Jeśli mam być szczery, myślałem, że odbudowanie Piekła będzie trochę prostsze. Po jakichś dwóch tygodniach zapierdalania z kilofem stwierdziłem, że ta robota trochę mnie przerasta i zadzwoniłem po wsparcie.
- Siema, Lucy, co tam? - powitał mnie Jezus. Brzmiał naprawdę nietrzeźwo, co było trochę złym znakiem. Od paru dni nie wychodził z Nieba i chyba niezbyt podobało mu się to, co się tam odpierdalało. Nie chciałem pytać, bo wiedziałem, że ma to pewnie związek z Matką. Od pamiętnego spotkania z nią w mieszkaniu dziewczyny jednego z Jeźdźców nie miałem z nią kontaktu, ale mój młodszy braciszek widział się z nią prawie codziennie. Z tego co zrozumiałem, wróciła na stałe do Nieba i aktualnie próbuje zaprowadzić w nim porządek po śmierci Stwórcy. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Słuchaj brachu, wiem, że macie tam niezły zapierdol na górze i skupiacie się teraz wyłącznie na ogarnięciu tego całego burdelu, ale potrzebuję twojej pomocy. A dokładniej anielskiej siły roboczej. - zacząłem nieśmiało. - Sam nie daję sobie rady przy odbudowie Piekła i wiesz...
Jezus zaśmiał się sztucznie.
- Naprawdę myślisz, że anioły pomogą ci odbudować swoją konkurencję?
- Na to liczę.
- Nie ma szans. Widzisz, wiele się pozmieniało. Tu, na górze... nic już nie jest takie samo.
- Powinieneś zostać raperem. - stwierdziłem.
- Ojciec zawsze mi to powtarzał. - westchnął. - Chcesz posłuchać mojego najnowszego coveru Cichej nocy?
- Nie. Chcę, żebyś powiedział mi wreszcie co się tam kurwa dzieje. - zirytowałem się i pierdolnąłem z całej siły kilofem o ścianę. - Czy Niebu przypadkiem nie zależało zawsze na sprawiedliwości, czynieniu dobra i tego typu gównach?
- Czasy się zmieniły. Ludzie też. Chrześcijaństwo stało się czymś zupełnie innym. Żadna religia już nie jest taka sama, to...
- Dobra, nie pierdol. - rzuciłem i zakończyłem połączenie. Potrzebowałem innej pomocy. Jako że podczas swojego pobytu na Ziemi nie zawiązałem zbyt wielu znajomości, zwróciłem się do jedynych osób, które mogły mi jakkolwiek pomóc.
Szybko okazało się, że Zaraza wciąż opierdala się w Afryce, Wojna jest na siłce, a Śmierć wali właśnie konia. Ale na szczęście Głód był wolny i następnego dnia stanął pod moimi drzwiami ze szpadlem, ogromną paczką donutów i gitarą.
- Przyszedłem tu, żeby palić mocne szlugi i napierdalać kamienie szpadlem. I właśnie skończyły mi się kam... kurwa, zjebałem.
- Nie jestem pewien czy poradzimy sobie z tym we dwóch. - spojrzałem na jego chude ciałko z powątpiewaniem. - Doceniam chęć pomocy, ale może lepiej poczekam aż Wojna wróci z siłki i...
- Nie wróci stamtąd przez najbliższe dwa tygodnie. Podczas naszego pobytu w Afryce ominęło go 97 treningów.
- Byliście tam przecież jakiś miesiąc.
- I co z tego? - spytał zdezorientowany.
- Nieważne. - odparłem i pokazałem mu gdzie kopać. Po jakimś kwadransie intensywnego przerzucania gruzu do moich uszu dobiegły dźwięki gitary. Jak się okazało, najnudniejszy Jeździec wyciągnął już swoją zabawkę z futerału i najwyraźniej przygotowywał się do gry.
- Kurwa, ledwo co zaczęliśmy pracować. - zirytowałem się.
- Czekaj, zagram coś na poprawę humoru. - zignorował mnie i zaczął grać.
Jak tylko dotknął strun, do naszych uszu dobiegł odległy odgłos niepokojącej eksplozji.
- Co to było? - spytał Głód wsadzając sobie do mordy garść donutów z truskawkową polewą.
- Nie mam pojęcia, ale obawiam się, że ktoś się tu zbliża. - powiedziałem zdezorientowany i ruszyłem do swojego schowka. Po chwili ściskałem już w rękach świetlistą latarenkę na długim, metalowym kiju.- To jest twoja broń? - roześmiał się Jeździec i jedną ręką ściągnął z pleców bicz.
Kolejna eksplozja obsypała nas pyłem i małymi kamieniami. Z sufitu odpadła jedna, ogromna skała i upadła jakieś dwa metry od nas. Dopiero wtedy zobaczyliśmy naszych nieproszonych gości.
- Kurwa, to już się robi nudne. - stwierdził Głód i zaczął grać na gitarze wolną ręką, a drugą zamachnął się biczem. Chyba nie muszę mówić, że obie rzeczy szły mu chujowo.
PAAAAAAAAAN KIEEEEDYŚ STAAAAAANĄĄĄĄĄŁ NAAAD BRZEEEEGIEEEEEEEEM
- Co on kurwa robi? - spytał Thor, który pierwszy się do nas zbliżył.
- Śpiewa Barkę. - odpowiedziałem przewracając oczami. - On już tak ma.
- Wszyscy Jeźdźcy są pod jakimś względem spierdoleni. - stwierdził Odyn stając obok.
