- Okay?! Kurwa, serio?
Wywróciłam oczami.
- Cholerny Harry Pierdolony Styles pyta cię o chodzenie, a ty mówisz okay?!
Fabian chodził po moim pokoju jak wściekły pies. Chihuahua na przykład.
- Czego się czepiasz? - skrzyżowałam ręce pod biustem, siedząc na łóżku. - Byłam w lekkim szoku, a w ogóle przecież to odpowiedź twierdząca.
- JESTEŚ BEZNADZIEJNA ALISON - powtórzył Clark, chyba setny raz w ciągu godziny. - Jak można na takie pytanie odpowiedzieć "okay"?
- Normalnie - prychnęłam.
- Oh, czekaj - Fabian zatrzymał się i podrapał po brodzie z namysłem. - W szpitalu: Masz raka. Okay. Na ślubie: Bierzesz sobie za męża...? Okay. Na porodówce: Twoje dziecko ma nogę na czole. Okay - ironizował.
- Czemu tak cię to rusza? - wiedziałam, że Fabian ma rację.
Z perspektywy czasu czułam się jak idiotka, bo mogłam to lepiej rozegrać.
- Pamiętasz naszą umowę? - chłopak posłał mi wymowne spojrzenie. - Zero ranienia innych.
- Pamiętam - przytaknęłam. - Nie robię tego.
- Czujesz coś do niego. Szczerze? - Fabian westchnął i w końcu opadł na fotel przy biurku.
- Coś... Ja... - motałam się. - Ugh... To nie może być realne! Czemu on chciałby czegoś ze mną?!
- Cholera wie - przyjaciel wzruszył ramionami. - Może dlatego, że jesteś inna niż dziewczyny z którymi się spotykał i to mu imponuje? Facetów nie ogarniesz.
- Mam wrażenie, że to kolejny żart - chwyciłam poduszkę i ukryłam w niej twarz.
- To nie żart.
- Czemu jesteś taki pewny? - zerknęłam na Fabian'a.
- Po prostu jestem - odparł tajemniczo. - Uwierz mi.
Boję się.
~~ * ~~
Odetchnęłam głęboko i wybrałam numer w telefonie, a następnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
Wodziłam wzrokiem po ścianach pokoju, kiedy czekałam na połączenie.
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci...
- Halo? - zachrypnięty głos rozbrzmiał po drugiej stronie.
- Umm... Cześć - przygryzłam dolną wargę.
- Cześć, dziewczyno - wyczułam uśmiech w tych słowach i kąciki moich ust mimowolnie powędrowały w górę.
- Cześć, chłopaku - wywróciłam oczami.
- Miło słyszeć cię o... siódmej dwadzieścia w niedzielę rano - mruknął Harry.
- Cholera - zaklęłam. - Wybacz.
- Nie, jest w porządku - zapewnił. - Coś się stało?
- Tak sobie myślałam... - nie wierzyłam, że to mówię. - Pójdziesz ze mną do kościoła? - zamknęłam oczy.
- Kościoła? - zdziwił się.
- Uhh... taakkk - niemal jęknęłam zażenowana. - Babcia zapisała mnie do dzisiejszego czytania... To takie głupie... Przepraszam... - miałam ochotę się rozłączyć.
- Nie, Ally - Harry szybko zareagował. - Chętnie pójdę. Na którą jest msza?
- Dziewiątą - westchnęłam. - Serio nie musisz...
- Będę o ósmej dwadzieścia - oznajmił Harry. - Lepiej zrób śniadanie.
Rozłączyłam się i opadłam zmęczona na łóżko.
Ta rozmowa kosztowała mnie wiele nerwów, ale chciałam mu w ten sposób wynagrodzić mój zupełny brak romantyzmu.
Dobra, wiem co powiecie.
Jak można ciągnąć faceta na randkę do kościoła?!
Odpowiedź: moja rodzina jest strasznie religijna.
Babcia jest rodowitą Włoszką i nagminnie uczestniczy w nabożeństwach i modlitwach.
