XII. Przebudzenie

1.2K 81 49
                                    

Pokład gwiezdnego niszczyciela, Finalizera, 35 lat po bitwie o Yavin

Gdy Madge powoli zaczęła odzyskiwać przytomność, do jej uszu zaczęły dobiegać dziwne dźwięki, których nie słyszała od lat... Szum serwomotorów oraz buczenie jakiejś aparatury, która musiała znajdować się bardzo blisko niej. Usta miała spierzchnięte i popękane, a język spuchnięty i wyschnięty na wiór. Czuła natomiast otaczające ją ciepło oraz miękkość materiału, na którym spoczywało jej ciało. O tym, gdzie się znalazła i co się stało, miała jedynie mgliste pojęcie. Wspomnienia mieszały się w jej głowie, płatając jej najróżniejsze figle, aż sama przestała być pewna, co zdarzyło się naprawdę, co było jedynie wytworem jej wyobraźni, a co wizją przyszłości... Pamiętała celę na pokładzie gwiezdnego niszczyciela Najwyższego Porządku. Kylo Ren zabrał ją tam z Tatooine. Przez siedem dni nie jadła, ani nie piła, aż wreszcie zaczęła mieć halucynacje... Zdawało jej się, że Ben przychodzi do jej celi, że mówi do niej... Z każdym dniem coraz bardziej nasilało się wrażenie, że wyczuwa jego obecność w Mocy, co przecież nie mogło być możliwe, bo Ren powiedział jej, że zabiła Bena... Aż wreszcie, ostatniego dnia, postanowiła ze sobą skończyć. Zniszczyła celę, w której ją zamknięto, poszukując czegoś, co mogłoby służyć jej za broń. W końcu, doprowadzona do ostateczności, używając wyłącznie Mocy oraz siły swej wściekłości i rozpaczy, odgięła kawał durastali ze ściany. Pamiętała ból, który towarzyszył przecinaniu skóry na nadgarstkach, gdy usiłowała dostać się do żył. Ale później, dziwnie odrętwiała, spoglądała tylko, jak po jej palcach spływa na pokład ciepła, czerwona krew... Potem jednak pojawił się ten straszliwy koszmar... Widziała, jak klęka przy niej Kylo Ren. Potem znów był to Ben. Kiedy już była pewna, że umrze, wstąpiła w nią nagła chęć zemsty. Chciała pomścić Bena, zabijając Najwyższego Dowódcę. W jej dłoni nadal tkwił kawał poszarpanej blachy, więc uniosła go, godząc Rena w ramię. Wtedy on nagle zmienił się w Bena, ale w napadzie dzikiego szału nie potrafiła się już opanować. Zamiast Rena dźgała więc Bena, raz po raz, aby zabić, aby napawać się swą żądzą krwi...

Madge z trudem uchyliła powieki, a kiedy ujrzała szary sufit oraz tego samego koloru ściany pomieszczenia, pomyślała, że cały czas znajduje się w swej celi, lecz nagle przyfrunął do niej niewielki, kulisty czarny droid, o długich chwytakach, które wyglądały niczym cienkie pajęcze odnóża i zrobił jej w ramię jakiś zastrzyk. Dziewczyna poderwała się gwałtownie. Wtedy też zorientowała się, że jej nadgarstki zostały ciasno i mocno owinięte grubą warstwą bandaża. Do jej ciała podłączono przezroczyste rurki i kable, które łączyły ją z aparaturą stojącą tuż przy łóżku, na którym leżała. To ambulatorium, przebiegło jej przez myśl. Zabrali ją do kriffing ambulatorium! Na szczęście nadal miała na sobie swój kombinezon, choć teraz dodatkowo poplamiony krwią i z obciętymi do łokci rękawami. Pewnie obcięto je, aby łatwiej było dostać się do ran, które sama sobie zadała...

Nagle na ramieniu Madge spoczęła męska dłoń w czarnej rękawicy, lekko pchając ją z powrotem na miękkie poduszki.

— Leż — nakazał tonem nieznoszącym sprzeciwu głęboki głos przetworzony przez wokabulator wbudowany w odrażającą, bezosobową maskę.

Kylo Ren. Znów on. Czy ta istota powzięła sobie za główny cel dręczenie jej? Dziewczyna bez sił opadła na łóżko. Ren siedział tuz przy jej łóżku, przedstawiając sobą dość niecodzienny widok. Na twarzy miał bowiem maskę, ale prawy rękaw jego kaftana był całkowicie obcięty, a ramię mężczyzny spowijał biały bandaż nasączony bactą. Czyżby miało się okazać, że jednak nie śniła? Naprawdę wbiła w ramię Rena kawał durastali?

— Leż — powtórzył Kylo. — Musisz odpoczywać...

Madge jęknęła, na moment zakrywając twarz obiema dłońmi.

Star Wars - Przeznaczenie JediOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz