7.

10.9K 521 1.1K
                                    

Kiedy wreszcie skończyli sprzątać dół i ogród, wybiła trzecia w nocy. Barbara wraz z ledwo przytomnym Niallem, którego zrzuciła z fotela, by ten powrócił do żywych pojechała do domu pół godziny wcześniej, a on musiał jeszcze wynieść śmieci, by jego mama nie zorientowała się, że postanowił urządzić większą imprezę. Tak naprawdę powiedział jej, że przyjdą jedynie chłopaki, Sophia i Barbara. Nie musiała przecież wiedzieć o wszystkim.

- Nie musisz tutaj spać. - odezwał się, widząc szatyna rozkładającego na kanapie koc.

- Nie wiem czy pamiętasz, ale Zayn okupuje moje łóżko.

- Wiem, ale możesz spać u mnie. - poinformował, kierując się w stronę schodów. - Jeśli chcesz. - zerknął jeszcze przez ramię, za nim wspiął się na górę wchodząc do swojego pokoju.

Nie zamknął drzwi licząc, że Louis jednak postanowi do niego dołączyć.

Wkopał pod łóżko leżące na podłodze i zupełnie podarte spodnie szatyna, zasłonił rolety, rozebrał się do bokserek i wskoczył pod kołdrę.

Dwie minuty później usłyszał ciche pukanie, więc uniósł wzrok z nad ekranu telefonu, widząc w drzwiach sylwetkę Louisa. Uśmiechnął się, klepiąc miejsce obok.

- Chciałem jeszcze zapalić. - poinformował.

- Okej. - zgodził się, więc Louis podszedł do okna, otwierając je na całą szerokość i usiadł bokiem na parapecie, odpalając papierosa, dym wydmuchując na zewnątrz.

Wyglądał pięknie siedząc tam w świetle księżyca jedynie w jego podwiniętych do kostek spodniach dresowych pod którymi wiedział, że nie miał bielizny.

- Lou?

- Hm? - chłopak przekręcił głowę, spoglądając na niego pytająco.

- Dlaczego nie chciałeś, żebym głaskał Cię po brzuchu?

- Um.. - szatyn spuścił wzrok na swoje uda, bawiąc się sznureczkami od dresów. - To po prostu.. wilki, a szczególnie alfy za tym nie przepadają.

- Jest jakiś powód? - dopytał.

- Szczerze mówiąc sam nie do końca wiem. - wzruszył ramionami, uciekając wzrokiem w bok.

To oczywiste, że z jakiegoś powodu nie mówił mu prawdy, więc nie ciągnął dłużej tematu. Pozostał cicho, kiedy Louis zgasił papierosa w stojącej po zewnętrznej stronie parapetu popielniczce i przymykając okno, przeskoczył nad nim, układając się na łóżku od strony ściany.

- Bałeś się. - szturchnął go łokciem w bok.

- Zmieniłeś się na moich oczach w wilka, oczywiście, że na początku się bałem. - prychnął. - Nie codziennie widzę człowieka, któremu wyrasta ogon i reszta tych.. wilczych rzeczy.

Louis zaśmiał się cicho przekręcając na bok, więc i on zrobił to samo.

- Ale nie jestem taki straszny, hm?

- Nie, kiedy nie pokazujesz kłów nie jesteś. - odparł zgodnie z prawdą. - Twój wilk jest.. naprawdę ładny.

- Wcześniej określiłeś to trochę inaczej. - puścił mu oczko.

- Cóż.. zakładam, że łatwiej mówi się do zwierzęcia. - wzruszył ramionami, automatycznie odgarniając mu wpadającą w oczy grzywkę, co chłopak skomentował małym uśmiechem.

- Więc mam się przemienić? - spytał z rozbawieniem. - Mogę to zrobić w każdej chwili.

- Nawet nie próbuj, zarwiesz mi łóżko. - oburzył się.

PromisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz