Wiecie, jak trudno było wymknąć się w dziś w nocy? Bardzo trudno. Milicencie zaśnięcie zajęło wieczność, a ja nie miałam pojęcia, co się stanie, jeśli się spóźnię. Byłam tak nerwowa, że moje dłonie były niewiarygodnie lepkie i spocone. To strasznie obrzydliwe. Przebrałam się z piżamy, bo musiałam ją wcześniej założyć, żeby wyglądało tak, jakbym była "gotowa" do łóżka. Założyłam zwykłe ubrania, którymi były czarne jeansy i zielony sweter, przysłany przez mamę Dracona. Niech Bóg błogosławi jej słodką duszę. Założyłam też moje ulubione glany z mnóstwem klamer. Otworzyłam drzwi powoli, tak, żeby nie wydały z siebie żadnego odgłosu, wyszłam przez nie i delikatnie je zamknęłam.
Dzięki Bogu, salon był pusty. Jacyś Ślizgoni siedzieli długo i czytali książki, albo pieprzyli głupoty o Gryfonach. Jeśli już to my powinniśmy mieć cechę odwagi. Cóż... myślałam, że pokój wspólny jest pusty.
- Gdzie idziesz?
Usłyszałam głos i cieszyłam się, że nie należał do Dracona, ale byłam też rozczarowana, że należał do jego kumpla; Crabbe'a. Odwróciłam się i zobaczyłam go tam, stojącego z latarnią w ręku.
- Wychodzę na zewnątrz - szybko skłamałam - Niedobrze mi, więc pomyślałam, że świeże powietrze dobrze mi zrobi.
Obserwował mnie podejrzliwie.
- Jesteś pewna, że nie idziesz zobaczyć się z Harrym?Harry? Dlaczego do diabła miałabym iść zobaczyć się z Harrym?
- Ze wszystkich osób, które mogłeś wymienić, wybrałeś Harry'ego. Dlaczego miałabym spotkać się akurat z nim?
Przewrócił oczami i teraz ja bacznie go obserwowałam.
- Odpowiedz na moje pytanie. - warknęłam.
Wiedziałam, że to przykuło jego uwagę, bo podskoczył i na mnie spojrzał.
- Draco czuje, że coś się między wami dzieje. Mówił, że widział was na dziedzińcu i że, najwyraźniej, trzymasz jego stronę i inne takie gówna.
Och, rozumiem. Czyli mój chłopak uważa za stosowne dzielenie się swoimi problemami, związanymi ze mną, ze swoimi przyjaciółmi, zamiast od razu rozwiązać je ze mną. Dobrze, kolego. Dołączę do zabawy.
- Cóż, powiedz mu, że jeśli w związku nie ma zaufania, to równie dobrze może się zakończyć. - wyjaśniłam.
Wtedy wyszłam z pokoju wspólnego, zostawiając kompletnie zszokowanego Crabbe'a samego. Od razu pożałowałam, że to powiedziałam, ale wkrótce to uczucie zastąpił niepokój, spowodowany wizytą w Zakazanym Lesie.Nie widziałam zbyt wiele, bo był późny wieczór. Las był ciemny, a ja musiałam się potknąć już jakieś 10 razy. List nie wskazywał, gdzie dokładnie w lesie, więc byłam zdezorientowana. Czy oni mnie znajdą, czy raczej ja będę musiała znaleźć ich? Czy to w ogóle oni? A może to jedna osoba? Coś w moim żołądku podpowiadało mi inaczej.
- Aurora...
Usłyszałam moje imię, wyszeptane pomiędzy drzewami, kołysanymi wiatrem, który rozwiewał moje włosy. Odsunęłam kilka kosmyków z twarzy i podążyłam za głosem. Głos był znajomy, ale nie dałabym sobie uciąć ręki. Wciąż powtarzał moje imię, a ja potknęłam się zanim dotarłam do właściwego miejsca. Wiedziałam, że to to miejsce, bo gdy podniosłam wzrok, ujrzałam zakapturzoną postać, stojącą kilka metrów przede mną. Krótko krzyknęłam, ale zostałam natychmiast uciszona, co oczywiście zrobiłam. Byłam zbyt przerażona, by nie wykonywać rozkazów. Umieranie nie jest w tym roku na mojej liście rzeczy do zrobienia...
- Spotkasz się ze swoim Panem podczas ostatniego zadania, w którym znaleźć Puchar Trójmagiczny. On pragnie, abyś była idealnie przygotowana. Jeśli nie dotrzesz do końca, zostaniesz... ukarana... fizycznie.
Ukarana? Co proszę? Z trudem przełknęłam ślinę i odezwałam się.
- Nie możecie po prostu sprawić, żebym dotarła do końca?
Postać zaśmiała się.
- Och, drogie dziecko. Nie zrobimy za ciebie całej roboty. Sama będziesz musiała wykonać to zadanie. W końcu pracujesz dla niego. Twój Znak to potwierdza. On ma cię na własność.Ma mnie na własność... brzmi przerażająco. Poczułam, jak włoski na moich rękach i karku stanęły dęba, a dreszcz przeszedł po moim ciele. Coś przygwoździło mnie do drzewa, a mój rękaw się podwinął.
- Zbliża się bal. Upewnij się, żeby twoja sukienka miała długie rękawy, bez względu na to jaka będzie pogoda. Znak poruszył się, a ja zobaczyłam palec w rękawiczce, dotykający go. Przedramię zapiekło mnie, a po chwili poczułam ból.
- Będziesz jedyna w swoim rodzaju... Zdecydowanie dokonał dobrego wyboru. Zło płynie w twoich żyłach. Jesteś do niego podobna.Wkrótce zorientowałam się, kogo miał na myśli. Voldemorta. Zwykłe myślenie o nim i wspominanie go w moim umyśle troche mnie przeraziło.
- Nie jestem do nikogo podobna! - warknęłam.
Postać znów się zaśmiała.
- Dziwi mnie, że jeszcze nie wiesz. Myslałem, że Dumbledore zdradził ci już wszystkie sekrety. - wycedził i po chwili nagle zniknął.Nadal nie mogłam ustalić, do kogo należał ten głos. Zostałam sama w ciemnym lesie, roztrzęsiona i przerażona. Słysząc wokół siebie różne odgłosy, usiadłam na ściółce leśnej. Najpierw usłyszałam sowę, później wycie, a na końcu tętent kopyt na ziemi. Moje ciało nie chciało się poruszyć, z wyjątkiem położenia się, więc to dokładnie zrobiłam. Położyłam się na ściółce i zwinęłam się, zamykając oczy. Nie planowałam zasypiania, ale coż, tak właśnie się stało.
***
- Aurora, wstawaj!
Słyszałam wokół siebie głosy. Otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam. Już nie byłam w lesie, zamiast tego byłam w skrzydle szpitalnym i na szczęście miałam na sobie te same ubrania. Rozejrzałam się, a wokół mnie ze zmartwionymi minami stali: trio, Milicenta, Crabbe, Goyle i Blaise. Ku mojemu zdziwieniu, nie było tu jednej osoby. Draco.
- Gdzie Draco? - spytałam.
- Był tu wcześniej, ale wyszedł niedługo przed tym, jak się obudziłaś. A tak w ogóle, to co robiłaś w lesie? - spytała Milicenta.Wyszedł, zanim się obudziłam. To nie było do niego podobne i z jakiegoś powodu trochę mnie to zabolało i poczułam, jak moje serce się zaciska, ale wtedy przypomniałam sobie, co powiedziałam Crabbe'owi zeszłej nocy o zaufaniu i zakończeniu związku. Czy Crabbe mu powiedział? Czy Draco i ja już ze sobą nie jesteśmy?
- Aurora? Milicenta pstryknęła palcami przed moją twarzą.
- Musiałam lunatykować. Robiłam to jak byłam mała i myślałam, że mi przeszło. Przepraszam.
Kłamstwo musiało brzmieć na prawdziwe, bo Milicenta pokiwała głową.
- Myśleliśmy, że znowu... źle się czułaś. Ale pani Pomfrey mówiła, że wszystko w porządku i możesz już iść.Od razu wyszłam z łóżka. Wtedy ruszyłam przez korytarz, mijając wszystkich uczniów, żeby dostać się do salonu. Inni szli za mną.
- Nie wchodź tam! - krzyknął Crabbe, ale ja go nie słuchałam.Weszłam do pokoju wspólnego, ale gdy otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się widok, którego nie chciałam nigdy więcej widzieć. Stałam tam z wielkimi oczami i obserwowałam.Nie minęło dużo czasu, gdy zaczęłam cierpieć.

CZYTASZ
Przeciwna Granger (Rok 4)
ActionNAJPIERW PRZECZYTAJ ROK 1 & 2 & 3 Hogwart organizuje Turniej Trójmagiczny, a Aurora jest całkowicie wolna od swojej choroby. Ale bycie wolną ma swoją cenę. Ma też sekret, który musi tak desperacko ukrywać przed wszystkimi, włącznie z Draco. Musi rów...