3

79 10 0
                                    

Jisung - lewa,

Chenle - prawa.

To nie był najlepszy dzień dla Jisunga. Konfrontacja z ojcem, długa rozmowa, pełna próśb i błagań, a później nieuniknione zerwanie z jego chłopakiem.

Potrzebował rozmowy z Chenle.

"Co z twoją pielęgniarką?"

"Wszystko z nią dobrze. A z tobą?"

"Źle."

"Aha. Chcesz o tym pogadać?"

"Nie."

"No dobra."

Cisza.

"Kiedy wrócisz do szkoły?"

"Jutro. Mam nadzieję."

"Co robiłeś dzisiaj?"

Chenle podciągnął nogi do klatki piersiowej i bawił się swoimi stopami.

"Umierałem."

"To fajnie."

"Wiem."

"Bardzo bolało?"

"Nie do zniesienia."

"Byłeś w szpitalu?"

"Nie. Mama dała mi te leki z tym czymś, co ma działać jak morfina. Doktor mówił, że powinno pomóc, ale mu nie wierzyłem."

"I co?"

"I pomogło."

Jisung zawahał się, słysząc ton Chenle.

"To chyba dobrze...?"

"Na jakąś godzinę, a później znowu nie mogłem wytrzymać, ale podobno miało starczyć na cały dzień, a eomma była taka szczęśliwa, że mi się poprawiło, to zamknąłem się w pokoju, udając, że śpię, żeby nie popsuć jej humoru."

"Och. Przykro mi."

"Zdarza się. Kiedy masz następną wizytę u psychologa?"

"Za tydzień."

Jisung oparł twarz na dłoni, zamykając oczy i wydymając dolną wargę, jakby jego zachowanie miało w jakikolwiek sposób wpłynąć na Chenle.

"Możemy o tym nie rozmawiać?"

"Okej. A o czym chcesz rozmawiać?"

Cisza. Tego Jisung potrzebował.

"O niczym. Chcę po prostu być i wiedzieć, że ty też jesteś."

×××

«Jisung nie był u psychologa od miesiąca, ale Chenle nie musi wiedzieć.»

×××

(a/n: Jestem cholernie chora. Czy ktoś mnie może zabić

Be healthy; Love you 3000, NS)

White Moon & Whiter Ceiling | z.cl × p.js |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz