Föld, 35 lat po bitwie o Yavin
Leia była niestety zmuszona milczeć, lecz z niekłamaną satysfakcją musiała przyznać, że ucieszył ją widok Madge, która bezpardonowo rozkwasiła nosy dwóm chłystkom, którzy próbowali się do niej dobierać. Niestety jednak to, co wydarzyło się później, cieszyło ją już o wiele mniej. Mężczyźni z niewielkiej, rybackiej wioski, tuż obok której Ruch Oporu założył na Föld swoją bazę, przybyli po Madge, stanowczo żądając wydania im dziewczyny. Uzbrojeni w prymitywne kosy, sierpy oraz kije, nazwali Madge „czarownicą", co stanowiło jedno z najłagodniejszych określeń, jakimi się posłużyli, i zamierzali ją powiesić, ponieważ miała czelność podnieść rękę na mężczyzn, którzy raczyli okazać jej łaskę i zwrócili na nią swą uwagę. Do samosądu nie doszło wyłącznie dlatego, że autorytet Leii sięgał nawet na tę zapomnianą przez Moc planetę. Generał kategorycznie odmówiła wydania kogokolwiek ze swoich ludzi, więc mężczyźni, widząc, że niczego nie wskórają, a rebelianci dysponują bronią przewyższającą ich kije o całe lata świetlne, poburczeli trochę, okazując swe niezadowolenie, i w końcu odeszli. Leia mogła odetchnąć z ulgą. Przybycie na Föld dla wszystkich okazało się jednak ogromnym szokiem. Organa żałowała, że wcześniej nie posłuchała Madge. Lepiej uczyniłaby pozostając na Ajan Kloss i stawiając wreszcie czoła Najwyższemu Porządkowi. Madge miała bowiem rację. Föld pozbawiona była jakiejkolwiek obrony, rzadko kto rozumiał tam basic, a romantyczne opisy panujących tam zwyczajów, nijak miały się do rzeczywistości. Leia była zmuszona zabronić wszystkim kobietom, a zwłaszcza młodym i niezamężnym, wychodzenia poza obręb bazy. Na tej planecie bowiem kobieta była jedynie towarem, należącym najpierw do ojca lub brata, a później do męża. Wychowywano je na święte, a sprzedawano jak nerfy... Leia już nieraz miała ochotę wrzeszczeć ze złości. Piękna tradycja z Föld, wedle której kobieta z ogromnej miłości do męża, czy ukochanego mężczyzny przyjmowała jego imię, którą tak ochoczo opiewali w swych działach pisarze i poeci, wyobrażając sobie ogromnym romantyzm mieszkańców tej zacofanej planety, wcale nie była tak urocza, jak wyglądało na pierwszy rzut oka, a ci durni bajarze właściwie nie mieli pojęcia, o czym piszą. Kobiety zamieszkujące Föld nie przyjmowały imion mężów, ponieważ pałały do nich tak wielką i gorącą miłością. Czyniły to, ponieważ nie miały innego wyjścia. Wychodząc za mąż, kobieta stawała się bezwolną, pozbawioną własnej tożsamości własnością mężczyzny. Pozbawiano ją nawet jej imienia, aby nie wyobrażała sobie, że mogłaby być czymś więcej, niż jedynie rzeczą. Od tej pory miała nosić wyłącznie imię męża, aby wiadomo było, do kogo należy. Jej rola natomiast ograniczała się do bycia inkubatorem, który miał produkować dla męża kolejne dzieci (oczywiście, płci męskiej, ponieważ urodzenie córki stanowiło hańbę dla rodziny) oraz służącą, mającą stawić się na każde zawołanie swego pana i władcy...
Generał Organa nigdy nie uwierzyłaby, że w galaktyce, której mieszkańcy do perfekcji opanowali sztukę podróży międzygwiezdnych, nadal uchowały się tak zacofane społeczeństwa, gdyby nie ujrzała tego na własne oczy. Co więcej, jak okazało się już na miejscu, mieszkańcy Föld nie zamierzali walczyć z Najwyższym Porządkiem. Nie mieli żadnej armii, ani nawet planetarnego rządu. Wedle ich mniemanie, zapraszając Ruch Oporu na swą planetę, zagwarantowali sobie jego ochronę. Przecież Leia musi się jakoś odwdzięczyć za ich gościnę, prawda? Pomimo tego, generał nie przestała zachęcać ich do walki, i wreszcie Ruchowi Oporu udało się zyskać nieco rekrutów. Kobiety zgłaszały się do nich niemal falami, w przystąpieniu do Ruchu Oporu widząc jedyną szansę na poprawę swego losu, lub uniknięcie tego, co spotkało ich matki oraz babki. Śmierć w walce była bowiem wybawieniem w porównaniu do dalszego życia w piekle, które codziennie gotowali im mężczyźni. Leia przyjmowała wszystkie kobiety, często jeszcze dziewczynki, z otwartymi ramionami, i obiecała sobie, że nie zostawi tych biednych, wystraszonych stworzeń bez pomocy. Lecz najbardziej przykro i tak było jej przez wzgląd na Madge. Zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością było dla niej ogromnym ciosem. Gdy Organa pomyślała, że dziewczyna mogłaby skończyć w ten sam sposób, co tysiące podobnych jej na tej planecie (poniżanych, pogardzanych, a nierzadko także katowanych i bezkarnie zabijanych), aż nieprzyjemny dreszcz przechodził jej po plecach. Sądziła, że wyświadczy Madge przysługę, że zabierze ją do domu i może dziewczynie uda się nawet dowiedzieć czegoś o swych rodzicach, jeśli tylko będzie tego chciała, ale gorzko się pomyliła. Föld nie była domem Madge, i nigdy się nim nie stanie. Dziewczyna czuła się tam obco i wyczekiwała chwili, gdy będzie jej dane opuścić powierzchnię tej planety. Nie pasowała tam. Nawet jej imię nie brzmiało jak imiona nadawane tam dziewczynkom. Leia podejrzewała, że imię nadali jej tak właściwie piraci, którym sprzedano Madge, gdy była jeszcze dzieckiem. Zapewne nie rozumieli nawet, jak właściwie brzmi jej prawdziwe imię, albo nie potrafili go wymówić, a przecież jakoś musieli na nią wołać. Zaczęli również uczyć ją basicu, bo dziecka mamroczącego w języku z Föld nikt by nie zrozumiał. Co więcej, Leia zdawała sobie sprawę, że Madge kocha jej syna, i dowiedziała się, że ona również podążyła za tradycją, która nakazywała kobietom przybranie imienia „ukochanego", i przez pewien czas kazała mówić na siebie „Benni". Gdy jednak dziewczyna postawiła stopy na planecie i na własne oczy przekonała się, w czym dobrowolnie pragnęła brać udział, omal nie pękło jej serce. Tym bardziej, że z początku Ruch Oporu powitano z lekką rezerwą, lecz w gruncie rzeczy miło i nawet przyjaźnie. Problemy zaczęły się dopiero później, kiedy pewnego dnia Madge zapragnęła wybrać się do pobliskiej kantyny. Dobrze, że towarzyszyli jej wtedy Fern, Rey oraz Finn, bo inaczej z pewnością urządziłaby tam masakrę. W chwili, gdy dziewczyny przekroczyły próg tego jakże zacnego przybytku, mężczyźni rzucili się na nie, i szarpiąc za włosy, wywlekli je na zewnątrz, szamoczące się i zdumione. Jeden z nich wyrwał Madge całą kępę włosów. Odebrali Rey kij, z którym niemal nigdy się nie rozstawała. Pobito je brutalnie. Rey do tej pory miała podbite oko. Ich jedyną winą było właściwie tylko to, że urodziły się kobitami. A na Föld kobiety nie miała prawa wchodzić do kantyn. Kiedy opuszczały dom, mogły jedynie udać się po sprawunki. Madge usiłowała się bronić. Plując krwią, jednego z napastników chwyciła Mocą i rzuciła nim w innych, ale mężczyźni odstąpili dopiero, gdy do akcji wkroczyli przerażeni i zdumieni Fern oraz Finn. Zostali oni uznani za właścicieli dziewczyn, pouczono ich, aby nauczyli swoje niewolnice, gdzie ich miejsce, po czym całe towarzystwo beztrosko wróciło do picia. Madge przez chwilę leżała na ziemi, bezsilnie zaciskając dłonie w pięści. Rey, zapłakana i złamana, w najgorszych koszmarach nie wyobrażała sobie, że może doznać od kogoś aż tak ogromnej wrogości. Madge odrzuciła pomoc Ferna, odepchnęła Finna od Rey, sama pomogła pozbierać się młodszej dziewczynie, po czym obie, obejmując się i wspierając nawzajem, wróciły do obozu. Rey jeszcze długo płakała, a Madge była tak wściekła, że do końca dnia nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. W jej żyłach krążyła adrenalina i dziewczyna wciąż powtarzała, że porządek na tej przeklętej planecie może zaprowadzić wyłącznie Kylo Ren, bo o Benie ludzie mogą sobie mówić, co chcą, ale on nigdy nie pozwoliłby, aby kogoś traktowano w sposób, w jaki na Föld traktowano kobiety i dziewczynki. Kilka razy starła się o to z Poe, aż wreszcie pilot zarobił silny cios w szczękę i dał jej spokój. Leia nic nie mówiła, ale trudno było nie przyznać Madge racji. Sama zastanawiała się, jak długo zdoła jeszcze wytrzymać na tej planecie... Później doszło jeszcze do tej sytuacji z mężczyznami, którzy uważali, że mogą wziąć sobie Madge, i generał czuła się coraz bardziej przytłoczona, a galaktyka zdawała jej się podzielona jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej... Powoli zaczęła tracić serce do walki. Czuła się stara i zmęczona. Wolałaby, aby ktoś inny zajął się dowodzeniem Ruchu Oporu, lub, aby walki wreszcie zakończyły się. Czy to jej zwycięstwem, czy kompletną porażką. Byleby tylko mogła już odpocząć...
CZYTASZ
Star Wars - Przeznaczenie Jedi
FanfictionPodczas gdy Najwyższy Porządek rośnie w siłę, Ruch Oporu pod wodzą Leii Organy, prowadząc partyzancką walkę, usiłuje wyrwać galaktykę ze szponów nowego reżimu. Tymczasem Kylo Ren, nowy dowódca Najwyższego Porządku, zdaje sobie sprawę, że jego pozyc...