I will kill you, just watch.
Wieloletnie ćwiczenia, sprawność fizyczna na wysokim poziomie. Nauka poszerzania możliwości własnych zmysłów i korzystanie z nich niczym super bohater jednego z komiksów. Jednak oni nie ratowali świata, powodowali aby ten stał się brudniejszy przez błędy ludzkie.
Zarówno Taeyong, jak i Mark Lee kładli nacisk na perfekcyjność fizyczną, sprawność ciała i siłę. Oboje wiedzieli co zrobić, aby dostać wypośrodkowaną między siłą, a mądrością postać, o wielu możliwościach. Wraz z nawarstwiającą się ilością wrogów, ćwiczenia nabrały bardziej intensywną formę. Kiedy okazało się, że największym przeciwnikiem stał się Lucas Wong, treningi musiały przyjąć formę jeszcze cięższą i bardziej rozwijającą. Jednak pracownikami byli tylko ludzie, o lepiej rozwiniętych zmysłach, polepszonym refleksie i dozie doświadczenia. Mogli zrobić cokolwiek przeciwko wielkiej rybie biznesu, otaczającej się ochroniarzami niczym filecik w bułce tartej na masełku?
- Podnieś wyżej ramię.
- Nie, dostałbym w brzuch.
- Podnieś je wyżej. Kamizelka ochronna zasłania mięśnie, masz przynajmniej dziesięć sekund na zdjęcie kilku ludzi.
Już w połowie zdania w pomieszczeniu rozniósł się dźwięk wystrzeliwania naboju i świst kuli. Po chwili nastąpiło kolejnym kilka wystrzałów. Wszystkie były celne, a osoba dzierżąca dłoń, spojrzała na niższego z ukazanym znudzeniem na twarzy. Satysfakcja tliła się gdzieś głęboko w klatce piersiowej, jednak była na tyle nikła, aby nie wpłynąć na nerwy twarzy.
- Byłeś bardzo gorący. - Huang przenosząc spojrzenie na wszystkie tarcze, zauważył iż w każdej miejsce uderzenia kuli jest odrobinę inne.
Marszcząc brwi, machnął na to dłonią i trafiając końcówką palców na własnego gnata, filuternie posunął po niego opuszkami, aby finalnie złapać za przyrząd. Wbijając spojrzenie w kochanka, pozwolił mu posunąć po sobie spojrzeniem. Raenjun i Jeno często oddalali się od grupy ćwiczyć we własnym tempie i ulubionych miejscach. Tym razem nie miało to zabarwienia na tle seksualnym, chociaż niższy bardzo dbał o to, aby jakikolwiek płomyk gorących uczuć i intensywnych emocji obudzić przy Jeno. Jeno, który tym razem nie kroczył obok ramienia Jaemina. Niestety ich błędne koło trwało nadal, wyniszczając każdego po kolei. Mimo wszystko, Renjun jako pierwszy utracił najwięcej, chociaż próbował odzyskać to wiarą w Boga. Ona jedyna dawała mu pełne ukojenie.
- Wiem. - Jeno mało zainteresowany podrywaniem, spojrzał na tarcze.
Nie minęła nawet minuta, a już zebrał wszystkie przyglądając się swoim ciosom. Jego milimetrowe odsunięcia od celu spowodowane były obecnością Renjuna, a to oznaczało iż idąc na front Lucasa Wonga musieli się rozdzielić. Nie chcąc popełnił błędu, mieli zadanie raz na zawsze unicestwić wroga - to było priorytetem sytuacji, przynajmniej dla Jeno. Renjun najbardziej cenił sobie bezpieczeństwo kochanka podczas tego wydarzenia. Jednak nie Jaemina, ponieważ nie brałby udziału w starciu, najbardziej zależało mu na Lee. Na dominancie, bez którego jego świat nie byłby taki barwny.
Rejnun wzdychając do swojej broni, na chwilę wyrzucił negatywne myśli psujące jego skoncentrowanie, w zamian zajmując swoją głowę celem. Porzucając melancholię skierował broń w stronę ostatniej tarczy i przyjmując odpowiednią pozę, dającą mu więcej bezpieczeństwa, a jednocześnie możliwość ruchu, pociągnął za spust specjalnej broni. Kula przez sekundę kręciła się w powietrzu, aby przebić cel w centrum punktu, w jaki trafiał Huang.
Westchnienie Jeno Lee całkowicie miało przywrócić rezony niższemu mężczyźnie, jednak ten jedynie wlepił swoje duże oczy w ciemnowłosego. Wyższy podchodząc do kochanka, z zaciekawieniem zdążył już przyjrzeć się części dziury, którą zrobiła kula.
CZYTASZ
MY CLAN (jaeyong/markhyuck)
FanficW ogromnej rezydencji państwa Lee znalazło się miejsce dla nich wszystkich. Żyli tam i zajmowali się własnymi sprawami, będąc pod opieką wszechstronnego lidera Taeyonga. Pracując u tego faceta, ludzie mieli raj dany na dłoni. Jednak za jaką cenę? ...