JonahŁzy wzbierają mi w oczach i czuję, jak pieką mnie pod powiekami. Staram się ze wszystkich sił nie płakać, bo jest ze mną mężczyzna, który wiem, że jest moim ojcem i on tego nie lubi. Nie widzę wyraźnie jego twarzy i to wzmaga uczucie strachu, który czuję w tej chwili o wiele bardziej. Strasznie się boję. Panicznie. Lęk więźnie mi w gardle i chyba za chwilę się uduszę. Wiem, po co tu przyszliśmy. Czuję to. Ludzie wokół się uśmiechają, ale są obcy i boję się ich. Mrugam, żeby odgonić wzbierające łzy, ale to tylko powoduje, że rozmazuje mi się obraz przed oczami, a twarze ludzi wyglądają wtedy jeszcze bardziej przerażająco. Nie potrafię powstrzymać grymasu, którym strach wykrzywia mi usta. Naiwnie sądzę, że to się nie stanie, jeśli uda mi się powstrzymać łzy, ale jestem mały i ciężko mi zapanować nad samym sobą, zwłaszcza że ktoś wsadził mnie do łóżeczka ze szczebelkami. Czuję się uwięziony i upokorzony, bo nie jestem aż taki mały, poza tym to nie moje łóżko. Wstaję natychmiast i szarpię za szczeble. Są za wysokie. Nogi mi się plączą, bo materac jest za miękki. Nie potrafię utrzymać równowagi, jakbym nie potrafił chodzić.
Głosy osób naokoło odbijają się metalicznie w moich uszach i zamiast słów słyszę tylko niezrozumiały bełkot. Nie wiem, co mówią. Nie wiem, dlaczego ich nie rozumiem, choć słyszę doskonale. Serce wali mi jak młotem. Chce mi dosłownie rozerwać pierś. Czuję paraliżujące uczucie w rękach i w nogach. Jestem sparaliżowany strachem. Zaciskam ręce na drewnianej balustradzie tak mocno, że bieleją mi knykcie, ale nie czuję nic. Słyszę tylko szum krwi w uszach i łomot mojego serca. Słowa mężczyzny, który jest moim ojcem, do mnie nie docierają. Mówi coś, ale nie rozumiem go dobrze, bo teraz mówi tak jak oni. Tymi dziwnymi słowami. Obserwuję go uważnie. Każdy jego ruch. Każdy gest, a on patrzy na mnie bez wyrazu. Boję się. Wiem, co nadchodzi. Czuję to. To nieuniknione. Teraz jestem tego pewny.
Zostawi mnie tu!
Ledwo o tym myślę, a on odwraca się ode mnie, i mój głos przecina pokój, w którym się znajdujemy.
— Tatusiu! Nie, nie! Tatusiu! Zabierz mnie ze sobą!
Panika wzbiera tak gwałtownie, że nie panuję nad tym, co robię. Szarpię za balustradę i krzyczę tak głośno, że ślina i łzy w jedną chwilę mieszają mi się w ustach i czuję, jakbym tracił świadomość. Jego sylwetka znika w drzwiach, a mój rozdzierający płacz miesza się ze śmiechem innych dzieci, które bawią się wokoło. Jakaś kobieta podchodzi do mnie i wyciąga do mnie ręce, ale ja nie pozwalam się dotknąć. Krzyczę jeszcze głośniej, dzięki czemu zostawia mnie w spokoju.
Piszczę i krzyczę, zanoszę się wręcz, ale już nikogo to nie obchodzi. Drę się jak oszalały. Chcę, żeby wrócił, ale on się nie pojawia w drzwiach. Mam wrażenie, że za chwilę oszaleję.
Milknę dopiero po pewnym czasie, gdy zasycha mi w ustach, a płacz rani moje gardło tak bardzo, że nie jestem w stanie wydobyć z siebie już żadnego dźwięku. Wstrząsa mną co chwila spazmatyczny oddech, nad którym nie mam kontroli. Łkam jeszcze długo, ale już po cichu. Czuję się zmęczony i skołowany. Zasypiam.
Czekam na niego, każdego dnia, ale on nie wraca. Jego obraz zaciera mi się w pamięci. Widzę tylko koszulę w kratę na jego plecach, gdy wychodził.
