←30→

634 70 44
                                    

I want to break up.

Jadalnia w parceli Marka Lee nie była tak ogromna, jak ta w rezydencji Taeyonga, jednak była na tyle duża, aby pomieścić najważniejszych członków obu klanów. Ludzie obu Lee stali po dwóch stronach stołu. Skromnie udekorowane ściany były przeciwieństwem do obfitych ornamentów naklejonych na szafkach, a także drobnych półkach. Mężczyzną jednak wydawało się to nie przeszkadzać, szczególnie jeżeli odbywała się bardzo ważna dla nich narada. Z założonym ramię na ramię najstarszy Lee stał u szczytu stołu, mierząc się czujnym spojrzeniem z nieco młodszym od niego drugim liderem. Niemalże kilka sekund temu w pomieszczeniu padło dosyć ujmujące pytanie, a dwójka najbardziej doświadczonych mężczyzn musiała męczyć się z wymyślaniem odpowiedzi. Dlatego wpatrzeni w siebie, niemal walczyli na to by nie spuścić wzroku, co oznaczałoby klęskę w tej niemej bitwie.

- Chcą stopniowo pozbyć się naszych ludzi z szeregów. - Taeyong odpowiadając jako pierwszy, wyzywająco podniósł brodę i nadal nie spuściwszy spojrzenia ze wspólnika, czekał na jego tezę.

- Pierwszego zaatakowali Jaehyuna. Teraz będą polować na mnie. - Mark Lee odpowiadając jako drugi, wcale nie pochwalił się głupotą, a swoim zdaniem, którego powstało po długich, głębokich przemyśleniach.

- Nie bądź śmieszny. - ciemnowłosy starszy lider niemalże prychnął słysząc na kogo przeznaczony jest drugi atak.

Jego postawa wyrażała jak zwykle opanowanie i niezwykle stanowczą sylwetkę. Intensywne spojrzenie wbite było w mężczyznę stojącego przed Taeyongiem i chociaż to nie poskutkowało, to Lee czuł się jak nabiera nieco więcej sił na starcie ze wspólnikiem. Mark natomiast słysząc, jak bezwzględny w ocenie stał się trzydziestolatek, wywrócił oczami zirytowany. W ostatnim czasie wiele problemów miał na głowie i po raz pierwszy tak bardzo przejął się własnym życiem. Jednak mając w nawyku rzadkie okazywanie emocji, nie minie chwila, a uśmiechnie się szeroko.

- Papa może być jedynie zabawny. Nie wierzysz mi? W takim razie co musimy poświęcić aby moja teoria była trafna? - Mark był idealnie świadom sytuacji, w jakiej ugrzęzli, nie mogąc swobodnie poruszać się nawet po własnym terenie - Jesteśmy osaczeni z każdej strony, jesteśmy szpiegowani. Posiadamy czułe punkty i Lucas Wong odkrył je w odpowiednim dla niego czasie. - pracownicy niemalże z widzialnym n aich twarzach i postawach, poczęli wsłuchiwać się w swojego szefa - On wykorzystuje każdą informacje, a my nie możemy nawet jednej odpowiednio rozszyfrować. Taeyong, do cholery, twój klan podobno jest jednym z najlepszych, a to co widzę, to jedynie tanie romansidło!

Młodszy od ciemnowłosego Lee, wskazał ramieniem na doradcę Yoonoha, będąc święcie przekonany, iż to emocje zawadzały im na drodze do sukcesu. Dlatego z pretensjonalnym spojrzeniem przyglądał się dwójce mężczyzn, która jeszcze kilka miesięcy temu nie mogła być posądzona o żadne spoufalanie się. W takim razie co Taeyong Lee zrobił źle, czyżby wróg zawsze był o krok przed nim?

- Nie ubliżaj mi, Mark. Dobrze wiem co robię. - mówiąc to wydawał się na tyle ujmujący, iż mógłby samego siebie przekonać - Wongowi zależy na mojej głowie, a póki jej nie dostanie, będzie uderzał w otaczające mnie kolumny, czyli was. Lokalizujemy Lucasa, robimy co w naszej mocy aby dopaść go z zaskoczenia. Według mnie, dobrze jest uśpić jego czujność.

