11.

11.4K 527 922
                                    

- Nie przemieniam ludzi, Niall.

Louis wywrócił oczami, po raz piąty w przeciągu piętnastu minut odpowiadając w ten sam sposób na pytanie blondyna. Barbara już niemal dostawała szału, drgała jej powieka i miał podejrzenie, że jeszcze chwila i rzuci się na swojego chłopaka. Liam z Zaynem wciąż trawili wydarzenia sprzed dwóch godzin, kiedy to Louis przemienił się na ich oczach, najpierw jednak informując ich o tym, kim tak właściwie jest. On natomiast skupiał się na malowaniu paznokci na czarno, co jakiś czas podśmiewając się z naprawdę upartego i teraz także niezadowolonego blondyna.

- Ale spójrz, Lou. - ciągnął, wywołując tym jęk i Louisa i Barbary. - To miałoby same plusy. Moglibyśmy biegać po lesie razem. Harry byłby spokojniejszy, jeśli miałbyś towarzysza.

- Odpowiedź wciąż jest taka sama, nie.

- Ale dlaaaczeegoooo?

- Mówiłem, że to niebezpieczne. - westchnął, opadając plecami na oparcie kanapy.

- Co może pójść nie tak? - prychnął. - Zamiast wilkołakiem stanę się wampirem? - zaśmiał się.

- No nie wiem, Niall, możesz na przykład umrzeć? - fuknął poirytowany, przyciągając tym samym na siebie zdziwione, a jednocześnie wystraszone spojrzenia wszystkich.

- Umrzeć? - powtórzył, blednąc nieco.

- Umrzeć. - potwierdził, sięgając po swoją butelkę z której upił kilka łyków piwa.

- Oh. - sapnął.

- Wciąż chcesz, żeby Cię przemienił? - Barbara skrzyżowała ręce na piersi, spoglądając na niego z jedną uniesioną brwią.

- Cóż.. w sumie to lubię swoje życie, więc.. - urwał, wzruszając ramionami.

- Mogłeś mu to powiedzieć wcześniej, Lou. - posłała mu uśmiech, który szatyn nieudolnie odwdzięczył. - Okej, będziemy się zbierać.

- Ja też. - Liam podniósł się ze swojego miejsca, kierując w stronę drzwi zaraz za Niallem.

- No to ja też pójdę. - stwierdził Zayn, udając się za resztą. A raczej za Liamem. 

Wraz z Louisem odprowadził ich do drzwi, żegnając się.

- To była dobra zagrywka. - wyszeptała Barbara, puszczając mu oczko za nim wysłała im po buziaku, dołączając do reszty.

Zamknął za nimi drzwi, odwracając się do szatyna.

Chłopak wpatrywał się w swoje stopy.

- To nie była żadna zagrywka. - bardziej stwierdził niż zapytał. - Nie żartowałeś, prawda? To naprawdę może się stać?

Louis skrzyżował z nim spojrzenie, kiwając nieznacznie głową za nim wrócił do salonu, siadając na swoim poprzednim miejscu. Dołączył do niego, układając dłoń na jego udzie.

- Cóż, Barbara nie musi o tym wiedzieć. - wzruszył ramionami, uśmiechając się delikatnie. - A Niall przynajmniej nie będzie Cię już męczył.

- Nie o to chodzi. - pokręcił głową, wciąż na niego nie patrząc.

- Chcesz.. chcesz o tym porozmawiać? - spytał niepewnie.

Louis w pierwszej kolejności dokończył swoje piwo, sięgając po kolejne za nim zaczął mówić.

- Mówiłem Ci, że od dziecka przyjaźnię się z Hannah. - kiwnął głową, więc kontynuował. - Ale oprócz niej miałem też przyjaciela, Stana. Wszyscy nazywali nas 'świętą trójcą', bo wszędzie chodziliśmy razem. Któregoś dnia, kiedy oboje mieli u mnie nocować do Stana zadzwoniła jego mama prosząc, by jednak wrócił do domu zająć się młodszą siostrą, bo ona dostała pilne wezwanie do pracy. Więc Stan nie miał wyboru, musiał wrócić. - wzruszył ramionami, ściskając w dłoniach butelkę piwa. - Wyszedł koło dziewiątej wieczorem, było już ciemno, ale nasze miasteczko zawsze uchodziło za bezpieczne, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś mogłoby się stać. Graliśmy z Hannah w FIFĘ, kiedy jakieś dwadzieścia minut później do mnie zadzwonił. Jego głos był słaby, od razu zorientowałem się, że coś jest nie tak, ale Stan zdążył jedynie powiedzieć, że został ugryziony. Nie powiedział nawet gdzie jest, ale byłem tak przyzwyczajony do jego zapachu, że znalazłem go w przeciągu dziesięciu minut. Leżał przy jednej z opuszczonych kamienic, dwie ulice od swojego domu. - przerwał na chwilę, więc sięgnął po jego dłoń, gładząc kciukiem jej wierzch. - Był w złym stanie i już wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak. Spróbowałem dowiedzieć się czegoś więcej, dopytywałem co się stało, ale on twierdził, że nie widział, że wszystko stało się tak szybko, ale i dla mnie i dla niego jasne było, że to sprawka wilkołaka. Widziałem kilka ugryzień i to było identyczne jak i te, które miałem okazje zobaczyć wcześniej. Nie miałem pojęcia co robić, a Stan słabł z każdą minutą, więc po prostu zadzwoniłem po pogotowie uznając, że sam nie będę potrafił mu pomóc. Nie, kiedy coś ewidentnie było nie tak, dlatego skłamałem, że zaatakowało go jakieś dzikie zwierzę, bo przecież nie mogłem powiedzieć, że to był wilkołak. Nie uwierzyliby mi, zresztą nie chciałem wywoływać sensacji. - pokręcił głową, opierając policzek na jego ramieniu. - Przemiana to powolny proces, zajmuje kilka dni, ale nie wszyscy są na tyle silni, żeby.. żeby przeżyć, zmieniając się w wilkołaka. Stan też tak jak Niall chciał, żebym go przemienił. Zawsze się tym ekscytował, próbował mnie namówić, co było jedynym powodem naszych kłótni. Mówiłem mu dlaczego nie chcę tego zrobić, że boję się, że coś pójdzie nie tak. Któregoś razu nawet dość dokładnie mu to opisałem, dlatego wtedy, gdy leżał w szpitalu, a jego stan pogarszał się z godziny na godzinę, już wiedział. Wiedział, że z tego nie wyjdzie. Dwa dni od ugryzienia, tuż przed tym jak.. jak zmarł, powiedział mi, żebym się nie smucił, bo przecież on zawsze tego chciał. Może nie w ten sposób, ale chciał zostać wilkołakiem od dnia w którym powiedziałem mu, że nim jestem.

PromisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz