orgazmu.
- Nie. Wcześniej tak chciałeś poczuć moją dłoń, a teraz co? - nim brązowowłosy zrozumiał sens słów wypowiedzianych przez pociągającego wytatuowanego mężczyznę, ponownie zdążył dojść.
- Ja już nie mogę... proszę...
Donghyuck całkowicie przepocony zarzucił czerwoną od ukąszeń nogę na nagi bark Marka. Młodszy miał ochotę wycałować każde miejsce na skórze pokrytej czarnym tuszem i chociaż ogromnie prosiłby o to i błagał to i tak Papa nie pozwoliłby mu.
- Sam chciałeś. - szyderczy śmiech rozpostarł się na przystojnej twarzy mężczyzny - To jest twoja kara. - ciemnowłosy prędko złapał w swoje pełne wargi kawałek skóry ma łydce młodszego ponownie gryząc go.
Potem wszystko działo się naprawdę w natychmiastowym tempie. Pościel wokół ciała Donghyucka dziwnie zaplatała mu ramiona i chcąc wysunąć się z tego demonicznego uścisku niepostrzeżenie runął na ziemie. Wraz z upadkiem, zniknął także obraz roznegliżowanego Papy jak i runęła cała atmosfera stworzona właśnie przez starszego.
- Co do... - chłopak z trudem podparł się łokciami podłogi, a pościel chwilowo rozluźniła uścisk.
Młodszy otwierając zaspane oczy, czuł ciążącą wręcz prężącą się męskość w spodniach, a pierwsze promienie słońca dosięgnęły jego twarzy. Nie do końca posiadał świadomość co mogło dziać się o poranku kolejnego pięknego dnia, ani czy faktycznie miał pewność do swoich wyobraźni.
Czy fantazjował o swoim nowym adoratorze? Przecież zasypiając czuł do niego ogromny żal, ponieważ ten nie pojawił się o wyznaczonym czasie. Jak mógł śnić o tak cudownym mężczyźnie, wiedząc iż Mark Lee odbiera go jedynie jako zabawkę?
Jednak palące pragnienie bycia pożądanym w tak żarliwy sposób, ukradkowe spojrzenia pełne emocji i delikatne usta o mocy destrukcji nadal pozostawały zbyt przekonujące. Przyćmiewały świadomość o nadchodzących tarapatach, myśli o pozostaniu wykorzystanym. Donghyuck wiedział w co wplątał się i gdyby mógł cofnąć czas - niczego nie zmieniłby.
Po dosyć brutalnej pobudce kiedy spadł z łóżka, musiał prędko ocucić się po przebytych fantazyjnych orgazmach, a także przygotować się na dzień w posiadłości. Tego dnia posiadał wolne popołudniowe godziny od zajęć, jednak to nie zwalniało go z obowiązków jakie miał narzucone podczas pobytu w rezydencji. Student sądził iż szybki, zimny prysznic przeszkodzi jego podnieceniu wywołanemu snem, a także odgoni kolejne nieposkromione dotychczas myśli. Dodatkowo szorstki ręcznik owinięty wokół bioder nie przekonał Donghyucka do uspokojenia się.
Nic nie działało na pragnienie ponownego spotkania się z kuszącym go adoratorem. Chłopak od dawna nie czuł tak wielkiego pożądania w stosunku do drugiej osoby i z chęcią przekonałby się jaką zabawę przygotował mu Mark.
Ubierając się w szykowną koszulę i troszkę bardziej opięte spodnie, miał zamiar zawładnąć umysłem starszego. W końcu na jego drodze pojawiła się osoba godna całkowitego porzucenia honoru i ukazania się w świetle idealnego kochanka. Donghyuck rozmyślał tak, dopóki ciche pukanie do drzwi nie ocuciło go. Nie dopiąwszy dwóch guzików koszuli, postawił kołnierzyk, idąc na spotkanie z osobą pukającą. Chwilę zajęło mu zaproszenie przybyłego do sypialni.
CZYTASZ
MY CLAN (jaeyong/markhyuck)
FanficW ogromnej rezydencji państwa Lee znalazło się miejsce dla nich wszystkich. Żyli tam i zajmowali się własnymi sprawami, będąc pod opieką wszechstronnego lidera Taeyonga. Pracując u tego faceta, ludzie mieli raj dany na dłoni. Jednak za jaką cenę? ...