- A szpiedzy w szeregach? Suha pozbyłeś się, Yuta i Doyoung uciekli. - Mark momentalnie wtrącił swoje trzy grosze, ponętnym biodrem opierając się o kraniec blatu stołu - Oni również przechowują bardzo ważne informacje.

- Doyoung nie jest sprzymierzeńcem Wonga. - z zaskoczenia każdego wziął Jaehyun, który opierając się plecami o kolumnę w jadalni począł otwierać się i rozwijać swoje przemyślenia, które zaczęły niepokoić go już odkąd usłyszał o ucieczce Kima - Ten mężczyzna nigdy nie miał do czynienia z tak grubą rybą biznesu jak Wong. Jest zbyt wymagający na jego szeregi. Uciekł do kobiety. Ma romans z Solin. - Jung nie patyczkując się, mówił według własnego zdania, pamiętając w głowie rozmowę ze swoim kochankiem, która odbyli tuż przed większą naradą - Nigdy nie spiskował z nikim, kto zagrażałby Taeyongowi. - Jung pamiętał nietypowe pierwsze spotkanie zdrajcy i niebywale słodkiej narzeczonej.

Już wtedy sądził, że coś nie pasuje mu w tym układzie. Pracownicy natomiast słysząc tezę doradcy Taeyonga, poczęli całkowicie zastanawiać się nad faktycznymi motywami innych zdrajców. Wszystko składało się w całość, każdy dochodził do wniosku, jak toksyczne były relacje, ciężkie problemy i jak łatwo można było popełnić błąd.

- Jeszcze dzisiaj wznawiamy treningi, sprawdzimy waszą wytrzymałość. Chenle i Jaehyun sprawdźcie pojemność magazynów, jak i sprzęt. - Mark z całkowitą powagą począł wydawać rozkazy, przez co Taeyong przeniósł ze swojego kochanka spojrzenie na wspólnika, bardzo zadowolony z gry słownej, którą zwyciężył dzięki Jungowi - Donghyuck i Jaemin, zajmiecie się rozpiskami. Zanotujecie pomiary czasu, wszystkie wyniki porównacie do poprzednich sprzed kilku miesięcy. Do roboty. - chłodne brzmienie głosu przedarło się do środka głowy barmana, który przez całe spotkanie stał ze spuszczoną głowa tuż przy ścianie.

Młody student na odchodne kiwnął głową, po czym wyszedł nie pozostawiając po sobie większych śladów obecności. Nie zawsze zachowywał się w tak aspołeczny sposób. Jednak od pewnego momentu w jego życiu energia zmalała, możliwe, że chłopak przestał widzieć to piękno, które otaczało go. Dostrzegał jedynie Marka Lee, który swoimi poczynaniami potrafił ranić i wzniecać ich płomienne pożądanie, ze słomianych uczuć tworząc uniwersum emocjonalne. Nie minęło sporo czasu od ich ostatniej rozmowy, która naprawdę różniła się od próżnych obietnic i pustych słów. Wychodząc z jadalni, zahaczył spojrzeniem o salon, a spoglądając na fotel, przypominał sobie słowa, które poważnie zraniły barmana. Donghyuck z podkrążonymi, o prawdziwym smutnym spojrzeniu powiódł nogami w stronę sypialni Marka. Nie zauważył kiedy obok chłopaka, pojawił się równie młody, niespotykanie uśmiechnięty od ucha do ucha Jaemin. Przyjaciel posiadał zupełnie inną perspektywę, a jego spojrzenie dosięgało błogiej przyszłości bez problemów. Jednak u czyjego boku?

- Pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu nie mogłem Taeyongowi spojrzeć w oczy. - Jaemin całkowicie pochłonięty własnymi myślami, nie zastanawiał się nad czyhającym nad nimi niebezpieczeństwem.

- Yhym...

MY CLAN (jaeyong/markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz