Jego impreza urodzinowa trwała już od kilku dobrych godzin, kiedy Louis postanowił zaciągnąć go na górę, zamykając na klucz drzwi od pokoju. Musiał przyznać, że czekał na ten moment od czasu, gdy szatyn przed przyjściem gości wepchnął w niego nową zabawkę jaką był korek analny. Był więc twardy i zdecydowanie potrzebujący. Był też trochę wstawiony, podobnie jak i szatyn, ale obaj wciąż trzymali fason. Obiecali przecież Anne, że nie pozwolą, by cokolwiek wymsknęło się spod kontroli i miał nadzieje, że jego bawiący się na dole przyjaciele tego dopilnują w czasie ich nieobecności.
Louis uśmiechnął się szeroko, popychając go na łóżko, od razu siadając mu na biodrach.
- Już myślałem, że się nie doczekam. - wymamrotał z leniwym uśmiechem, kiedy chłopak powoli rozpinał guziki jego koszuli.
- Uwierz, chciałem to zrobić już po pierwszej godzinie, kiedy zobaczyłem jak twardy jesteś, ale nie mogłem przecież tak szybko zabierać Cię gościom. Byłeś całkiem rozchwytywany.
- Cóż mogę poradzić. - wzruszył ramionami. - Każdy chciał wyrwać świeżego osiemnastolatka.
- Imprezy są najgorsze. - mruknął. - Zawsze śmierdzisz tymi wszystkimi ludźmi. - skrzywił się.
- Nie mam nic przeciwko temu, żebyś to zmienił. - podniósł się do pozycji siedzącej, by chłopak mógł pozbyć się jego koszuli, po czym znów wylądował na poduszkach.
Tym razem został pozbawiony spodni, a kiedy wreszcie obaj byli już nadzy, szatyn zaczął się o niego ocierać, co trwało dobre kilka minut za nim zamruczał z zadowoleniem.
- Pamiętasz, co obiecałem Ci w czasie mojej gorączki?
Zamyślił się, powracając myślami do początku grudnia, ale tylko jedna rzecz przychodziła mu do głowy. Rzecz przez którą jego żołądek wykonał fikołka, zakańczając go efektownym telemarkiem.
- Masz na myśli..
- Tak, mam na myśli to, że chcę, żebyś dzisiaj to Ty mnie pieprzył. - potwierdził z uśmiechem. - Bardzo tego chcę.
- Naprawdę? - wydusił, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. - Twój wilk nie ma nic przeciwko?
- Chcę Cię w sobie, Hazz. - schylił się, gryząc go w dolną wargę. - Jak najszybciej. Mój wilk aktualnie może się.. pieprzyć.
- Chryste. - stęknął, zamieniając ich miejscami, więc teraz to on mógł spoglądać na niego z góry.
- Nie rozciągaj mnie. - poprosił. - Chcę Cię poczuć tak.. wiesz, naprawdę.
- Okej. - pokiwał szybko głową, sięgając po lubrykant, ale za nim go użył, schylił się do długiego pocałunku. - Nigdy tego nie robiłem. - wyznał po chwili zawahania.
- Chcesz mi powiedzieć, że nigdy nie byłeś na górze? - uniósł brwi, unosząc się także na łokciach.
- Zdecydowanie jestem pasywem. - zaśmiał się nerwowo.
- Skarbie, jeśli nie chcesz to nie..
- Nie. - potrząsnął głową. - Chcę, jeśli mam to zrobić to chcę, żebyś to Ty był moim pierwszym w ten sposób. I mam nadzieje, że ostatnim. - dokończył ciszej.
Louis uśmiechnął się do niego, wyciskając pojedynczego całusa na jego ustach.
- Więc pieprz mnie, Harold. - opadł plecami na łóżko, rozpościerając ramiona.
Ulega Ci, było jedyną myślą, gdy patrzył na niego, całkowicie rozłożonego tylko i wyłącznie dla niego, co go wzruszyło. Dlatego zagryzł wargę, zajmując się nawilżeniem swojego członka.
CZYTASZ
Promises
FanfictionNa obrzeżach Atlanty życie wbrew pozorom płynie spokojnie, więc i to należące do Harry'ego Stylesa jest raczej monotonne. Do czasu. A dokładniej do momentu, kiedy w jego domu pojawia się niejaki Louis Tomlinson, dziewiętnastolatek z wymiany z Mich...