IV. Dziewczynka

1.2K 85 33
                                    

Chandrila, 13 lat po bitwie o Yavin

Luke nie wiedział, w jaki sposób ta banda obdartusów nazywających samych siebie piratami dowiedziała się o jego pobycie na Chandrili, ale skoro dotarła do nich ta informacja, musieli mieć albo dobrą wtykę, albo mnóstwo kredytów na zbyciu. Mistrz Jedi przyleciał bowiem na Chandrilę wraz z Benem, swym ośmioletnim siostrzeńcem, aby chłopiec spędził trochę czasu z rodzicami. Leia dostała krótki urlop, co w jej przypadku było niezwykłą rzadkością, i chciała spędzić kilka dni w towarzystwie męża oraz syna. Nie spodziewała się, podobnie jak Luke, że jej dom odwiedzą piraci...

Leia, odziana w długą do samej ziemi, letnią sukienkę w żółtym kolorze, siedziała na sofie w swym elegancko urządzonym salonie. Jak zwykle emanowała władczością oraz pewnością siebie. Ze ściągniętymi brwiami spoglądała na ściśniętą ciasno grupę piratów oraz na jedyną istotę płci żeńskiej, która im towarzyszyła – ogromną samicę Wookiee o szarawej sierści, która trzymała za rękę około pięcioletnią dziewczynkę. Dziecko z zaciekawieniem, ogromnymi, błękitnymi oczami przyglądało się wszystkiemu, co działo się wokół.

— Czy dobrze zrozumiałam? — odezwała się w pewnej chwili Leia, przerywając narastające, niezręczne milczenie. Jej głos był zimny niczym lód. — Chcecie sprzedać nam to biedne dziecko? — Gestem wskazała na brudną, małą dziewczynkę.

Herszt bandy piratów szybko skinął głową w odpowiedzi.

— Tak, psze pani...

Senator Organa przybrała groźną minę. Gdyby jej wzrok mógł zabić, mężczyzna z pewnością na miejscu padłby trupem.

— Zdajcie sobie sprawę, że handel niewolnikami jest nielegalny i grożą za niego surowe kary?

Przywódca piratów cofnął się o krok. Niespokojnie wodził wzrokiem od mistrza Jedi do Hana Solo, którzy stanęli po obu stronach Leii. Luke trzymał dłonie splecione na piersi, ale u jego pasa tkwiła srebrna rękojeść miecza świetlnego. Natomiast mąż Organy, niby od niechcenia, bawił się swoim ulubionym, mocno wysłużonym blasterem, przekręcając go wokół palca.

— Znaczy... — zaczął tłumaczyć się herszt pirackiej bandy. — To żadna niewolnica, no, jaka tam niewolnica... Znaleźlim taką bidną sierotkę na Föld, to pomyślelim, że się nią zajmiem...

— A nie mieliśmy jej opchnąć Huttom? — przerwał mu niewielki Chadra Fan, o mysim pyszczku, porośnięty jasnobrązową sierścią.

Usłyszawszy to, mężczyzna pobladł wyraźnie. Odwrócił się do członka swej załogi, z całych sił zaciskając dłonie w pięści.

— Gdzie Huttom?! — wrzasnął. — Jakim Huttom?! A idź ty! — Uniósł dłoń, jakby zamierzał uderzyć Chadra Fana, ale niewielka istotka skuliła się i czmychnęła za nogi swego kolegi, jaszczuropodobnego Trandoshanina o zielonej skórze. — Pani... — dowódca piratów po chwili ponownie zwrócił się ku Lei. — Lubim tę małą, zwłaszcza Dewlanna. — Samica Wookiee zaryczała potwierdzająco. — Ale ona... Jakaś taka dziwna... Sprzęty przy niej latajom... Aparatura na statku wysiada i nie chce działać... — Wzruszył ramionami. — No... Dziwne trochu to dziecko...

Organa uśmiechnęła się lekko, kątem oka zerkając na męża. Cóż, skądś to znała...

— A słyszelim, że mistrz Jedi założył nowa Akademia... — kontynuował tymczasem pirat, nadal niemiłosiernie kalecząc basic. — Pomyślelim... Może dziewuszka się nada? A jak się nada... — Głośno przełknął ślinę. — To może mistrzunio Jedi odwdzięczy się za nowego ucznia? Biednim i przyjmiem każdego kredyta... No, i chcielim zaproponować swoje usługi. Możem przywozić uczniów do Akademia. Aż będzie mała armia.

Star Wars - Przeznaczenie JediOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz