XLVII. Rodzina

657 62 30
                                    

Ajan Kloss, 35 lat po bitwie o Yavin

Wdech i wydech. Wdech i wydech. Spokój...

Madge zamknęła oczy, skupiając się na otaczającej ją Mocy. Rey pokazała jej tor treningowy na Ajan Kloss, niedaleko bazy rebeliantów, na którym zwykła ćwiczyć swe umiejętności Jedi. Biegł on przez dżunglę, później przechodząc przez ścieżkę pośród gór, których pasmo ciągnęło się wokół bazy. Do tej pory Madge ukończyła go jedynie raz. Zwykle bowiem poddawała się w połowie, gdy docierała do momentu, w którym należało przeskoczyć nad głęboką przepaścią, aby kontynuować trening. Fern i Rey nawet wtedy czuli się jak ryby w wodzie, ale na widok majaczącej w dole, wartkiej rzeki, Madge dostawała zawrotów głowy i nie była w stanie dać nawet jednego kroku naprzód, nie mówiąc już o przeskoczeniu tej przeklętej rozpadliny. Nigdy nie bała się widoku z pokładu statku przecinającego przestrzeń kosmiczną, nie bała się zasiąść za sterami statku, czy myśliwca, ale gdy spoglądała w przepaść, strach całkowicie ją paraliżował. Podejrzewała, że to dlatego, że śmierć za sterami statku, gdyby została przez wroga rozpylona na atomy, lub, gdyby rozbiła się z jakiegokolwiek powodu, nastąpiłaby w ciągu kilku sekund. Gdyby natomiast runęła w przepaść, gdyby omsknęła jej się noga, lub gdyby niedokładnie chwyciła się skał po drugiej stronie, runęłaby w dół. Śmierć byłaby wtedy ogromnie bolesna. Oczami wyobraźni już widziała swoje martwe ciało, z pogruchotanymi wszystkimi kośćmi, unoszone niczym szmaciana lalka przez wartki nurt rzeki...

Jednak, pomimo tego, w końcu zdecydowała się na skok. Zrobiła to poprzedniego dnia, zachęcana rozgrzewającymi okrzykami Rey oraz Ferna. Wystarczyło, że całkowicie oczyściła swój umysł i bez reszty otworzyła się na Moc, która wspomogła jej siły fizyczne. Dzięki temu jej ciało miękko wylądowało na drugim brzegu rozpadliny. Dziś zamierzała zebrać się na odwagę i uczynić to po raz drugi, choć tym razem trenowała wyłącznie z Rey. Fern postanowił dla odmiany zostać w bazie, aby oddać się medytacji. Miał nadzieję, że w ten sposób wzmocni swoje związki z Mocą. Liczył na to, że ta niezwykła, życiodajna siła odkryje przed nim nieco więcej swych tajemnic. Dlatego dziewczyny trenowały tylko we dwie. Po krótkim sparingu obie skierowały się na tor treningowy. Madge pragnęła jedynie ćwiczyć swe umiejętności i nieco zdumiało ją zachowanie dziewczyny z Jakku. Miała wrażenie, że Rey wszystko traktuje jak wyścig i rywalizuje z nią. Albo pragnęła być we wszystkim pierwsza i najlepsza, albo pragnęła pokazać Madge, jak wiele się już nauczyła, aby zyskać aprobatę w jej oczach. W końcu, Madge była jedyną osobą także trenowaną kiedyś przez Luke'a, z którą Rey zaczęła zawiązywać niejaką przyjaźń. Była także nieco starsza, więc sierota z Jakku usiłowała wzbudzić w niej zainteresowanie swoją osobą, niczym u starszej siostry. Na początku Madge dość sceptycznie odnosiła się do tych dziwacznych zabiegów Rey, ale kiedy przekonała się, że rzekome uczucie, które łączyło dziewczynę z Benem, było jedynie wymysłem, idiotyczną plotką, postanowiła dać jej szansę. Zwłaszcza, że Leia darzyła Rey ciepłymi, niemal matczynymi uczuciami. Dziewczyna nie mogła więc być złą osobą. Zresztą, Madge nigdy nie chciała nikogo nienawidzić. Wbrew wszelkim pozorom, zawsze starała się znaleźć w innych jak najwięcej dobrych cech. Zaufała nawet Huxowi, wierząc w jego dobre intencje, choć na tym akurat nie wyszła najlepiej...

Madge rozpędziła się i wyskoczyła wysoko w górę. Rey już czekała na nią po drugiej stronie szerokiej rozpadliny. Dziewczyna zamknęła oczy. Koncentrowała się na Mocy, wyobrażając sobie, że miękko stawia stopy tuż obok młodej woj oczniki z Jakku. Czuła, jak Moc przepływa przez nią, dodając jej sił, a jej policzki smagał podmuch wiatru, świadczący o tym, że wciąż unosi się w powietrzu. Obecność Rey jawiła jej się niczym jasna smuga, iskrząca siłą i dobrocią, do której wciąż zbliżała się. Nagle jednak przeszył ją lodowaty chłód. Miała wrażenie, że na moment pochłonęła ją absolutna ciemność... Wyczuła aurę kogoś innego, choć nie potrafiła stwierdzić, czy znajduje się ona tuż obok, czy może na drugim krańcu galaktyki... Ben! Nie uciekniesz, Madge..., usłyszała w myślach głos mężczyzny. Nie przede mną... W następnej sekundzie wrażenie jego bliskiej obecności znikło, ale to wystarczyło, aby dziewczyna całkowicie utraciła koncentrację. Gwałtownie otworzyła oczy i krzyknęła, dostrzegając pod sobą kilometry przepaści. Wpadła w panikę, co sprawiło, że gwałtownie poleciała w dół. Słyszała, jak Rey wykrzykuje jej imię i widziała, jak dziewczyna biegnie ku skrajowi przepaści. Spróbowała raz jeszcze wytężyć wszystkie zmysły i prosić Moc o ratunek. Wyciągnęła przed siebie obie dłonie, z całych sił chwytając się niewielkiego występu skalnego. Moc zamortyzowała zderzenie z ostrą skałą, więc zamiast pogruchotać sobie wszystkie kości, Madge nabawiła się jedynie kilku siniaków oraz otarć. Przez moment wisiała całkowicie bez ruchu, starając się nie patrzeć w dół. Po kilku sekundach, które dla niej zdawały się wiecznością, zaczęła szukać jakiegoś oparcia dla nóg. Kilka kamyków obsunęło się spod jej stóp. Ponownie usłyszała, jak Rey wykrzykuje jej imię, więc spojrzała w górę. Jej towarzyszka wychylała się ponad krawędź przepaści z twarzą zdjętą strachem oraz troską.

Star Wars - Przeznaczenie JediOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz