14.

11.1K 477 1.4K
                                    

- Przepraszam, Lou.

Szatyn wyszedł z łazienki dopiero po czterdziestu minutach, więc ignorując powracający ból, podszedł do niego, przytulając się do ciepłego torsu.

- Masz rację, nie powinienem był brać tych tabletek.

- Tabletek? - wyłapał. - Ile ich wziąłeś? - odsunął go za ramiona, gromiąc spojrzeniem.

- Dwie. - przyznał zgodnie z prawdą. - Przepraszam, jestem idiotą. Nie wiem, co sobie myślałem, ale nie złość się na mnie, proszę.

- Masz rację, jesteś kompletnym idiotą. - oświadczył, ale spojrzenie błękitnych tęczówek na szczęście nie wyrażało już tak dużej złości. W dodatki ciepłe, lekko chropowate dłonie wylądowały na jego tyłku, masując go delikatnie.

Uniósł kąciki ust, układając głowę w zagłębieniu między szyją, a ramieniem.

- Gdyby nie bolało, wciąż chciałbym się z Tobą pieprzyć.

- Jesteś też chory. - parsknął, prowadząc go w stronę łóżka.

- Mówiłem, że to lubię. - wzruszył ramionami, układając się wygodnie na boku ze wzrokiem wbitym w sterczące przyrodzenie szatyna. - Jak to wytrzymujesz? Jesteś ciągle twardy. - sięgnął dłonią w dół, owijając palce wokół dolnej podstawy, leniwie poruszając nadgarstkiem. 

Naprawdę lubił uczucie ciężkiego i gorącego penisa szatyna w swojej dłoni.

- To jest pierwsza gorączka podczas której nie dostaję szału. - poinformował, opadając na plecy, więc mógł ułożyć głowę na jego ramieniu z dłonią wciąż pracującą na penisie. - Nie musisz tego robić.

- Ale chcę. - odparł z uśmiechem. - Dla mnie to też jest przyjemne.

- A Twoja mama myśli, że chodzimy po górach, wieczory spędzając na kanapie pod kocykiem, oglądając z ciotką teleturnieje. - westchnął, przesuwając dłoń wzdłuż jego kręgosłupa.

- Gdyby tylko wiedziała.. - zachichotał, trącając nosem jego szczękę.

- Nie czujesz się źle z tym, że ciągle ją okłamujemy?

- Co mielibyśmy jej powiedzieć? - zadarł podbródek, spoglądając na niego z dołu. - Hej, mamo, chłopak z wymiany jest wilkołakiem, a tak po za tym to pieprzymy się jak króliki? - zaśmiał się cicho. - To nie brzmi zbyt dobrze.

- Racja. - potwierdził, sapiąc cicho, kiedy wykręcił kciukiem kilka kółeczek na główce. - Jak bardzo byłaby wściekła gdyby dowiedziała się, że pieprzę jej syna?

- Jestem prawie dorosły. - przypomniał. - To, z kim sypiam to moja decyzja. - wykręcił nadgarstek, doprowadzając go tym na szczyt.

- Tak, ale wpuściła mnie do swojego domu. - wydyszał, przymykając powieki. - Wiesz, zaufała mi, a ja.. pieprzę jej syna. - parsknął.

- Jak już mówiłem.. to moja decyzja. - wzruszył ramionami, kolistymi ruchami rozsmarowując spermę na unoszącym się szybko brzuchu chłopaka po czym zassał kciuk w swoich ustach, spoglądając na niego zadziornie.

Louis patrzył na to z szeroko otwartymi oczami w końcu przyciągając go do agresywnego pocałunku. Zdecydowanie było w tym zbyt dużo zębów, śliny i języka, ale niekoniecznie mu to przeszkadzało. Żadnemu z nich, tak właściwie.

Szatyn naparł na jego ciało, więc poddał się temu, opadając plecami na poduszki, paznokciami drapiąc barki, kiedy ten postanowił przenieść pocałunki na szyję co i raz gryząc go i zasysając skórę. To za każdym razem działało na niego mocniej niż powinno. Zęby chłopaka sprawiały, że drżał i był coraz bliżej upragnionego spełnienia z każdym kolejnym zatopieniem ich w skórze.

PromisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz