Rozdział 7 - Więź Sióstr & Listy

13 2 0
                                    

Szłam przez bardzo pusty i cichy korytarz. Nie byłam na lekcjach. Opuściłam rękawy szaty, gdy mój Mroczny Znak zaczął się uwydatniać. Poszłam do łazienki Jęczacej Marty i w niej usiadłam, wzdychając. O dziwo, nigdzie jej nie było. Pewnie kuli się w swojej toalecie, po tym, jak nazwałam ją kupą gówna kilka tygodni temu. Co pomyśleliby moi rodzice o moim uczestnictwie w Turnieju Trójmagicznym? Wspieraliby mnie? Byliby rozczarowani? Zmartwieni? Przestraszeni, że umrę?

Tak bardzo za nimi tęskniłam, ale udawało mi się przez to przejść. Powoli. Draco zabierał ode mnie większość bólu. Zauważyłam Hermionę, która weszła, aby obmyć sobie twarz. Zauważyła mnie po chwili.
- Nie widziałam cię na Eliksirach. Ani na żadnej innej lekcji po obiedzie. Nadal nie chodzisz?
Wstałam i wzruszyłam ramionami.
- Zdecydowałam, że jutro będzie świeży start. Milicenta dostarcza moje zadania. Robi to dla mnie od jakiegoś czasu.
Hermiona pokiwała głową.
- Niech będzie. Wszystko w porządku?
- W końcu będzie. Staram się to wszystko poukładać.
Usta Hermiony lekko drgnęły w kącikach, ale po chwili uformowały się w delikatny uśmiech.
- Ja też, Aurora.Wytarła sobie twarz i westchnęła.
- Atmosfera gęstnieje między Harrym i Ronem... Ominęło cię parę tygodni. Ron myśli, że Harry wrzucił do czary swoje nazwisko... i ty też.

- A kto tak nie myśli? - spytałam, krzyżując ramiona. Wszyscy myśleli, że je tam wrzuciliśmy. Milicenta mówiła mi, że Harry'ego nazywali oszustem i wiele osób go znienawidziło. To musi być dla niego niezła lipa. Nie dostawałam dużo informacji na ten temat, bo jestem Ślizgonką, z którą nikt nie chce zadzierać, ale też dlatego, że chodzę z Draco, a on bywa bezlitosny. Wstałam.
- Wrócę już do dormitorium i zacznę czytać podręczniki, żeby przygotować się na zapas na jutro.
Hermiona uśmiechnęła się i pokiwała głową.
- Przygotuj się dobrze na Eliksiry. Snape był ostatnio... bardzo spięty i cięższy niż zazwyczaj, więc powinnaś wrócić na lekcje z dobrą dawką wiedzy.

- A kiedy on nie jest spięty? Oto jest pytanie. - powiedziałam sarkastycznie. Ruszyłam w stronę wyjścia.
- Aurora! - zawołała.
Odwróciłam się i spojrzałam na nią.
- Ta?
- Nie sądzę, że wrzuciłaś swoje nazwisko do czary - uśmiechnęła się.
Lekko zachichotałam.
- Dzięki.

Nie minęło dużo czasu, gdy usiadłam na małej ławce na dziedzińcu. Podwinęłam rękaw, aby spojrzeć na Mroczny Znak. Często się poruszał od incydentu na Mistrzostwach Świata i po prostu wiedziałam, że coś okropnego wydarzy się w czasie turnieju. Może nie mnie, ale Harry'emu. Ale muszę być silna, on również. Wtedy usłyszałam jego głos.
- Aurora.
O wilku mowa. Podniosłam głowę.
- Hej, Potter, co tam? - uśmiechnęłam się.
Usiadł obok mnie.
- Problemy z moim tzw. najlepszym przyjacielem.
Ach tak, drama. Tak samo ją kocham jak jej nienawidzę.
- Pewnie jeszcze chwilę to potrwa, Harry. Pewnie dopóki nie skończy się twój udział w turnieju. Ale to Ron. Wy dwaj jesteście jak... - spojrzał na mnie, unosząc brew. Nie wiedziałam, jacy są. - Dwie krople wody. - To brzmiało najmniej gejowsko. Wzruszyłam ramionami. - Nie wiem, stary. Ale to się skończy. Masz Ślizgonkę, która może go zniszczyć, jeśli będzie trzeba.
Zaśmiał się.
- Dzięki.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie ma sprawy. Ponadto, przepraszam za ten wywiad. Nie wiem, czy już za to przeprosiłam, czy nie, ale... ona nie powinna wywierać na tobie takiej presji. Jestem spóźniona o kilka tygodni, ale... przykro mi.
Harry wzruszył ramionami.
- Zakładam, że jedynym jej czytelnikiem jest ona sama.
Naśladował ją przez chwilę i zaśmiałam się.
- Pewnie tak. Do zobaczenia.
Wstałam i odeszłam.

Perspektywa Dracona:

Stałem między drzewami, obserwując i słuchając rozmowy Aurory. Ona go wspiera. Irytowało mnie to, jak ona i Święty Potter dogadywali się ze sobą, a sposób w jaki patrzył, jak odchodziła irytował mnie jeszcze bardziej. Chciałem się na niego rzucić i powiedzieć temu okularnikowi, żeby się od niej odwalił, ale było za późno, bo już go tam nie było. Moje serce się zacisnęło, gdy po raz pierwszy w moim życiu poczułem niepokój. Co jeśli ona zostawi mnie dla niego?

Nie zostawi. Kocha mnie. Prawda?

Perspektywa Harry'ego:

To było dziwne. Kiedy tylko zobaczyłem Aurorę , siedzącą na dziedzińcu moje serce się zatrzymało i prawie wyrwało się z mojej klatki piersiowej. Ostatnio tak łatwo mnie do niej ciągnęło. To nie mogą być uczucia. Byliśmy przyjaciółmi... może. Nawet nie wiem, kim dla siebie byliśmy, ale nie ma opcji, żebyśmy byli... tym. Draco rozerwałby mnie na strzępy, albo obraziłby się i płakał w kącie. Zaśmiałem się do siebie na część o płakaniu, gdy szedłem przez łąkę. Sprawiłem, że unikanie innych uczniów stało się łatwe. Za każdym razem, gdy kogoś mijałem, otrzymywałem wredny komentarz i wiedziałem, że to będzie tylko się wzmagać. Szybko udałem się do pokoju wspólnego i zaszyłem się w łóżku w swoim dormitorium. Byłem sam... na razie.

Perspektywa Aurory:

Dotarłam do mojego ładnie pościelonego łóżka... którego nie ścieliłam. Znalazłam kopertę, spoczywającą na poduszce. Była złota i widniało na niej moje nazwisko, zapisane pismem, którego nie rozpoznałam. Rozerwałam ją i wyjęłam z niej mały, wyrwany kawałek papieru.

"Zakazany Las - 11 w nocy. NIE spóźnij się. I idź SAMA, bo jak nie..."

Uniosłam brew i usłyszałam, że ktoś zaraz wejdzie do pokoju, więc wsunęłam list do koperty i włożyłam go pod poduszkę. Weszłam do łóżka i zachowywałam się całkowicie normalnie. Wyciągnęłam swoje książki i zabrałam się najpierw za Eliksiry, czytając je powoli. Próbowałam zapamiętać tak dużo informacji, jak tylko się dało, żebym nie była w stanie odpłynąć i otworzyć innych drzwi z napisem "List", żeby o nim myśleć. Cóż, nie minęło dużo czasu, aż tak się stało. Zamknęłam podręcznik i spojrzałam na Milicentę, która robiła moją pracę domową. Byłam jej za to wdzięczna, więc się uśmiechnęłam.
- Nauczyciele jeszcze się nie zorientowali? - spytałam.
Milicenta pokiwała głową, w zamyśleniu.
- Zorientowali się. To ostatni raz, kiedy je za ciebie robię. Jutro zmuszą cię, byś poszła na lekcje.

- To właśnie planowałam. Dziękuję ci, że to dla mnie robisz. - uśmiechnęłam się.
Ona też się do mnie uśmiechnęła.
- W porządku.
Pokiwałam głową i położyłam się, odwracając się plecami do niej. Zamknęłam oczy. 11 w nocy.

Kto to mógł być?

Przeciwna Granger (Rok 4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz