20.

11.2K 445 1K
                                    

Nie mógł przestać się uśmiechać od czasu, kiedy Louis po wyjściu z domu złączył ich dłonie, splatając ze sobą palce. I wiedział, że szatyn również ma z tym trudności, nieudolnie próbując schować twarz w owiniętym wokół szyi szaliku.

Wiedział też, że ich przyjaciele zareagują dość entuzjastycznie, ale na pewno nie spodziewał się, że Perrie z głośnym piskiem rzuci się na nich, prawie przewracając ich dwójkę na ziemię. Na szczęście Louis temu zapobiegł, przytrzymując ich w pionie.

- No wreszcie, głąby. - skomentowała z szerokim uśmiechem, klepiąc ich po policzkach. - Oby do końca życia razem.

Starał się nie myśleć, że jego szczęście pęknie jak bańka mydlana, jeśli Louis podejmie decyzję o powrocie do domu. Dlatego odwdzięczył ten wesoły uśmiech dziewczyny, podchodząc do reszty przyjaciół, którzy ich wyściskali, gratulując i życząc szczęścia.

Jak na razie prawdopodobnie nie mógł być szczęśliwszy.

Ale potem szatyn stanął tuż za nim, owijając go ramionami.

I okazało się, że jednak mógł.

To był dobry dzień, nawet jeśli prawie zasnął na matematyce, a potem dostał dwóję z historii. Najważniejsze, że nie była to jedynka, więc nie musiał przejmować się poprawą.

- Mam coś dla Ciebie.

Uniósł wzrok z nad swojego telefonu, lokując go w stojącym w nogach łóżka szatynie.

- Urodziny mam dopiero za trzy dni. - przypomniał.

- To nie jest prezent urodzinowy. - zaprzeczył.

- Więc z jakiej to okazji?

- Bez okazji. - wzruszył ramionami.

- Okej.. co to takiego? - zaciekawił się, podnosząc do siadu.

- Kupiłem to już jakiś czas temu. - poinformował niepewnie, siadając obok z jedną ręką schowaną za plecami. - Nie wiem czy Ci się spodoba, jeśli nie to w porządku, ale..

- Loouuuis. - jęknął, zniecierpliwiony. - Pokaż, co tam masz.

- Ale nie złość się na mnie, jeśli to okaże się przesadą, okej?

- Okej. - przytaknął.

- Więc.. któregoś dnia przechodziłem obok jednego sklepu i zobaczyłem tam coś, co przyciągnęło moją uwagę na tyle, że to kupiłem. Oczywiście z myślą o Tobie.

- I.. co to jest?

Szatyn zagryzł wargę, wyciągając zza pleców dłoń w której trzymał..

- Majtki? - parsknął.

A dokładniej dwie pary majtek. Jedne białe, na pierwszy rzut oka zwyczajne, drugie czarne.

Koronkowe.

Prześwitujące.

Z kokardką.

I sporymi wycięciami na pośladkach.

- Oh. - sapnął, orientując się, że to nie były męskie majtki. - Kupiłeś mi majtki. - wymamrotał. - Damskie majtki.

Louis kiwnął niepewnie głową.

Paliły go policzki, kiedy przejął oba materiały, przyglądając się im uważniej. Były.. ładne. Te białe w dodatku naprawdę przyjemne w dotyku, ale i tak zmarszczył nos, nie będąc pewny czy byłyby wygodne. I czy byłby w stanie wcisnąć w nie swój tyłek i.. resztę.

PromisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz