←24→

763 92 153
                                    

I will be fine 

Plątanina myśli mąciła mu w głowie, kiedy wchodził do sypialni Jaehyuna. Zazwyczaj rzadko odwiedzał to miejsce, nie chcąc siebie wpuszczać w paszczę lwa, jednak po ujrzanej sytuacji ten pomysł przyszedł mu naprawdę natychmiastowo. Jako lider zespołu nie mógł ukazywać swoich słabości grupie, ponieważ mężczyźni wyzbyliby się respektu wobec niego. Dodatkowo mieli w rezydencji szpiega i Taeyong musiał na każdym kroku uważać, a póki nie miał dowodów, nie mógł już nikogo ukarać. Odkąd Jaehyun ostatnim razem oberwał kulą w ramię, Lee nie miał zamiaru narażać doradcy swoimi wymysłami.

Dosyć prędko stanął przed ramą łóżka, a jego spojrzenie powiodło na pasek spodni. To Yoonoh jako jedyny był w stanie wytłumaczyć liderowi, czemu nagle podnieciło go kilku mężczyzn. Dodatkowo Taeyong chciał zrozumieć, dlaczego doradca nie obdarzył go żadnym pocałunkiem, pomimo iż wiele razy przebywali ze sobą w gabinecie, zamknięci na klucz. Dla szefa nic nie miało sensu, począwszy od zachowania Jaehyuna, po wieczorną schadzkę jego pracowników z Huangiem.

- Ja naprawdę tego nie rozumiem. Całe życie uwielbiałem kobiety, żyło mi się dobrze z Solin. Jeżeli miałbym na kogoś zrzucać winę, to na ciebie. - szepnął starszy mężczyzna, w danej chwili brzmiąc naprawdę dziecinnie.

Jego postać rzucała cień na bogato ozdobiony dywan, a światło lampki nocnej częściowo oświetlało jego twarz. Pokój nie był zbytnio oświetlony, a atmosfera między mężczyznami stała się cięższa niż zazwyczaj. Jaehyun już od dawna nie był tylko pracownikiem w oczach lidera i Taeyong stojąc na środku dormitorium młodszego z problemem w spodniach, dopiero uświadomił to sobie.

- Nie wiń mnie za swoje uczucia. - doradca wydawał się być naprawdę blisko lidera, chociaż jego głos ledwo przebijał się przez mgłę myśli.

Taeyong próbował jakkolwiek opanować. Zaciskał palce w pięści, gryzł dolną wargę, a także uciekał spojrzeniem od młodszego mężczyzny. Jego dorosłe ciało znienacka zaczęło zachowywać się jak nastoletnie, chociaż dawno nie powinno. Czując ucisk w piersi i ciepłe fale podniecenia w podbrzuszu, pozwolił Yoonohowi na zbliżenie się. Doradca, uprzednio zamykając drzwi na klucz, leniwie możliwe, że ostrożnie zbliżył się do sylwetki lidera. Przeczuwając, w jak wielkim zakłopotaniu jest, zatrzymał się kilka centymetrów przed plecami ciemnowłosego. Lee ledwo co przymknął powieki, kiedy drżące ramie poczuło delikatny ciężar na sobie.

- Co dokładnie miało miejsce? - kulturalnie Jaehyun ubrał sprawę w słowa, próbując delikatnym tarciem dłoni o ramię Taeyonga, uspokoić starszego.

Wyższy mężczyzna obserwował, jak plecy szefa z lekka kulą się pod dotykiem, a ramiona drżą co jakiś czas. Na karku mógł zauważyć kilka kropel potu i chociaż lider w nawyku miał pozostawanie obojętnym i opanowanym, w danej chwili swoim zachowaniem nie przypominał postaci, jaką tworzył przez lata.

- Jeno, kelner i pracownik Marka robią sobie schadzki na seks. - ledwo wydusiwszy do z siebie, Taeyong nabrał głęboko powietrza.

Nadal odwrócony plecami do swojego doradcy nie mógł zauważyć zamyślonego spojrzenia ani wcale nie zaskoczonego wyrazu twarzy po usłyszanym zdaniu. Odkąd Jaehyun pierwszy raz wpuścił Renjuna do rezydencji dwa tygodnie temu, miał świadomość co dzieje się pod dachem rezydencji Lee.

- Gdybyś nie naciskał na mnie, wcale nie podnieciłby mnie ten widok.

Ciemnowłosy lider, mówiąc to, musiał oblać się ogromnym rumieńcem, ponieważ Jaehyun niemal natychmiast zauważył jak mocno poczerwieniały czubki jego uszu. Oboje mężczyzn przez chwile stało blisko siebie w ciszy, jakby testując, który z ich dwójki, pierwszy odezwie się bądź poruszy. Bardziej obeznanym w relacjach z ludźmi był doradca, dlatego to on metaforycznie pierwszy wystawił dłoń. Dłoń, której Taeyong złapał się kurczowo, jak ostatniej deski ratunku.

- Jesteś teraz zdezorientowany i zrzucasz winę na mnie. To, że jestem pomogło ci jedynie uświadomić, że wcale nie jesteś inny niż ja. Zastanów się skąd wziął się twój pociąg do kobiet. - Jaehyun wychylając się z boku ramienia lidera, popatrzył na profil twarzy mężczyzny czule, chociaż Taeyong wzbraniał się od złączenia ich spojrzeniem.

Na nowo w pomieszczeniu nastała prowizoryczna cisza, ponieważ oddech Lee był płytki, szybki i bardzo rozgrzany. Yoonoh bardzo dobrze słyszał jak lider próbował uspokoić się i jak na złość ciało nie potrafiło. Długo Taeyong próbował zrozumieć co dzieje się z nim, a nadal nie potrafił uświadomić sobie jak ucieka od przeznaczenia. Doradca, siadając na ramie łóżka, delikatnie objął swoją dłonią palce szefa. Nie mając zamiaru spłoszyć mężczyzny, który zachowywał się jak wystraszone zwierzę, zaczął pocierać czule knykcie Lee, a na ustach Jaehyuna utworzył się uroczy uśmiech.

- Odpuść sobie Tae. Nie twórz siebie na siłę. - będąc nad wyraz opanowanym, mężczyzna przybliżył nadal drżącą dłoń do swoich ust i pod wpływem zaskoczenia Taeyonga, ucałował wnętrze szorstkiej ręki.

Lee mógłby wyrwać dłoń, nawrzeszczeć na pracownika i uciec z dormitorium, jednak nie miał siły na kolejną ucieczkę od własnych emocji. Czułe gesty, kochane słowa, przepiękny uśmiech i spokojne spojrzenie, napawało Taeyonga dotychczas niespotkanym uczuciem i nawet jego wieczne chłodne serce, poczuło jak wiele Jaehyun znaczył dla Lee. Sytuacja była niezwykle nowa dla lidera i sam nie wiedziałby jak wybrnąć z własnych uczuć.

- Nie bądź dla mnie taki miły... - w końcu i ciemnowłosy odezwał się, ale w danym momencie również drżał jego głos, ledwo wypuszczany przez cienkie, gorące i malinowe wargi — To jest niebezpiecznie. - tym razem szepcząc, obserwował jak Yoonoh zagarnia w drugą rękę dłoń Taeyonga i obdarza ją podobnym pocałunkiem jak pierwszą.

- W takim razie pozwól sobie na to niebezpieczeństwo. Ja nagle nie zniknę, zobacz jak wiele lat wytrzymałem u twojego boku. - Jaehyun podnosząc swoje ciemne spojrzenie na to sarnie Taeyonga, posłał mu szerszy uśmiech i zauważając jak sytuacja staje się coraz bardziej opanowana, postanowił także odrobinę zwierzyć się liderowi — To jest bardzo przyjemne niebezpieczeństwo. - mrucząc w suchą skórę dłoni Taeyonga, doradca cały czas spoglądał mu w oczy.