Oczywiście ja nie jestem jakąś fanatyczką, ale muszę chodzić do kościoła i na te głupie czytania, bo inaczej by mnie wydziedziczyła.
Robię to więc dla świętego spokoju, a zabierając ze sobą Harry'ego...
Eh, może to jakaś forma sprawdzianu?
Nie wiem. Nie jestem w tym dobra.
~~ * ~~
Harry zjawił się punktualnie, ubrany w ciemne jeansy i marynarkę.
Wyglądał bardzo dobrze.
Podałam mu tosty w ramach śniadania i sama poszłam ubrać się szybko w sukienkę.
Tak, babcia nie tolerowała innego stroju do kościoła.
Kiedy podjechaliśmy pod świątynię, chwyciłam dłoń Harry'ego i razem powędrowaliśmy do ławki.
Po godzinnej modlitwie i moim czytaniu, podczas którego zająknęłam się z dziesięć razy, byliśmy wolni.
- Jestem fatalną katoliczką - jęknęłam, kiedy spacerowaliśmy po parku.
- Oh, daj spokój - pocieszył mnie Harry. - Twojej babci się podobało.
- Uhh... Jesteś straszny! - pacnęłam go w ramię wolną ręką.
- Ja?! To ty mnie bijesz po wyjściu z kościoła! - wytknął mi.
- Eh... racja - mruknęłam.
- Nigdy nie byłem z dziewczyną w kościele - stwierdził Styles.
- Wiem... Jestem nienormalna i...
- Nie - zaprotestował szybko i mocniej ścisnął moją dłoń. - To fajne. Przerażająco fanatyczne, ale fajne.
- Pomyślałam, że to fair pokazać ci jak wygląda moje życie - wymusiłam niepewny uśmiech. - W końcu to... - zerknęłam na nasze splecione ręce. - Powinniśmy się lepiej znać.
- Jestem jak najbardziej za i dlatego w przyszły weekend zabieram cię do kółka łowieckiego - Harry wyszczerzył zęby.
- Nie - szczęka mi opadła.
- Tak - skinął głową. - Mój ojciec ciąga mnie na te nudne spotkania. Są bezsensowne, ale mają dobrą whiskey.
- I zabijacie bezbronne zwierzęta? Tak po prostu?
- Coś ty - zaśmiał się Harry. - Gadamy o zabijaniu biednych zwierząt, ale wątpię żeby ktokolwiek z tych facetów skrzywdził muchę. To raczej klub bogatych panów.
- Brzmi nieźle - nie mogłam powstrzymać sarkazmu.
- Dobrze będzie mieć jakąś rozrywkę - chłopak zerknął na mnie z góry.
Szliśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu zebrałam się na odwagę i przystanęłam.
Harry zrobił to samo i posłał mi pytające spojrzenie.
- Myślałam, że to całe chodzenie ma być żartem - powiedziałam powoli. - Że to jakiś zakład czy coś...
- Ally...
- Teraz jednak wierzę, a przynajmniej staram się wierzyć, że traktujesz to poważnie - odetchnęłam głęboko. - Więc tak, Harry. Chcę być twoją dziewczyną.
- Wow... okay - brunet zmarszczył brwi, a ja wywróciłam oczami. - Chcę żebyś miała pewność, to nie jest żaden numer Ally. Serio tego chcę, bardzo.
- I? - uniosłam brew.
- I chcę być twoim chłopakiem - zaśmiał się Harry i złączył nasze usta w pocałunku. - Muszę ci jednak coś powiedzieć... - dodał odsuwając się po chwili..
CZYTASZ
U've got message ✉ h.s
FanfictionNieznany: Jesteś cholernie seksowna. Ja: Chyba mnie z kimś mylisz. Nieznany: Nie ma takiej możliwości, Ally ☺ Ja: Czy ja Cię znam? Nieznany: Spotykasz mnie codziennie, ale mnie nie zauważasz :( Ja: Powiedź, kim jesteś? Nieznany: Twoim przyszłym chło...