Tej nocy pocałunki wydawały się leniwie, nieśpieszne, a zarazem jak najbardziej namiętnie i przepełnione uczuciami. Pościel nie pachniała już jednym mężczyzną, a wchłonęła oba zapachy. Ciężka atmosfera przepełniona silnymi emocjami, nad ranem wyparuje przez lekko rozchylone okna. Pierwsze promienie słońca zaczęły przedzierać się do sypialni Jaehyuna dosyć prędko, jednak nie były na tyle intensywne, aby obudzić mężczyzn. Bowiem późną nocą już obojga zmorzyło zmęczenie, chociaż żadne słowo nie potrafiło opisać jaką ulgą były pocałunki tęsknoty. Żaden z nich dosyć trzeźwo nie myślał, szczególnie gdy wszelkie granice opadły, a dwa lata rozłąki były zdecydowanie zbyt długim czasem, aby nadal zwlekać z bliskością. Cała otoczka złości, chęć zemsty, bluźnierstwa i chęć odepchnięcia Jaehyuna odeszły w zapomniane, gdy usta Taeyonga dotknęły jedynego marzenia. Lee posiadał marzenie, które wraz z zetknięciem się warg mężczyzny z tymi młodszego spełniło się. Oboje ponownie leżeli obok siebie, mając nogi wplecione w siebie. Czoła były dosunięte do siebie, palce jednej dłoni splecione z drugą, a ramiona otulające siebie wzajemnie.
Jedynie bardziej wyczuwalna interakcja z zewnątrz mogła ich zbudzić z tak głębokiego snu. Oboje nie zamierzali wstawać, chociaż do sypialni w końcu dobiła się mała kulka. Słodki piesek po raz kolejny drapiąc w drzwi, skąd ewidentnie wyczuwał swojego pana, wpuścił do środka kamerdyner. Uchyliwszy drewnianą powłokę, podświadomie wyczuł, że nie powinien był wchodzić za psem. Psem, który widząc drogę do właściciela, momentalnie wypruł sprintem przed siebie. Wskakując na pościel jeszcze nie zbudził tym obu mężczyzn, jednak kiedy wszedł im pod kołdrę, przemierzając najskrytsze zakamarki ludzkiego ciała, omijając bardziej newralgiczne miejsca. W końcu wyłoni się spod kołdry i pacnie łapką w policzek gościa, który spał z lekko rozchylonymi wargami. Jednak nie otrzymując odpowiedzi, piesek nie czekając pochylił się do owego policzka od razu zaczynając go lizać. Tym razem próba okazała się udana, a Jaehyun począł podnosić swoje powieki nadal zaspany.
- Mmm - nieco budząc się do żywych, leniwie odsunął się od twarzy Taeyonga, przyswajając do siebie wspomnienia wydarzeń ukazujące mu się w myślach.
Jednak zamiast odrzucić kołdrę, wstać prędko i wybiec z sypialni, Jung z uśmiechem przysunął się na nowo do Taeyonga, który nadal smacznie spał. Blada cera, delikatna skóra i te wpadające na czoło sypkie kosmyki włosów, tworząc całość mocno rozczuliły mężczyznę. Nawet piesek zakopujący się pod ich kołdrą nie był w stanie przerwać tego spojrzenia, przepełnionego wieloma emocjami i jednym bardzo ważnym uczuciem - miłością. Kiedy ciemnowłosy poczuł na swoim torsie wilgotny język, dopiero wtedy cicho zachichotał wyciągając na powierzchnię pieska, który nie przestawał merdać ogonem. Szczęście? Przekonał do siebie samego Jae.
Jung momentalnie przytulił do siebie małego pieska, słysząc jak z boku dochodzą głosy przebudzenia. Niskie pomruki i szelest kołdry ogromnie uszczęśliwił mężczyznę, gdy ten ujrzał swojego ukochanego podnoszącego powieki. Taeyong wyglądał co najmniej uroczo i o kilka lat młodziej. Po spokojnym śnie, pod ciepła kołdrą i przy ukochanej osobie, każdy drobny gest nabierał znaczenia.
- Która godzina? - pomruk wyszedł mężczyźnie najsłodziej, chociaż był on już dorosłym mężczyzną, który jeszcze dwa lata temu nie miał pohamowań przy karaniu swoich ludzi biczem.
- Późna. - Jaehyun równie mrucząc pod nosem, będzie mógł usłyszeć jak chrypa jego głosu zlewa się z tą starszego mężczyzny.