Pomimo iż ucisk w kroczu nie zelżał, ani bicie serca tak samo, starszy mężczyzna poczuł jak jego klatka piersiowa zalewa się ciepłem, a umysł wariuje od samej bliskości. Jego serce obijające się galopem o żebra, nie dawało spokoju, szczególnie w momencie, kiedy Jaehyun na nowo podniósł dłonie Taeyonga całując ich wierzch. Prawdopodobne, że amor dosięgnął strzałą ich serca w jednym momencie, pozostawiając tę sytuację zapamiętaną głęboko w ich umyśle. Lee nie musiał odpowiadać, ponieważ Jung zdawał sobie sprawę ze zdezorientowania szefa. Mimo wszystko doradca wstając z ramy łóżka i prostując się przed ciemnowłosym liderem, wydawał się spokojny i opanowany w środku kipiał z emocji. Jego policzki także pokryły się uroczym różem, a skóra a szyi nabrała brzoskwiniowego koloru.

W pewnym momencie ich spojrzenia złączyły się, a oni oboje nie mieli zamiaru go przerwać. Pod wpływem otumaniającego uczucia, które dodatkowo obezwładniło ich serca, klatka piersiowa Taeyonga delikatnie musnęła pierś Jaehyuna. Naga od pasa w górę skóra, wydawała się delikatna i niezwykle pociągająca. Doradca bez koszulki oddychał coraz płycej, chociaż walczył z utrzymaniem spokoju.

Pierwszym, który wykonał krok był lider. Nie musząc stanąć na palcach zbliżył się jeszcze trochę, ostrożnie kładąc swoje wargi na Jaehyuna. Nadal utrzymywana granica pękła niczym szkło, a jego drobinki rozsypały się pod nogami mężczyzn. Oboje stojąc bardzo blisko siebie, wymieniając się wspólnym ciepłem, zaciągali się zapachem drugiego mężczyzny. Kiedy Jung na nowo poczuł na swoim ustach puszyste wargi swojego szefa, jako romantyk, pozwolił sobie na przymknięcie powiek i oddanie pocałunki. Z początku jedynie ich wargi dociskały się do siebie, czasami ocierając o te drugie. Jaehyun czując jak na nowo przekracza barierę, stworzoną przez Taeyonga, wysunął dłonie Lee ze swoich, przysuwając palce do bioder starszego mężczyzny.

W kolejnym momencie ich pocałunek pogłębił się, a języki nareszcie spotkały. Pomimo podniecenia unoszącego się od ich ciał, zdenerwowania i sylwetek przepełnionych emocjami, oboje dawali sobie czas na oswojenie z sytuacją. Nawet jeżeli chcieli pójść o krok dalej, to żądza zaspokojenia jedynie ciała nie była warta kolejnego poziomu ich relacji. Dlatego tuż przy ramie łóżka ocierali o siebie wargi, poznając swoje upodobania, dając upust delikatnej czułości łechtającej ich serca. Pozwalali ukazać sobie nie tylko zwierzęcą naturę, ale i uczucia, bez których człowiek przestaje być sobą. Wraz z kolejnymi pocałunkami Taeyong, już bardziej spokojny, opuścił powieki i obejmując kark doradcy ramionami, wydawał się coraz to pewniejszy.

W tamtym momencie Lee czuł już całym sobą, że rozpoczął romans z pracownikiem. Romans, który nie był taki płytki i pozbawiony emocji, jak mógł się wydawać.

Jednak dłuższy romans posiadał Donghyuck wraz ze swoim adoratorem Markiem Lee. Posiadając ostatni wolny wieczór przed rozpoczęciem pracy w podziemnym barze rezydencji, wykorzystywał najlepiej jak się da u boku swojego kochanka. Przebywając po raz kolejny na jego nielegalnej parceli, leżał pośród pogniecionej pościeli, dociśnięty policzkiem do nagiej klatki piersiowej ciemnowłosego. Dbając o zaspokojenie każdej potrzeby mężczyzny, z lekkością posuwał palcami wzdłuż mostka Marka Lee, powodując u mężczyzny ciche niemalże kocie mruczenie.