Po pewnym czasie pojawiają się oni. Razem. Trzymają się za ręce. Kobieta i mężczyzna, ale ja widzę tylko jego. Uśmiecha się. Wyciąga do mnie rękę, a ja cofam się o krok. Nie chcę mu ufać. Jego uśmiech mimo to nie znika. Patrzy na mnie, jakbym był zjawiskiem. Przychodzą coraz częściej, a potem zabierają mnie do ich domu. Wciąż trochę się boję, ale nie mam niczego, do czego byłbym przywiązany, więc niczego nie tracę. Lęk już mnie nie trawi, jak wtedy, gdy porzucał mnie mój ojciec. Dom jest ogromny, biały i drewniany. Ma ogród i werandę. Jest bardzo ładny. Jest tu bardzo spokojnie. Nie ma innych dzieci, a na obiad nie ma wątróbki. Wciąż nie znam wszystkich słów, jakimi do mnie mówią, ale on jest bardzo cierpliwy i powtarza je, pokazując, o co mu chodzi. Wtedy go rozumiem. Spędza ze mną dużo czasu, a ja uczę się słów, których używa. Mówi inaczej, niż jest mi to znajome, ale lubię go i słowa, które mówi, też lubię. Brzmią miękko, nie tak jak znam ja, ale jemu one nie przeszkadzają, jeśli ich używam. Jego niebieskie oczy też lubię. Znam ten kolor. Wiem, że to niebieski. Lubię ten kolor. Samochód, w którym czasem siedzimy, a on pozwala mi kręcić kierownicą, też jest tego koloru. Jego silne dłonie zawsze ratują mnie z opresji. Zawsze dzięki niemu unikam upadku lub innych nieprzyjemnych rzeczy. Kiedy zabiera mnie na spacer wciąż powtarza, że ona sprawiłaby mu lanie, gdyby mi się coś stało, a ja boję się, że ona naprawdę to zrobi, dlatego staram się być uważny. On się śmieje, gdy razem coś zmajstrujemy, a ona wcale nie jest groźna, nie, jest miła i całuje mnie w czoło. Lubię, gdy to robi, ale to on interesuje mnie bardziej. Jest silny i rzuca kamieniami do wody dużo dalej niż ona i niż kiedykolwiek widziałem, ale on zdaje się lubić w niej to, że jest taka słaba. Śmieje się z niej i całuje ją w policzek, przytula, mówiąc, że ją kocha za to, że jest taka nieporadna, więc i ja ją za to zaczynam lubić. Też całuję ją w policzek i tak jak on mówię jej, że ją kocham. Cieszy się, widzę, i czuję, że mi też sprawia to przyjemność. Czuję się z tym szczęśliwy. On wyciąga do mnie ramiona coraz częściej i kiedy już pozwalam mu się wziąć na ręce, podnosi mnie tak wysoko, że widzę cały ogród, w którym się bawimy. Podoba mi się to, dlatego już nawet nie przyjdzie mi na myśl, żeby się cofnąć, kiedy wyciąga do mnie ręce. Teraz coraz częściej czekam na to i biegnę do niego, najszybciej jak potrafię, gdy to robi. Jego śmiech towarzyszy mi za każdym razem, gdy wpadam w jego ramiona, a on podnosi mnie i kręci się ze mną w kółko, jak mój tata. Ten, którego jedynie plecy okryte koszulą w kratę zostały mi w pamięci. Już nie słyszę śmiechu mojego taty, ledwo go pamiętam. Obraz jego twarzy zaciera się w mojej świadomości całkowicie. Teraz słyszę śmiech mężczyzny o niebieskich oczach i lubię go.
![](https://img.wattpad.com/cover/181954508-288-k198353.jpg)
CZYTASZ
Chcę odbijać Twoje światło
Teen FictionWyczerpująca emocjonalnie powieść o adoptowanym chłopcu, który poszukuje siebie i swojego miejsca w "galaktyce" zwanej rodziną. Porządek jego istnienia zaburza siostra. Biologiczne, długo wyczekiwane dziecko adopcyjnych rodziców, zmienające Jonaha w...