SZUUUKAAAAŁ LUUUUUUDZIIII GOTOOOOOWYYYYCH PÓÓJŚĆ ZAAAA NIIIIIIM
- Gdyby właśnie nie wpadł w trans, zapewne powiedziałby ci, żebyś spierdalał. - odparłem. - Więc powiem to za niego. Czego tu szukacie?
- Wciąż próbujemy dorwać Fenrira, ale wyjątkowo nie odwiedzamy was w tej sprawie.
- Mnie odwiedzacie po raz pierwszy.
- Odyn. - powiedział zmieszany nordycki bóg, podając mi rękę.
- Lucyfer.
BYYYY ŁOOOOOOOWIIIIĆ SEEEEERCAAAA SŁÓÓÓÓW BOOOOOŻYYYCH PRAAAAAAWDĄ
- Thor.
- Lucyfer. - uśmiechnąłem się grzecznie. - No i kurwa prawidłowo. Poznaliśmy się, więc możecie już wypierdalać.
- Możemy ci pomóc Lucyferze. - chrząknął Odyn. - Możemy pomóc ci stworzyć nowe, lepsze Piekło.
- W zamian za...?
- Za to, że pozwolisz nam w nim zamknąć Fenrira jak już go złapiemy. Z Vallhalli uciekł już sześć razy, szukamy dla niego bezpiecznego miejsca.
- A może po prostu pozwólcie mu żyć na wolności? Jeźdźcy dobrze się nim opiekują.
OOOOOOOOOO PAAAAAAAAAAAAAAAANIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
- To nie wchodzi w grę. Chcemy zbudować mu nowe więzienie, na które zasługuje ten pomiot. To co, skorzystasz z naszej oferty?
- A wy z mojej?
Odyn i Thor spojrzeli na siebie marszcząc brwi.
- Jakiej?
- Chyba wyraziłem się jasno, że macie stąd wypierdalać. - odparłem wyciągając Głodowi papierosa z kieszeni.
TOOOOO TYYYYY NA MNIEEE SPOJRZAAAAAAŁEEEEEŚ
- Naprawdę jesteś tak samo głupi jak oni?
- Jestem tak samo głupi jak ja sam.
Głód zamachnął się biczem i jakimś cudem owinął go wokół ręki Thora. Zaskoczony bóg piorunów upuścił swój młot i zatoczył się do przodu. Zanim jego towarzysz zdążył zareagować, sięgnąłem błyskawicznie po swoją latarnię i z całej siły pierdolnąłem go nią w ryj.
TWOOOOOOOJEEEE UUUUUSTAAAAAAAA
Nie wiem jakim cudem Głód wciąż był w stanie spokojnie grać na gitarze, ale o dziwo nie przeszkadzało mu to w dalszej walce. Kolejny zamach podciął obu gościom nogi i drasnął mnie w kostkę. To było jednak zbyt zajebiste, żebym się na niego gniewał.
DZIIIŚ WYRZEEKŁY MEE IMIĘĘĘĘ
Stwierdziłem, że wykorzystam okazję i jeszcze parę razy jebnąłem obu z nich po łbach latarnią. Jednak obaj wciąż mieli w sobie nadzwyczajne pokłady energii i usiłowali podnieść się z ziemi i przeprowadzić kontratak. Jednak Głód po raz kolejny był szybszy i z całej siły jebnął Odyna gitarą, wciąż nie przerywając na niej grać.
SWOOOOOOJĄĄĄ BAAAAARKĘĘĘĘ
Naprawdę nie nadążałem za tym co się działo, wiem tylko, że nordyckie ścierwa dostawały w dupę, a ja czułem się prawie tak przydatny w tym starciu jak Agata w życiu Jeźdźców. Thor wreszcie podniósł się do pionu, ale nim udało mu się sięgnąć po Mjollnira, moja latarenka zmiażdżyła mu dłoń, nabijając ją jednocześnie na wystający z podłoża kamień.
POOOZOOOOSTAAAAWIAAAM NAAA BRZEEEEGUUUU
Żal było mi dobijać tych biedaków, ale nic innego nam nie pozostało. Zamachnąłem się po raz ostatni, ale mój atak został przerwany przez kolejną, opóźnioną eksplozję. Tym razem pierdolnął sufit. Widać było wyraźnie, że ta dwójka debili nie miała pojęcia, gdzie szukać mojego placu budowy i wysadzali tunele na oślep. Ten ładunek był najwyraźniej chwilowym niewypałem, który nagle przypomniał sobie o swoim zadaniu.
RAAAAAZEEEEM Z TOOOOOOBĄ
Błyskawicznie odskoczyliśmy jak najdalej od tej lawiny kamieni, pozwalając jej pogrzebać pod swoim ciężarem Odyna i Thora. Obaj bogowie nie zdążyli nawet krzyknąć, kiedy ich łby zostały roztrzaskane w drobny mak.
NOWY ZACZNĘ DZIŚ ŁÓW
Głód wreszcie odłożył gitarę i otarł pot z czoła.
- Kto cię kurwa nauczył tak walczyć? - spytałem z uznaniem.
- Wojna. - odparł obojętnie. - Mam nadzieję, że ci dwaj nieprędko wrócą. Mam ich już naprawdę dość.Spojrzałem na niego z podziwem.
- Chcę tylko jeszcze o coś jeszcze spytać, nim wrócimy do roboty. Czemu akurat Barka?
Głó spojrzał na mnie jak na debila.
- A czemu nie?
\\OOOOO PANIEEEEEE!!!!!!!!!!!!!! TO TY NA MNIE SPOJRZAŁEŚŚŚŚŚŚ!!!!!!!!Zapalmy znicz dla pastolektora, dzięki niemu mogliśmy usłyszeć cudną barkę.[*]\\