- Przepraszam, Lou.
Szatyn wyszedł z łazienki dopiero po czterdziestu minutach, więc ignorując powracający ból, podszedł do niego, przytulając się do ciepłego torsu.
- Masz rację, nie powinienem był brać tych tabletek.
- Tabletek? - wyłapał. - Ile ich wziąłeś? - odsunął go za ramiona, gromiąc spojrzeniem.
- Dwie. - przyznał zgodnie z prawdą. - Przepraszam, jestem idiotą. Nie wiem, co sobie myślałem, ale nie złość się na mnie, proszę.
- Masz rację, jesteś kompletnym idiotą. - oświadczył, ale spojrzenie błękitnych tęczówek na szczęście nie wyrażało już tak dużej złości. W dodatki ciepłe, lekko chropowate dłonie wylądowały na jego tyłku, masując go delikatnie.
Uniósł kąciki ust, układając głowę w zagłębieniu między szyją, a ramieniem.
- Gdyby nie bolało, wciąż chciałbym się z Tobą pieprzyć.
- Jesteś też chory. - parsknął, prowadząc go w stronę łóżka.
- Mówiłem, że to lubię. - wzruszył ramionami, układając się wygodnie na boku ze wzrokiem wbitym w sterczące przyrodzenie szatyna. - Jak to wytrzymujesz? Jesteś ciągle twardy. - sięgnął dłonią w dół, owijając palce wokół dolnej podstawy, leniwie poruszając nadgarstkiem.
Naprawdę lubił uczucie ciężkiego i gorącego penisa szatyna w swojej dłoni.
- To jest pierwsza gorączka podczas której nie dostaję szału. - poinformował, opadając na plecy, więc mógł ułożyć głowę na jego ramieniu z dłonią wciąż pracującą na penisie. - Nie musisz tego robić.
- Ale chcę. - odparł z uśmiechem. - Dla mnie to też jest przyjemne.
- A Twoja mama myśli, że chodzimy po górach, wieczory spędzając na kanapie pod kocykiem, oglądając z ciotką teleturnieje. - westchnął, przesuwając dłoń wzdłuż jego kręgosłupa.
- Gdyby tylko wiedziała.. - zachichotał, trącając nosem jego szczękę.
- Nie czujesz się źle z tym, że ciągle ją okłamujemy?
- Co mielibyśmy jej powiedzieć? - zadarł podbródek, spoglądając na niego z dołu. - Hej, mamo, chłopak z wymiany jest wilkołakiem, a tak po za tym to pieprzymy się jak króliki? - zaśmiał się cicho. - To nie brzmi zbyt dobrze.
- Racja. - potwierdził, sapiąc cicho, kiedy wykręcił kciukiem kilka kółeczek na główce. - Jak bardzo byłaby wściekła gdyby dowiedziała się, że pieprzę jej syna?
- Jestem prawie dorosły. - przypomniał. - To, z kim sypiam to moja decyzja. - wykręcił nadgarstek, doprowadzając go tym na szczyt.
- Tak, ale wpuściła mnie do swojego domu. - wydyszał, przymykając powieki. - Wiesz, zaufała mi, a ja.. pieprzę jej syna. - parsknął.
- Jak już mówiłem.. to moja decyzja. - wzruszył ramionami, kolistymi ruchami rozsmarowując spermę na unoszącym się szybko brzuchu chłopaka po czym zassał kciuk w swoich ustach, spoglądając na niego zadziornie.
Louis patrzył na to z szeroko otwartymi oczami w końcu przyciągając go do agresywnego pocałunku. Zdecydowanie było w tym zbyt dużo zębów, śliny i języka, ale niekoniecznie mu to przeszkadzało. Żadnemu z nich, tak właściwie.
Szatyn naparł na jego ciało, więc poddał się temu, opadając plecami na poduszki, paznokciami drapiąc barki, kiedy ten postanowił przenieść pocałunki na szyję co i raz gryząc go i zasysając skórę. To za każdym razem działało na niego mocniej niż powinno. Zęby chłopaka sprawiały, że drżał i był coraz bliżej upragnionego spełnienia z każdym kolejnym zatopieniem ich w skórze.
CZYTASZ
Promises
FanfictionNa obrzeżach Atlanty życie wbrew pozorom płynie spokojnie, więc i to należące do Harry'ego Stylesa jest raczej monotonne. Do czasu. A dokładniej do momentu, kiedy w jego domu pojawia się niejaki Louis Tomlinson, dziewiętnastolatek z wymiany z Mich...