Leżeli w wielkim łożu, odpoczywając w swoich ramionach. Mark nadal posiadając zamknięte oczy, oddawał się rozkoszy powodowanej opuszkami palców swojego kochanka, natomiast Donghyuck zastanawiał się jak wiele osób przed nim leżało na tym samym materacu, obok mężczyzny, który ludzi przyciągał do siebie niczym magnes. Zmąceni pośród ciszy, pozwolili sobie na leżenie w ciemności nie jak kochankowie, a jako para. Młodszy Lee bardziej świadom swoich uczuć czerpał jak najwięcej z danego mu zbliżenia, kiedy Mark jedynie żył chwilą, a takie momenty bywają bardzo ulotne.

Komórka Donghyucka po raz kolejny tego dnia zaczęła się rozdzwaniać. Młodszy naprawdę nienawidził, jeżeli ktokolwiek przerywał mu spotkanie ze swoim adoratorem. Kiedy student podnosił się na łokciach, by sięgnąć telefon z szafki nocnej, Mark pozwolił sobie na odgarnięcie kilku kosmyków włosów z twarzy brązowowłosego. Trwając nadal w uścisku, Hyuck ujrzał na ekranie telefonu połączenie przychodzące od jego rodzicielki. Niezbyt przyjemnie nastawiony, nacisnął zieloną słuchawkę, dociskając komórkę do ucha. Nie zdążył nawet przywitać się z kobietą, kiedy pijacki głos jego matki wpadł do głowy.

- Donghyuckie, prześlij pieniądze.

Lee marszcząc brwi, z ogromnym smutkiem rosnącym w klatce piersiowej, a także ku zdziwieniu Marka Lee odsunął się od mężczyzny. Siadając na krawędzi łóżka, tyłem do starszego kochanka, złapał palcami skroni mając dość jego chore reakcji z matką.

- Przecież dostałaś je około dwóch tygodnie temu. Ja dostaję wypłatę raz na miesiąc, a przez to, że daję ci niemal wszystko, ledwo płacę za studia. - warknął zduszonym głosem, czując się coraz gorzej.

Jego nagie ciało pokryła gęsia skórka, a plecy nieco skuliły. Trzymając łokcie na kolanach wyglądał naprawdę nieporadnie dla Marka, który z przymrużonymi powiekami spoglądał w stronę swojego barmana. Wyciągając ramię przez cała szerokość materaca, nawet opuszkami palców nie dał rady dotknąć biodra Lee, kiedy ten rozmawiał coraz to bardziej zdenerwowany.

- Kiedy się skończyły. Zrozum, że potrzebuję ich. Matce nie pomożesz?

Donghyuck nie widział swojej rodzicielki już od kilku miesięcy, a stan jego mamy wydawał się taki sam. Jedynie czasami dzwoniła do niego by wypłakać się po tym jak jakiś mężczyzna zostawił ją. Zazwyczaj, kiedy jego matce kończyły się pieniądze na alkohol, kończyła się i miłość. Donghyuck miał wrażenie, że póki on pozwala Markowi na usługi cielesne ich relacja jest bezpieczna i nie skończy się. W końcu jako dziecko był do niej bardzo podobny.

- Pomogę. - barman odpowiedział prędko, naprawdę zdenerwowany faktem, iż jego matka wyrzucała pieniądze jedynie na alkohol.

- To prześlij mi je albo mi przywieź. Kup też pieluchy. - jej głośny śmiech, nie pozwolił mu brać żadnych słów na poważnie.

Kobieta jedynie rodząc Donghyucka była świadoma swojego położenia. Gdyby nie prędka chęć samodzielności dzieciaka, nadal pozostałby w domu pełnym butelek pustych po alkoholu i śmierdzących ubrań. Tymczasem, zamiast uciekać od takiego syfu, on szedł do Marka, który za każdym razem na ich spotkanie niósł ze sobą drażniący nozdrza zapach alkoholu i papierosów. Przez osobowość ciemnowłosego w Donghyucku na nowo rodziła się niepewność i niebezpieczeństwo spowodowane utraceniem tak cudownego kochanka. Mark Lee był spełnieniem jego najskrytszych marzeń i chciał on pozostać przy starszym mężczyźnie, nawet jeżeli równałoby się to z cierpieniem.