Ich poranek po raz pierwszy wyglądał jak poranek zakochanych w sobie dwoje ludzi, normalnych, na co dzień mieszkających ze sobą ludzi. Czemu musiało to nastąpić dopiero po dwóch latach? Ponieważ w innym wypadku już nigdy nie odnaleźliby w sobie szczęścia, nawet jeżeli żal w sercu po rozłące pozostał.
- Jestem taki... wyspany. - Lee powiedziawszy to, ewidentnie rozciągnął się z przyjemnością, a jego kąciki ust rozsunęły się w szeroki uśmiech.
Czy taki dzień był możliwy w ich życiu? Od rana minuty wypełnione szczęściem i pewnego rodzaju ulgą, dodatkowo ciepłe promienie słońca i pies jako oznaka przyjaźni i ciepła całkowicie rozczuliło Jaehyuna Junga. Do tego stopnia, że pozwolił sobie na przysunięcie się do Taeyonga i wtulenie się w jego ciało, ucałowawszy uprzednio skroń.
- Cieszę się. Ogromnie się cieszę. - szepcząc do ucha, mężczyzna próbował nie przygryźć swojej wargi, chociaż poziom emocji ciągle rósł, a mężczyzna ewidentnie wstydził się tak pięknego i otwartego lidera nad ranem.
Jednak teraz musieli oboje pamiętać, że tym razem nie połączyły ich posady, a tęsknota i dawne uczucie, które skumulowało gdzieś głęboko w środku wybuchło wraz z pierwszym spojrzeniem, potem rozmową i pocałunkiem, aby doprowadzić ich do momentu, w których utkwili w danym momencie. Spojrzenia mężczyzn natknęły się na siebie, oni obserwując reakcje drugiego nie śmieli przerywać tego momentu zbliżenia i szczerości, której brakowało im w ostatnim czasie. Pomimo, że nic nie wskazywało na to, by Taeyong odrzucił Junga, to nadal pozostawał ten jeden mały procent szans, że zdecyduje się opuścić bok byłego doradcy. Chociaż każde słowo i bliskość miały o ogromną wartość i niosły nadzieję za każdym razem. Podobnie jak ten spokojny, niczego nie psujący poranek.
- Może kiedyś ci wybaczę, Jae. - mrucząc to niemal wprost w usta swojemu kochankowi, oboje mężczyzn usłyszało głośne szczeknięcie, a zza drzwi dzwonek telefonu.
Telefonu należącego do kamerdynera, który przechodząc korytarzem dostał połączenie od swojego przełożonego. Mężczyzna odbierając komórkę, mógł usłyszeć po drugiej stronie Marka Lee, który nieco zdyszany z pewnością musiał zajmować się małym kurduplem od rana.
- Panie Lee, nie mogłem się wczoraj z panem skontaktować. - mówiąc to, kamerdyner, wszedł do jadalni z grzeczności i kultury zostawiając Jaehyuna i Taeyonga na osobności.
Dodatkowo rozłożywszy talerze na stole, skieruje się w stronę kuchni, mając zamiar dokończyć przygotowanie śniadania. Kiedy kroił kiełbaskę, a jego fartuch zaczepił się o rączkę szuflady, usłyszał po drugiej stronie połączenia głos szefa.
- Tak, miałem randkę z Donghyuckiem. I przyjemną noc. I ogólnie układa nam się zajebiście. - kamerdyner wrzucając na patelkę pokrojoną kiełbaskę z łatwością wywrócił oczami, słysząc owe słowa przynajmniej raz na tydzień - Ale dzwoniłeś w ważnej sprawie?
- Tak. - mężczyzna całkowicie zmęczony i już nieco obojętny na podekscytowanie swojego szefa, rozpoczął - Jung Jaehyun wrócił do miasta. Właśnie leży z panem Lee w łóżku. - powiedziawszy to kamerdyner przewidując dodatkową falę ekscytacji Marka Lee, odsunął od ucha telefon.
I rozsądnie postąpił ponieważ mężczyzna zapiszczał głośno, ukazując swoje niedowierzanie i zaskoczenie.
- I Taeyong od razu wpuścił tego szmaciarza do łóżka?!
Marka Lee można było wzburzyć naprawdę szybko. Istniały trzy powody ku temu, aby zdenerwował się w mgnieniu oka i nie przestał póki przynajmniej Donghyuck nie zastosował odpowiedniej metody uspokojenia go. Ty razem przy Marku nie było jego narzeczonego, a ciemnowłosy mężczyzna został pozostawiony sam sobie. Młodszy Lee denerwował się i wściekał momentalnie gdy w grę wchodziła zazdrość o narzeczonego, niebezpieczeństwo Donghyucka i jego młodszego brata, a także temat Jaehyuna Junga.
- Nie wiem co dokładnie się stało szefie, ale byli razem w pokoju i prawdopodobnie, że w łóżku. - kamerdyner wzdychając, spróbował tym razem zalać herbatę, sprawdzając czy przypadkiem to przywróci mu sens życia po wypowiedziach usłyszanych przez Marka Lee.
- Czyli to Taeyong jest taki łatwy?! Z kim ja żyję!
- Szefie, ostatnimi czasy jest pan na wyjazdach z całą rodziną, więc siedziba w Seulu stała się przejazdową. Proszę nie krzyczeć. - westchnąwszy ponownie ciężko i bez życia, nareszcie dał swojemu szefowi do zrozumienia, że poranny nastrój łatwo jest zepsuć niepotrzebnym unoszeniem się.
Jednak nawet jeżeli Mark Lee rozumiał tę perswazję od samego początku, to po prostu to ignorował, na cześć własnych o wiele lepszych słów. Akurat pod tym względem w ogóle nie zmienił się.
- Chcę widzieć popołudniu Jaehyuna Junga w moim gabinecie! Dostanie mu się w łeb, a tę całą chorą akcję.
Ciemnowłosy mówiąc to, dokończył już z sykiem zdanie, rozłączając się momentalnie. Owszem mężczyzna miał na kolanach brata Donghyucka, którego traktował jak własnego dziecko, dodatkowo przed sobą posiadał sterty papierów, które zamiast zostać uzupełnione, służyły jako samolociki do zabawy małego.
- Mark, chciałbym cium cium.
- Haroldzie, nie teraz.
- Mark, ale ja chcę cium cium.
Mark Lee będąc niańką miał ciężej niż na co dzień pracując jako boss mafii. Musiał spełniać rozkazy młodszego, dawać mu jeść, pić i pozwalać strzelać w zdjęcie Jaehyuna Junga, co oznaczał właśnie owy slogan małego brzdąca ujęty nieco wyżej. Łapiąc małego chłopaka pod ramiona zdjął go z kolan, spoglądając wprost w oczy.
- Ale wiesz, że Donghyuck zabronił.
- Ale Hyucka nie ma. - dziecko uśmiechając się delikatnie, ukazało swój szeroki uśmiech.
Uśmiech niczym skopiowany z ust Marka Lee, który nieco marszcząc swoje brwi, pokręcił palcem przed nosem małego braciszka. Czy miał jeszcze jakiegokolwiek szanse to zmienić? Otóż nie, a nawet jeśli to ogromnie małe, biorąc pod uwagę fakt iż w poprzednich miesiącach dla małego Harolda najlepszy autorytetem był Mark Lee. Ten Mark Lee, który nocą dobierał się do narzeczonego, ten mężczyzna, który gdy nikt nie patrzył robił się dziecinny i wołał Donghyucka, aby przyniósł mu gorącej czekolady. Autorytet z bronią i szalonymi pomysłami, które nie zawsze bezpiecznie się kończyły. I pomimo, że młodszy Lee studził zapał Marka, to bywały takie dni, kiedy oboje szaleli, uśmiechając się szeroko do siebie.
- Ale tylko raz. Zanim Donghyuck nie wróci. - a potem historia zataczała kółko, pozwalając aby młodszy Lee miał komu wygłaszać monologi bezpieczeństwa gdy wrócił.
Wygłaszać je osobom, które naprawdę kochał.
Czuć już efekty zakończenia? Wbrew pozorom epilog będzie dłuższy niż ten rozdział, został nam wątek nominów prawda? A także oficjalnej odpowiedzi Taeyonga <3 Epilog powinien pojawić się jeszcze w tym roku, po tym zabiorę się za poprawki całego opowiadania! Miłej nocy!
CZYTASZ
MY CLAN (jaeyong/markhyuck)
Hayran KurguW ogromnej rezydencji państwa Lee znalazło się miejsce dla nich wszystkich. Żyli tam i zajmowali się własnymi sprawami, będąc pod opieką wszechstronnego lidera Taeyonga. Pracując u tego faceta, ludzie mieli raj dany na dłoni. Jednak za jaką cenę? ...