Szłam przez Zakazany Las z Hagridem, Ronem i Hermioną. Odkąd rozstaliśmy się z Harrym, nie widzieliśmy się zbyt często. Teraz był z nami, ale szedł sam, kilka metrów przed nami.
- Wiecie, pamiętam, jak pierwszy raz was spotkałem. – mówił Hagrid - Większej bandy cudaków jeszcze w życiu nie widziałem. Przypominaliście mnie samego. Cholibka, wiecie, już cztery lata się znamy.
Ron wyszczerzył zęby w jego stronę, śmiejąc się.
- I dalej jesteśmy cudakami.- Może i tak, ale w końcu mamy siebie, no i Harry'ego i Aurorę. Przyszłych najmłodszych mistrzów Turnieju Trójmagicznego w historii!
Poklepał mnie po ramieniu, a ja zaśmiałam się razem z Hermioną. Przewróciłam oczami, gdy zaczęli śpiewać hymn Hogwartu. Nienawidziłam go. Zdałam sobie sprawę, że Harry zatrzymał się i na coś patrzył. Podeszłam do niego.
- Harry, o co chodzi... ?
Chwycił mnie za ramiona i obrócił tak, że nie zdążyłam niczego dostrzec. Stałam z twarzą przy jego klatce piersiowej, ale prawie od razu odsunęłam się i odwróciłam, widząc martwe ciało pana Croucha, leżące na ziemi. Szerzej otworzyłam oczy.
- Jezu...***
Harry zaciągnął mnie do gabinetu Dumbledore'a, z którego słychać było głos dyrektora.
- Knot, tu zginął człowiek. Nie możemy tak tego zostawić.- Spokojnie. – odezwał się Knot – Nie mogę działać pochopnie, bo wywołam tylko niepotrzebną panikę, Dumbledorze!
- Korneliuszu, to poważna sprawa. – oburzył się Dumbledore.
- Nie odwołam Turnieju Trójmagicznego, bo pomyślą sobie, że stchórzyłem.
Wyciągnęłam rękę, żeby otworzyć drzwi, ale Harry lekko w nią uderzył, powstrzymując mnie.
- Dobry przywódca jest odpowiedzialny i robi to, co uważa za słuszne. – odparł Dumbledore.
- Coś ty powiedział? Coś ty do mnie powiedział? – mówił Knot do Dumbledore'a.
Jakże brutalnie.- Przepraszam, panowie! – wypalił Moody, uciszając tą dwójkę – Chcę tylko powiedzieć, że nie jesteśmy tutaj sami.
Chciałam zapukać, ale gdy tylko podniosłam dłoń, drzwi się otworzyły.
- Och, Harry! Aurora! Jak miło was znowu widzieć.- Nie chcielibyśmy panom przeszkadzać. – powiedział Harry.
- Nic się nie stało, Harry. Właśnie skończyliśmy. Za chwileczkę wrócę. Pan minister wychodzi. Proszę. – Dumbledore podał ministrowi jego melonik. – Och, Harry, Auroro. Jeśli macie ochotę, poczęstujcie się lukrecjowymi gryzkami. Ale uprzedzam was. One są dość ostre.
Spojrzałam na Dumbledore'a, jakby postradał zmysły. Moody wypadł jak burza z gabinetu i zamknął drzwi za pomocą swojej różdżki. Harry i ja zostaliśmy sami w gabinecie Dumbledore'a. Zaczęłam się rozglądać za feniksem i kiedy go zobaczyłam, wyciągnęłam rękę, żeby go pogłaskać. Pozwolił mi na to, przez co się uśmiechnęłam. Wtedy zobaczyłam, że Harry męczy się z czymś i próbuje strzepnąć coś z rąk.
- Co ty do cholery robisz?- Te lukrecjowe gryzki... - wyjąkał Harry.
Padł na ziemię, próbując je łapać.
- Cóż, powiedział ci, że są ostre, Harry.
Zignorował mnie i wtedy coś się stało. Ściany gabinetu się rozstąpiły i ukazały coś, co wyglądało jak zlew, w którym woda zataczała koła. Wokół były lustra. Podeszliśmy z Harrym w to miejsce.
- Co to jest... ? – spytałam, zafascynowana patrząc w wodę.
Nie odpowiedział, zamiast tego bardziej się tym zainteresował. Odwróciłam się i wróciłam do wpatrywania się w feniksa. Wkrótce Dumbledore wrócił i skinął głową, gdy mnie minął. Pokazałam mu, gdzie był Harry i po chwili odrzuciło go do tyłu. Musiał zauważyć Dumbledore'a, bo ten po chwili się odezwał.
- Ciekawość to jeszcze nie grzech, ale musisz być ostrożniejszy. To myślodsiewnia.
To przykuło moją uwagę.Odsunęłam się od ptaka i podeszłam do Dumbledore'a i Harry'ego, słuchając co mówił.
- Przydaje się, gdy w głowie zaczyna kłębić się za dużo myśli.
Spojrzałam na mistyczną ciecz.
- Odsiewasz część i potem zawsze możesz do niej wrócić. – kontynuował Dumbledore - Widzicie, Harry, Auroro, szukam i szukam takiego szczegółu, jakiejś drobnostki. Czegoś, co mogłem przeoczyć. Czegoś, co wyjaśniłoby te wszystkie okropieństwa wokół nas. Gdy już zbliżam się do rozwiązania, wymyka mi się. – usiadł na stopniu – Irytujące.Uniosłam brew. Na pewno nie bardziej niż Irytek, pomyślałam. Milczałam, niepewna, co mogłabym powiedzieć.
- Zaraz, syn pana Croucha – podjął Harry – Co się z nim właściwie stało?
Wsłuchałam się, bo Harry pewnie nawiązywał do tego, co ujrzał w myślodsiewni.
- Został zesłany do Azkabanu. Barty bardzo to przeżył. Ale nic nie mógł zrobić, dowody były jednoznaczne. A czemu pytasz?- Chodzi o to, że miałem sen o nim. Latem, pod koniec wakacji. W tym śnie byłem w jakimś domu, Voldemort też tam był, tyle że nie wyglądał normalnie. Widziałem też Glizdogona i syna pana Croucha. – wyjaśnił Harry.
Szerzej otworzyłam oczy.
- Miałam dokładnie taki sam sen.
Harry i Dumbledore spojrzeli na mnie, zanim dyrektor podszedł do myślodsiewni i w nią spojrzał.
- Czy to się mogło zdarzyć naprawdę, profesorze? – spytałam.
Dumbledore zwrócił na nas swój wzrok.
- Myślę, że nie powinniście więcej rozpamiętywać tych snów. Uważam, że powinniście o nich... jak najszybciej zapomnieć.
Wyszłam z jego gabinetu i ruszyłam korytarzem. Podwinęłam rękaw i spojrzałam na swój Mroczny Znak. Niedługo może zostać... odkryty. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy, próbując pozbyć się uczucia niepokoju.Będziesz przygotowana, gdy to się stanie, Aurora. Harry zrównał ze mną krok, gdy opuściłam rękaw.
- W porządku?
Pokiwałam głową.
- Tak, ja...
- To znak, Severusie! – przerwał mi Karkaroff - Wiesz to tak samo dobrze, jak ja!
Drzwi nagle się otworzyły, a moim oczom ukazał się taki sam znak, jaki widniał na moim własnym ramieniu. Z trudem złapałam powietrze.
- Muszę iść!
Pobiegłam, czując jak moje gardło się zaciska, a moje emocje biorą górę. Usłyszałam tylko jak Snape woła Harry'ego, ale nie zaprzątałam sobie głowy tym, aby się odwrócić.***
Byłam w swoim dormitorium, a przede mną leżał otwarty dziennik. Bazgrałam w nim beztrosko, gdyż nie można było tego nazwać pisaniem. Usłyszałam skrzypienie otwieranych drzwi i podniosłam głowę, by ujrzeć stojącego w nich Draco.
- Ee... cześć. – odezwałam się.
Nie odpowiedział. Zamiast tego podszedł do mnie, wyjął z mojej dłoni dziennik i głęboko mnie pocałował. Od razu odwzajemniłam pocałunek, wplatając palce w jego jedwabiste blond włosy. Wtedy przeniósł pocałunki na moją szyję, lekko przygryzając delikatną skórę i pozostawiając swoje ślady na moim ciele. Po chwili wrócił do moich ust, całując mnie namiętnie, ale bardziej... chciwie i łapczywie. Jęknęłam w jego usta, gdy zaczął podciągać moją koszulkę, by po chwili ją zdjąć i chwycić moje nagie biodra. Po całym moim ciele przeszedł dreszcz. Jego dotyk był elektryzujący. Przesuwał dłońmi w dół, gdy-- Aurora, obudź się!
Milicenta i Pansy potrząsały mną, bym się obudziła. Usiadłam na łóżku i dotknęłam swojej szyi. To był tylko sen. Dlaczego w ogóle mi się to przyśniło? Co do diabła jest ze mną nie tak?
- Ostatnie zadanie! – powiedziała Pansy – Wstawaj!Ostatnie zadanie.
Cholera.

CZYTASZ
Przeciwna Granger (Rok 4)
AçãoNAJPIERW PRZECZYTAJ ROK 1 & 2 & 3 Hogwart organizuje Turniej Trójmagiczny, a Aurora jest całkowicie wolna od swojej choroby. Ale bycie wolną ma swoją cenę. Ma też sekret, który musi tak desperacko ukrywać przed wszystkimi, włącznie z Draco. Musi rów...