- Napisz mi w wiadomości ile mam ci przesłać. - westchnął Donghyuck, znienacka czując na swoich biodrach chłodne dłonie.

Nie mając zamiaru dłużej rozmawiać z pijaną kobietą, rozłączył się przy okazji wyciszając telefon. Pod wpływem dotyku zwrócił twarz ku nadal leżącemu ciemnowłosemu. Mark Lee skąpany w blasku księżyca był jeszcze bardziej przystojny niż w promieniach słońca. Jego włosy rozrzucone po poduszce były zasługą dłoni Donghyucka, a mała malinka na klatce piersiowej powstała podczas wybuchu emocji. Czując mocniejszy uścisk na biodrze, młodszy postanowił odłożyć telefon i wrócić do łóżka. Na nowo dociskając policzek do klatki piersiowej Marka, objął go ciasno w talii chcąc zatrzymać tylko dla siebie. Kiedy Donghyuck był tylko i wyłącznie szefa, starszy Lee mógł być każdego — i z pewnością był.

Brązowowłosy pogrążając się w myślach przypomniał sobie moment kiedy na ciele adoratora znalazł zadrapanie, a na kolejnym spotkaniu widniała malinka równie mocno zaakcentowana. Wszelkie ich telefony spowite były niepewnością, a Donghyuck wręcz chciał się z tym uczuciem zadawać. Otaczali go sami kłamcy, a mimo tego nie żałował, że poznał ciemnowłosego Marka na bankiecie. Muskając wargami jeden z tatuaży, podniósł spojrzenie na czarne tęczówki mężczyzny. Do tego pustego wyrazu twarzy także przyzwyczaił się. Niemal ze smutkiem wypisanym na twarzy, na nowo oparł policzek o klatkę piersiową Marka.

- Pożyczyć ci pieniądze?

Młodszy niemal zadrżał słysząc spokojną barwę głosu adoratora. Dźwięk ten koił go i przyzywał jego najskrytsze uczucia do ujawnienia się, chociaż wiedział, że w całej ich wieczności nie mógł dopuścić się tego. Zamykając oczy, ścisnął go mocniej w talii. Wolał zostać w tej pozycji na zawsze.

- A co chcesz w zamian? - równie wypranym z emocji głosem, Donghyuck spytał przygotowany na wszystko ze strony starszego.

Całkowicie pochłonięty coraz to bardziej rosnącym uczuciem do starszego, ślepł i oddawał się bez słów. Przyzwyczajony do żądań, jakie dawał Mark, nie zdziwią go kolejne słowa starszego mężczyzny.

- Ciebie chcę w zamian. - Lee niemalże śmiał się z radością przytulając do siebie Donghyucka - Ale w tym ładnym różowym kubraczku. - mruknął zadowolony, iż miał okazję jakkolwiek wpłynąć na młodszego.

Mark Lee nigdy nie był normalnym człowiekiem, a tym bardziej nie zapowiadało się na to, by kiedykolwiek otrzeźwiał. Nie zauważając coraz to bardziej smutnego młodszego kochanka, pokazywał mu nowe formy rozkoszy. Pozwalał Donghyuckowi czuć się u jego boku coraz gorzej, sam będąc ślepy na jego cierpienie. Dawał powody i odbierał mu honor i dumę do własnej osoby. Zabierał wszystko po kolei, począwszy od ciała, skończywszy na sercu.

- Nie ma sprawy, ale nie dzisiaj. - Donghyuck wtulając się w klatkę piersiową, ledwo przełknął ślinę, wypluwając z siebie te słowa porażki.

Próbując usnąć, jakkolwiek dać upust swojemu rozżaleniu i smutku, jakkolwiek chciał stracić swoją świadomość. Głaskany po plecach przez szeroką dłoń mężczyzny, uspokajał się i odganiał jakiekolwiek łzy smutku. Gdyby nie jeden telefon nadal łudziłby się i trwał w swoim nikłym szczęściu. Jego serce gwałtownie uderzyło o żebra, a on już wiedział, że całkowicie przepadło dla Marka Lee. Donghyuck tuż przed zaśnięciem słyszał stłumiony, prędki stukot w klatce piersiowej adoratora.

Głośny huk i dźwięk rozbitego szkła leniwie wpływał mu do głowy. Drobny powiew okalał jego policzki, a ucisk na ciele zelżał. Podnosząc zaspane powieki ujrzał przed sobą wirującą smugę światła, która znikła w ciągu minuty, a na jej miejsce pokazała się ogromna kula kurzu i białej mgły.

- Taeyong. - mężczyzna słyszał warknięcie obok swojego ucha i chcąc zaciągnąć się pięknym zapachem doradcy obok, pociągnął nosem.

Jednak zamiast tego uroczego zapachu poczuł jak w nozdrzach osadzając się drobiny pyłu, a jego gardło pozwala kaszlu w ucieczce. Tym razem rozbudzony próbował wstać, jednak ciężkie ramię gwałtownie przycisnęło go do materaca. Całkowicie zdezorientowany spojrzał ogromnymi oczami na Jaehyuna, który będąc naprawdę bardzo blisko jego ust Taeyong w nieodpowiedniej chwili poczerwieniał na twarzy. Dziwne myśli napływające do głowy rozwiał dźwięk na nowo tłuczonego szkła, jak i huk uderzających kul i mury rezydencji.

- Ostrzelają nas. Nie możesz wstać. - warknął Jaehyun poważnie, dociskając do siebie Taeyonga.

Oboje leżąc jak najbardziej spokojnie na łóżku, nie wychylali się poza wysokość parapetu, gdzie mogliby oberwać ogromną kulą. Tym razem pocisk mógłby być śmiertelny. Lider klanu spoglądając na zegar, zdziwił się widząc bardzo poranną godzinę. Powstrzymując się od dziwnych myśli związanych z Jaehyunem, spróbował spojrzeć mu w oczy. Oboje gwałtownie poczuli zestresowanie, a wymieniając się emocjami, wiedzieli już, że snajper, który celował w ich okna, bardzo dobrze wiedział co łączy mężczyzn.

- Zaraz przemieści się. Jak przestanie strzelać, zsuń się z łóżka. - mruknął Jaehyun dociśnięty głową do poduszki.

Kiedy owa chwila nastała oboje zerwali się i chowając się za wysoką ramą łóżka kucnęli przy materacu. Spoglądając po sobie Taeyong zauważył iż podobnie jak Jaehyun nie posiadał koszulki, a jego tors zdobiło kilka małych siniaków stworzonych przez usta Junga. Pomimo iż sytuacja całkowicie nie nadawała się do żadnej romantycznej sceny, on zarumienił się delikatne na myśl o ustach doradcy. Mężczyzny, który nie miał czasu na rozmyślanie o rozpoczętym romansie, kiedy w grę wchodziło zdrowie jego kochanka.

- Kto to? - mruknął Taeyong schylając się jeszcze bardziej, kiedy poczuł jak kolejny raz kula przelatuje mu nad głową.

Jung jakby powtarzając ruchy po szefie, także spuścił głowę. Nie chcąc zostać ponownie postrzelony docisnął czoło do tego Taeyonga, wypuszczając drżący, gorący oddech. Drobne zdenerwowanie wibrowało im w brzuchach, a uczucie nienasycenia przesiąkało powietrze. Jednak w tamtym momencie musieli skupić się na o wiele ważniejszej sprawie. Nad ich życiem wisiał znak zapytania, a oboje mężczyzn nie miało pojęcia co dzieje się z resztą domowników. 

- Obstawiam, że Doyoung.

- Doyoung tutaj? Jeżeli uciekł do Lucasa, nie musiał się wracać. - Lee nie rozumiał toku myślenia swojego doradcy.

Natomiast Jaehyun słysząc te kilka słów Taeyonga, uśmiechnął się mało przyjaźnie i promieniując pewnością siebie, czekał aż snajper przestanie wysyłać serię pocisków w ich stronę.

- Nadal mamy szpiega w szeregach, sam wiesz. Doyoung wcale nie pracuje dla Lucasa. Jestem pewny, że uciekł z innych powodów.

MY CLAN (jaeyong/markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz